Czasopismo

Prześledzenie precedensów z Pisma Świętego

Drogi bracie Russell!

Jakiś czas temu czytałem w Bible Students Monthly [Miesięcznik Badaczy Pisma Świętego] o sprawie, jaką wytoczyłeś wielebnemu J.J. Rossowi z Kanady.

Otóż jestem jedynie skromnym poszukiwaczem prawdy i nie mogę podejmować krytyki Twojego postępowania, ponieważ masz wystarczającą znajomość Pisma Świętego, by samemu je ocenić. Jest jednak pewien punkt, który chciałbym wyjaśnić. Gdybyś też był tak dobry, by napisać w odpowiedzi kilka linijek w „The Watch Tower”, to jestem pewien, że byłoby to bardzo korzystne nie tylko dla mnie, ale także dla innych, którzy mogą mieć w związku z tą sprawą poważne wątpliwości.

Pytanie brzmi, drogi Pastorze, jak mogłeś jako naśladowca Jezusa wytoczyć proces przeciwko bliźniemu, niezależnie od tego, jak nikczemne były jego słowa przeciwko Tobie i prowadzonej przez Ciebie pracy.

Wiesz, w jaki sposób wyrażano się o naszym Zbawicielu, a jednak nie uczynił On niczego oprócz udzielenia nagany. W każdym razie nigdy nie starał się On uzyskać rekompensaty w jakiejkolwiek prawnej instancji.

Gardzę przedstawicielami kleru, ponieważ ich znam i wiem że są kłamcami oraz pasożytami wysysającymi soki z parafian, by prowadzić swoje bogate życie. Dotyczy to sporej części spośród nich. Choć można oczywiście znaleźć między nimi wielu szlachetnych, ale zwiedzionych ludzi. Jestem też pewien, że spotkają się oni ze swoją zapłatą, jeśli zrobili coś dobrego.

Proszę Cię, drogi Pastorze, byś zechciał odpowiedzieć komuś, kto jest poważnie zakłopotany, kto wierzy, że Twoja działalność jest najwspanialsza ze wszystkich, jakie kiedykolwiek zostały podjęte; kto miłuje Boga i Jego lud, choć czuje się niegodnym grzesznikiem; kto nie znosi nasuwającej mu się myśli, że ten, który dokonuje tak wspaniałego i szlachetnego dzieła dla Jezusa, nie postępuje jednak Jego śladami pod każdym względem.

Szczerze Ci oddany, A. WOODS, Nowy Jork

ODPOWIEDŹ WYDAWCY

Nie jesteśmy przekonani, że w sprawie, o której mowa, postąpiliśmy w sposób najmądrzejszy i najlepszy, że uczyniliśmy rzecz, która sprawiła Panu największą przyjemność. Mimo to sprawa przeciwko wielebnemu Rossowi została wytoczona nie bez rozważenia woli Pana i pewnych biblijnych precedensów.

Wśród badaczy Pisma Świętego, pouczonych odnośnie respektowania Słowa Bożego, jako standardowe działanie obowiązuje reguła z Mat. 18:15‑17:

  1. Prywatna rozmowa;
  2. W razie konieczności, zaproszenie kilku braci w celu podjęcia dalszych wysiłków na rzecz wspierania słusznego postępowania i powstrzymywania takiego, które wydaje się błędne;
  3. W przypadku kiedy bracia są zgodni co do tego, że wyrządzane jest zło, a osoba źle postępująca odmawia odstąpienia od swego działania, trzecim stopniem byłoby przedstawienie danej sprawy zborowi. Jeśli zaś zbór się zgodzi, to osoba źle postępująca, o ile nadal nie chce porzucić swej złej drogi postępowania, może zostać wyłączona ze społeczności – odsunięta od pełnienia jakichkolwiek funkcji i służby w zborze – ma być traktowana jako osoba z zewnątrz, „jako celnik”.

Nie mogę jednak zauważyć, w jaki sposób reguła ta mogłaby się odnosić do wielebnego Rossa, ponieważ na ile jest nam wiadomo, nie zważałby on na taki sposób działania, a poza tym nie mógłby być ostatecznie odsunięty od społeczności, ponieważ takowej społeczności nie uznaje. Stanęliśmy zatem na stanowisku, że jakiekolwiek działania przeciwko wielebnemu Rossowi muszą zostać przeprowadzone według sposobów, które on mógłby zaakceptować. On, podobnie jak inni duchowni, uznaje rządy tego świata za część Królestwa Chrystusa. A zatem ich sądy są również instytucjami Bożymi. Z tego powodu zdecydowaliśmy, że odwołując się z tą sprawą do wymiaru sprawiedliwości, podchodzimy do niej sprawiedliwie i zgodnie ze złotą regułą, skoro wielebny Ross uznaje sąd za Bożą instytucję. Innymi słowy, próbowaliśmy spotkać się z nim na jego własnym terenie.

W Piśmie Świętym występują też podobne precedensy. Jezus nie musiał wszczynać swej sprawy przed sądami, ponieważ uczynili to Jego wrogowie, stawiając Go przed najwyższym kapłanem i przed Sanhedrynem. Potępili Go przed żydowskimi sądami. Stojąc przed swymi sędziami, Jezus nie stawiał oporu w sensie użycia swej mocy, elokwencji czy też Bożej energii, by sprzeciwić się niesprawiedliwym decyzjom. Poddał się, poprzestając jedynie na skardze: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, że źle, a jeśli dobrze, czemu mnie bijesz?” – Jan 18:23.

Gdy apostołowie Piotr i Jan zostali postawieni przed sądem Sanhedrynu, wygłosili mowę obronną. Tak samo postąpił św. Paweł. W pewnej sytuacji, gdy uważał, że postępowano z nim niesprawiedliwie, odwołał się do sądu cesarza, by uzyskać wszystko, na co zezwalało rzymskie prawo. Podobnie i ja odwołałem się do sądu obejmującego swą jurysdykcją wielebnego Rossa, próbując powstrzymać go przed czynieniem zła i przed sprzeciwianiem się poselstwu Pańskiemu, które staram się nieść wszystkim ludziom. Moi adwokaci byli oczywiście zobowiązani prowadzić swoje działania zgodnie z prawami tego kraju. Gdy sprawa ciągle jeszcze była nierozstrzygnięta, napisałem do wielebnego Rossa, zapewniając go, że nie mam nieżyczliwych intencji, i proponując mu, że zaniecham prowadzenia tej sprawy, o ile on obieca, że zaprzestanie swego szkodliwego i oszczerczego działania.

The Watch Tower, 1 października 1915, R-5782

FRAGMENT LISTU C.T. RUSSELLA OPUBLIKOWANY W „THE PORT-OF-SPAIN GAZETTE” (TRYNIDAD)

Sprawa oszczerczej publikacji pastora J.J. Rossa jest mi dobrze znana. W Kanadzie są dwa przepisy umożliwiające wystąpienie do sądu o zniesławienie. Według jednego, oszczerca może być ukarany przez nałożenie kar finansowych za wyrządzone szkody. Według drugiego, kryminalne zniesławienie może być karane więzieniem. Za doradą moich prawników wystąpiłem przeciwko pastorowi Rossowi na podstawie prawa karnego, ponieważ nie posiada on żadnego majątku, a zatem kara finansowa nie powstrzymałaby go od dalszej szkodliwej działalności. Sąd niższej instancji uznał go za winnego oszczerstwa. Gdy jednak sprawa stanęła przed sędzią drugiej instancji, powołał się on na angielski precedens, według którego kryminalne zarzuty mogą zostać postawione tylko wtedy, gdy sprawa grozi wybuchem zamieszek prowadzących do przemocy. Ponieważ nie występowało żadne niebezpieczeństwo z mojej strony ani ze strony moich przyjaciół, byśmy mieli wzniecać zamieszki, sprawa została oddalona. Mogłem w dalszym ciągu występować o odszkodowanie ze względu na poniesione straty finansowe, jednak byłoby to kosztowne dla mnie, a nie miałoby żadnego skutku dla pastora Rossa. I tak zresztą ma on swoje problemy. Poprzez ataki na moją osobę doprowadził do podziału zboru baptystów, którego jedna część zgromadza się w Toronto, a druga w Hamilton. Gdy ostatnio słyszeliśmy o nim, przebywał w miejscowości London w stanie Ontario i ponownie był przyczyną kłopotów w zborze. Najwidoczniej kłamliwy duch jest jak bumerang.

Odnośnie mojego wykształcenia w zakresie greki i hebrajskiego, to nigdy nie twierdziłem, że posiadam jakąś szczególną znajomość tych języków. Twierdzę jednak, że wśród tysiąca duchownych nie ma często nawet jednego uczonego specjalisty od języka hebrajskiego czy greckiego. Umiejętność przeliterowania kilku słów greckich nie ma żadnej ziemskiej wartości. Nie jest też już konieczne studiowanie tych języków w celu poznania Biblii. Nasi prezbiteriańscy przyjaciele ponieśli wielkie koszty, by wydać „Analityczną konkordancję słów hebrajskich, chaldejskich, greckich i angielskich” Roberta Younga. Z kolei nasi przyjaciele metodyści opublikowali podobną pracę – „Analityczną konkordancję i leksykon” Stronga. Ciągle jest także dostępne nieco starsze opracowanie zatytułowane „Angielskojęzyczny leksykon i konkordancja hebrajska, chaldejska, grecka i angielska” [autorstwa George’a Wigrama – przyp. red.]. Ponadto na standardowym poziomie jest także „Leksykon Grecki” Liddella i Scotta. Ceny owych dzieł nie przekraczają możliwości finansowych przeciętnego człowieka. Z książek tych można czerpać naukową wiedzę na temat oryginalnego tekstu Biblii. Posiadam wszystkie te cztery pozycje i chętnie się nimi posługuję. Jest niewielu uniwersyteckich profesorów, którzy podjęliby ryzyko krytycznego przekładu jakiegokolwiek miejsca Pisma Świętego bez odwoływania się do tych dzieł pomocniczych. Sama tylko umiejętność czytania greki czy hebrajskiego bez sześciu lat studiów gramatyki byłaby raczej przeszkodą niż pomocą przy badaniu Biblii. Znacznie lepiej jest korzystać z wiedzy uczonych, na których też i ja się powołuję.

A dodatkowo przypominam wam, że dysponujemy obecnie wieloma przekładami Pisma Świętego. I wszystkie one są dobre. Mam cały ich komplet i uważam, że są pożyteczne do porównywania tekstu przy rozważaniu jakiegoś miejsca. Jedne tłumaczenia przekazują czasami myśli, które inne pomijają. Pewnego dnia z ciekawości policzyłem różne tłumaczenia Biblii, których używam do moich badań, i stwierdziłem, że mam ich trzydzieści dwa.

The Watch Tower, 15 sierpnia 1914, R-5543

Z BIOGRAFII C.T. RUSSELLA

W czerwcu 1912 roku wielebny J.J. Ross, baptystyczny duchowny z Hamilton w stanie Ontario [Kanada], opublikował niewielką broszurkę zatytułowaną „Some Facts and More Facts About the Self-styled ‘Pastor’ Charles T. Russell” [„Niektóre fakty i jeszcze więcej faktów na temat samozwańczego ‘pastora’ Charlesa T. Russella”]. Wielebny Ross oskarżał Charlesa o to, że jest pseudonaukowcem, osobą o wątpliwej moralności oraz że nie posiada wykształcenia w zakresie oryginalnych języków biblijnych. Russell wytoczył wielebnemu Rossowi proces o zniesławienie. Na swoje nieszczęście zgromadził wszystkie zarzuty w jednej sprawie sądowej. W tego typu rozprawie należy udowodnić, że każde z pomówień nie odpowiada prawdzie. Charles przegrał proces przeciwko wielebnemu Rossowi, gdyż Wysoki Sąd orzekł, iż nie ma podstaw do wszczęcia procesu, i oddalił sprawę. Gdyby Charles wytoczył Rossowi oddzielne procesy o zniesławienie, wynik dwóch z nich mógł być całkowicie inny. W tej jednak sytuacji to nie oskarżenie o niemoralność Russella czy też o nielegalność jego prawa do pełnienia funkcji lidera ruchu religijnego stało się przedmiotem, który sąd wziął pod uwagę. Zamiast tego sędzia zdecydował, by oprzeć się na zarzucie niezdolności Charlesa do czytania i tłumaczenia z języka greckiego.

W marcu 1913 r. Charles był przesłuchiwany przed sądem odnośnie jego akademickiego przygotowania oraz zdolności do czytania Nowego Testamentu po grecku:

Pytanie adwokata Stauntona: „Czy zna pan alfabet grecki?”
Odpowiedź Russella: „Ależ tak.”
Pytanie adwokata Stauntona: „Czy może mi pan podać poprawne nazwy tych liter, jeśli pan je widzi?”
Odpowiedź Russella: „Niektórych z nich. Przy niektórych mogę się pomylić.”
Pytanie adwokata Stauntona: „Czy może mi pan podać nazwy liter na górze strony, strony 447, które tu wskazuję?”
Odpowiedź Russella: „No cóż, nie sądzę, bym mógł to uczynić.”
Pytanie adwokata Stauntona: „Czyli nie może pan powiedzieć, jakie to są litery? Niech pan się przyjrzy i powie, czy je zna.”
Odpowiedź Russella: „Według mnie... (W tym miejscu mu przerwano i nie pozwolono składać dalszych wyjaśnień.)
Pytanie adwokata Stauntona: „Czy zna pan język grecki?”
Odpowiedź Russella: „Nie.”

Mówi się, że po owym przesłuchaniu sądowym Charles miał zwrócić się do swego adwokata i powiedzieć: „Mogę się założyć, że znajdziemy całą gromadę zamiataczy ulic w Atenach, którzy umieją czytać i pisać po grecku, ale nie mają nawet za grosz talentu do interpretowania Biblii.”

Fredrick Zydek, „Charles Taze Russell,
His Life and Times”, str. 342

Poprzednia strona Następna strona