Czasopismo

Głoszenie Jana Chrzciciela

– 21 STYCZNIA 1900 – Łuk. 3:1‑17 –
„Przygotujcie drogę Pana” – Łuk. 3:4.

Bez wątpienia wielu komentatorów tej lekcji powie, że posługa Jana Chrzciciela rozpoczęła się w roku 26 n.e., a stanowczością swych stwierdzeń będą się oni starali nadrobić brak dowodów na ten temat. Niech więc wszyscy zapamiętają, że takie datowanie służby Jana będzie czysto arbitralne, aby dostosować je do błędnego poglądu, jaki panuje wśród uczonych w odniesieniu do daty narodzin naszego Pana. Nie należy jednak zapominać, że chociaż z Pisma Świętego wynika, iż nasz Pan był o sześć miesięcy młodszy od swego kuzyna Jana, nie ma innej biblijnej daty, która tak ściśle i definitywnie łączy historię naszego Pana i Jana Chrzciciela z ogólną historią, jak stwierdzenie z tej lekcji, że Jan rozpoczął swoją posługę (kiedy miał trzydzieści lat) w piętnastym roku panowania cesarza Tyberiusza. Ci, którzy twierdzą, że Jezus rozpoczął swoją służbę w 27 r. n.e., a nie w 29, twierdzą, że posługa Jana rozpoczęła się w 26 roku; i aby to pasowało do stwierdzenia z pierwszego wersetu tej lekcji, są oni zmuszeni liczyć początek panowania cesarza Tyberiusza dwa lata przed przyjętą datą. Jednak dla szczegółowego omówienia tego tematu musimy skierować naszych czytelników do „Wykładów Pisma Świętego”, tom II, str. 54.

O Janie jest napisane, że od urodzenia był napełniony duchem świętym. Ale nie możemy tego rozumieć błędnie, jako spłodzenia z ducha świętego, czyli w takim znaczeniu, jak chrześcijanie są z niego spłodzeni, ponieważ Jan żył przed czasem spłodzenia z ducha – w czasach żydowskich, a nie w Wieku Ewangelicznym lub Chrześcijańskim. Tak więc nasz Pan powiedział o nim, że chociaż nie powstał większy prorok niż Jan, to jednak najmniejszy w Królestwie Bożym jest większy od niego – najmniejszy w domu synów jest na wyższym poziomie niż ktoś największy w domu sług (Mat. 11:11; Hebr. 3:5‑6). Apostoł ponownie wyjaśnia, że „Duch Święty bowiem jeszcze nie był dany, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony” – Jan 7:39.

Zgodnie z tym musimy rozumieć, że Jan był napełniony świętym duchem, świętą mocą lub wpływem Boga od swoich narodzin, w taki sam sposób, jak i inni prorocy w Wieku Żydowskim znajdowali się pod tym świętym duchem. Takie założenie prowadzi nas do zrozumienia, że mimo iż Jan nie był nieskazitelny, tak jak Jezus, to jednak urodził się jako dobry człowiek, pod świętymi wpływami, które rozwijały w nim naturalne cechy, odpowiednie do misji, jaką Bóg dla niego zamierzył. Nie obejmuje to myśli o Boskiej ingerencji w wolną wolę jednostki, ponieważ Paweł mówi nam, że został także wybrany przez Boga od urodzenia, aby być specjalnym sługą do wykonania specjalnego dzieła (Gal. 1:15). Mimo to Pan nie przeszkadzał mu w wykonywaniu jego własnej wolnej woli, pozwalając mu nawet na tak ślepy błąd, jak prześladowanie Kościoła. I nawet kiedy Pan zgromił go w drodze do Damaszku, nie było to ingerencją w jego wolę czy naturę, lecz jedynie usunięciem jego ślepoty, jego ignorancji, pozwalającym mu skorzystać z jego prawdziwej woli. I dlatego bez wątpienia inni ludzie Pana od czasu do czasu byli od najwcześniejszych lat dzieciństwa specjalnymi podmiotami Boskiej opatrzności, która kierowała i kształtowała ich doświadczenia bez ingerowania w ich wolę, aby tworzyć z nich specjalne narzędzia do realizacji Boskich celów.

O życiu Jana od dzieciństwa po dorosłość nie wiemy nic poza jedynym zapisem: „A dziecko rosło i umacniało się w duchu, i przebywało na pustyniach aż do dnia ukazania się przed Izraelem” (Łuk. 1:80) – nie na piaszczystych pustyniach, ale bardziej właściwie – na terenach dzikich, nieuprawnych, być może w „górskiej krainie”, gdzie jego rodzice mieszkali w chwili jego narodzin. Być może częścią opatrzności Pańskiej w odniesieniu do ćwiczenia Jana z myślą o jego pracy było podporządkowanie spraw jego rodziców, tak aby ewentualnie zostali zmuszeni przez okoliczności do zamieszkania na takim pustkowiu, gdzie mieliby stosunkowo mało kontaktów z innymi i gdzie Jan, prawdopodobnie jako mieszkaniec lasów, gromadziłby doświadczenia, które w oczach Pana najlepiej przystosowałyby go do zamierzonego dzieła. Wszyscy chrześcijanie powinni nauczyć się ufać przewodnictwu Ojca Niebieskiego, pamiętając o Jego specjalnej obietnicy, która odnosi się do każdego, kto jest w Chrystusie, a mianowicie, że „wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga” [Rzym. 8:28], a pamiętając o tym, powinni być zadowoleni z losu, jaki Opatrzność wydaje się dla nich wyznaczać – nie leniwi, lecz zadowoleni, by wykonać wszystko, co ich ręce mają do zrobienia, nie niespokojni, zrzędliwi, niezadowoleni, narzekający na Boga i jego Opatrzność. „Ufaj PANU i czyń dobrze” [Psalm 37:3]. Możliwe, że Pan dostosowuje i przygotowuje nas indywidualnie do jakiejś specjalnej służby i że te dozwolone doświadczenia przygotują nas do niej. W rzeczywistości wiemy ze Słowa, że Bóg przygotowuje swoich „wybranych” do współdziedzictwa z naszym drogim Odkupicielem w chwalebnym Królestwie Tysiąclecia; i możemy sobie łatwo uświadomić, że z powodu naszej niedoskonałości potrzebujemy znacznego formowania i kształtowania, wykuwania i polerowania, aby „nas uzdolnił do uczestnictwa w dziedzictwie świętych w światłości” [Kol. 1:12]. Pamiętajmy też, że jesteśmy niezdolni do osądzenia własnych niedoskonałości, stąd i niezdolni, by właściwie oceniać doświadczenia, jakie byłyby dla nas najbardziej pomocne. Czasami trudno jest nam zobaczyć siebie tak, jak widzą nas inni; niewątpliwie znacznie trudniejsze byłoby zobaczyć siebie z Boskiego punktu widzenia. Tutaj na czoło wysuwa się wiara w Boga – „A tym zwycięstwem, które zwyciężyło świat, jest nasza wiara” [1 Jana 5:4].

Czas „pokazywania się” lub występowania Jana przed Izraelem był niewątpliwie okresem, gdy osiągnął on wymagany prawem wiek trzydziestu lat; a potem przyszło do niego słowo Pańskie, powodując, że rozpoczął swoją misję. Nie powinniśmy myśleć, że to sformułowanie dotyczące Jana ma takie samo znaczenie dla nas, którzy żyjemy w Wieku Ewangelii. Słowo Boże przyszło do Jana jako proroka, gdyż nasz Pan oświadczył: „Nie ma (...) większego proroka od Jana Chrzciciela” [Łuk. 7:28]. Pan wyjaśnił Janowi, że nadszedł czas rozpoczęcia jego służby, nie tylko przez wrażenie czy domysły, ale z upewnieniem, jak w przypadku wszystkich proroków. W zgodzie z tym poleceniem Jan udał się do gęsto zamieszkałych regionów w pobliżu rzeki Jordan, głosząc pokutę – że ludzie powinni się zmienić – i chrzcząc w Jordanie tych, którzy wyznawali poprawę. Z tego powodu Jan szukał sadzawek lub głębokich zakoli rzeki – na przykład udał się do Enon, niedaleko Salem, „ponieważ tam było dużo wody” – był to zbiornik wystarczająco głęboki dla celów zanurzenia.

Nie powinniśmy popadać w powszechny błąd, przypuszczając z opisu tego, co Jan głosił ludziom, iż skrucha i chrzest będą w nich dokonywać odpuszczenia grzechów. Taka interpretacja tych słów stawiałaby nas w bezpośrednim konflikcie z całym świadectwem Pisma Świętego, zgodnie z którym bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia grzechów. Powszechne prezentowanie tej kwestii jest zatem wyraźnie błędne. Wręcz przeciwnie, mamy rozumieć, że werset ten znaczy, iż Jan głosił chrzest oznaczający skruchę lub przygotowanie do odpuszczenia grzechów. Jeszcze nie nadszedł czas, by dokonać wymazania grzechów, a Jan nie miał ani nie mógł uzyskać autorytetu, by głosić odpuszczenie grzechów z powodu skruchy i chrztu. Gdyby było możliwe obwieszczenie tego przez niego zgodnie z prawdą, to by dowodziło, że nie ma konieczności przyjścia naszego Pana Jezusa, aby dał siebie na okup za Izrael i za wszystkie narody ziemi. Gdyby skrucha i zanurzenie w wodzie przyniosły odpuszczenie grzechów, „Zbawiciel i ów wielki”, którego Bóg obiecał Izraelowi tak dawno temu, byłby zupełnie niepotrzebny. Ale kiedy postrzegamy dzieło i nauczanie Jana jedynie jako wstęp, mający na celu przygotowanie pokutującego ludu, pragnącego odpuszczenia swoich grzechów, pragnącego pełnego pojednania z Bogiem i oczekującego, że Zbawiciel dokona tego wszystkiego – wtedy wszystko brzmi harmonijnie.

I ta myśl, że przebaczenie grzechów było dziełem przyszłości w stosunku do czasów Jana, dziełem do wykonania przez Chrystusa, jest w pełni potwierdzona przez dalszy kontekst, cytat z Izajasza proroka, który jeszcze się nie wypełnił, ale obejmuje całe dzieło Tysiąclecia. Ten wiek będzie przeznaczony na odpuszczenie grzechów i zmazanie grzechów oraz na pełne pojednanie wszystkich, którzy przyjmą łaskę Bożą w Chrystusie pod Nowym Przymierzem (por. Dzieje Ap. 3:19‑21). W tym czasie, w tych sprzyjających warunkach, a nie wcześniej, wypełni się oświadczenie: „I ujrzy wszelkie ciało zbawienie Boże” [Łuk. 3:6].

Powinniśmy pamiętać, że dzieło Jana jako posłańca było skierowane wyłącznie do Izraela i nie miało nic wspólnego z poganami. Dla Izraela działał on jako Eliasz lub poprzednik Mesjasza w ciele, starając się nakłonić ten naród w czasie jego „żniwa” do przyjęcia formalnej oferty Królestwa Bożego przez uznanie Jezusa za Króla. Jednak misja Jana nie okazała się skuteczna w jego narodzie i pozyskała tylko niewielu ludzi; ci nieliczni, którzy uwierzyli w świadectwo Jana i przyjęli je do dobrych, uczciwych i pokutujących serc, byli gotowi przyjąć Jezusa, docenić Go i otrzymać odpuszczenie grzechów ofiarowane przez Boga za Jego pośrednictwem. Reszta tego narodu, odrzucając naukę Jana i znajdując się w niesprawiedliwym stanie serca, nie była właściwie wyćwiczona, nie była gotowa na Jezusa i nie doceniała oferty odpuszczenia grzechów w wyniku [przelania] Jego krwi, a jako naród, zostali oni odrzuceni przez Boga i całkowicie obaleni.

Podczas gdy Jan działał w ten sposób jako Eliasz, wprowadzając Jezusa w ciele do cielesnego Izraela, i gdy zebrał pewną klasę, która była gotowa przyjąć Jezusa i która została przez Niego pobłogosławiona, widzimy, że w Bożym planie jest większa pozafigura Eliasza niż Jan, bo jest większy Chrystus niż nasz Pan Jezus. Większy Chrystus jest duchowy, „Pan z nieba” – „Pan zaś jest tym Duchem” [2 Kor. 3:17]. I ten uwielbiony Pan duchowy jest Głową „kościoła, który jest jego ciałem”, a to Ciało z wielu członków stanie się w „pierwszym zmartwychwstaniu” podobne do Niego, by dzielić Jego chwałę oraz z Nim i pod Nim tworzyć tego wielkiego Mesjasza, który ujmie swoją wielką władzę i panowanie, ustanawiając Królestwo Boga wśród ludzi i sprawiając, że Jego wola się spełni „na ziemi, tak jak w niebie” (Mat. 6:10). Dojście do władzy tego wielkiego Chrystusa, duchowego Chrystusa (Głowy i Ciała) stanowi drugi adwent dla ludzkości – „objawienie się synów Bożych” dla uwolnienia wzdychającego stworzenia (Rzym. 8:17‑19). W ten sposób drugie przyjście Chrystusa, Głowy (wraz z Kościołem, Jego Ciałem), będzie postrzegane jako znajdujące się na znacznie wyższym poziomie niż pierwszy adwent naszego Pana w ciele, mimo że pierwsze przyjście było najważniejsze – bez niego i jego ofiary za grzechy nie mogłoby być drugiego adwentu Jezusa, Głowy, w chwale Królestwa i nie mogłoby być żadnych uwielbionych członków Jego Ciała, złączonych z Nim.

Po tym, jak zauważyliśmy związek między tymi dwoma wydarzeniami, należy również zauważyć, że tak jak błogosławieństwa pierwszego adwentu zostały ofiarowane nominalnemu cielesnemu Izraelowi, tak błogosławieństwa drugiego adwentu będą zaprezentowane nominalnemu Izraelowi duchowemu („chrześcijaństwu”) i jak prekursor lub zwiastun został odpowiednio wysłany do cielesnego Izraela, aby przygotować ich na pierwszy adwent, podobnie byłoby właściwe, aby proporcjonalnie większy prekursor poprzedził drugi adwent i starał się przygotować do niego wszystkich nominalnych duchowych Izraelitów. Jak już wykazaliśmy („Wykłady Pisma Świętego”, tom II, rozdz. 8), ten większy Eliasz, zwiastujący duchowego Chrystusa, składa się z wielu członków; Jezus w ciele sam był Głową tej klasy Eliasza i wszyscy Jego prawdziwi naśladowcy, którzy po uwielbieniu z Nim będą członkami chwalebnego Chrystusa, byli wcześniej w swoim ziemskim życiu wraz z Nim członkami klasy Eliasza, której misją jest ukazanie zasad sprawiedliwości i prawdziwej świętości oraz napominanie, zarówno słowem, jak i zachowaniem, wszystkich ludzi do pokuty i przygotowania się na drugi adwent – chwalebne pojawienie się, ustanowienie Królestwa Mesjańskiego, rzeczywiste wymazanie grzechów, wyprostowanie każdej krzywej drogi, wyrównanie głębokich szczelin charakteru, obniżenie wzgórz dumy do właściwego poziomu pokory; i w każdym znaczeniu tego słowa staranie się o przygotowanie wszelkiego ciała, by ujrzało zbawienie Boże.

Niemniej jednak powinniśmy pamiętać, iż Pismo Święte wyraźnie wskazuje, że świadectwo tego większego Eliasza będzie równie nieskuteczne co świadectwo pomniejszego pozaobrazu Eliasza, Jana Chrzciciela. Kościołowi w ciele nie udaje się wyprostować ścieżek Pana na tryumfalne wejście do Jego Królestwa na ziemi. Niektórzy usłyszeli, ale przesłanie całkowicie zawiodło w odniesieniu do ogromnej większości, nawet tych, którzy okazują szacunek i oczekują Królestwa. Niemniej jednak, wszystkie dobre Boskie cele zostaną ostatecznie zrealizowane, z konieczności wprowadzone przez trudności, nieszczęścia, ucisk dla „chrześcijaństwa” pod koniec tego wieku lub czasu „żniwa”, podobne do tych nieszczęść, jakie dotknęły cielesnych Izraelitów, którzy nie byli gotowi na Zbawiciela i „nie rozpoznali czasu nawiedzenia swego” podczas Jego pierwszego przyjścia. Jednak cały ten brak gotowości nie przeszkodzi dziełu Mesjasza. Jak przy swym pierwszym adwencie zgromadził On wszystkich prawdziwych Izraelitów do nowej dyspensacji, tak teraz zgromadzi dla siebie swoje wybrane „malutkie stadko”; Jego Królestwo zostanie ustanowione; będzie panował nad wszystkimi; doprowadzi do wyprostowania każdej krzywej ścieżki; wyrówna ścieżkę prawości i świętości i uczyni z niej „drogę świętą”, uwolnioną od kamieni potknięcia błędu i oszustwa Szatana (Izaj. 35:8‑9). Cała ludzkość doprowadzona do poznania prawdy będzie miała przywilej postępować w czasach restytucji tą wspaniałą drogą posłuszeństwa do chwalebnej doskonałości utraconej dla siebie i swojej rasy przez przestępstwo ojca Adama, ale odkupionej dla Adama i jego rodzaju przez drogocenną krew Chrystusa. Wszelkie ciało ujrzy zbawienie naszego Boga, a wielu z nich będzie mogło w nim uczestniczyć, ponieważ to jest błogosławieństwo, które Bóg zapewnił wszystkim narodom ziemi przez prawdziwe duchowe Nasienie Abrahama – Chrystusa i Jego wybrany Kościół – Gal. 3:16,29.

Wydawać by się mogło, że posługa Jana na początku była dość popularna, mimo jego prawdopodobnie nieogładzonego, „dzikiego” wyglądu i wielkiej prostoty wymowy; przychodziło do niego mnóstwo ludzi; wśród nich byli tacy, którzy Janowi wydawali się być tak niegodni, że nie mógł ich właściwie przyjąć, dopóki nie dali jakiegoś dowodu swej przemiany. To o nich mówi on: „plemię żmijowe” – bardzo ostry język, chciałoby się powiedzieć. Nie powinniśmy rozumieć, że taki język byłby właściwy do naśladowania przez dzisiejszy lud Pański. Mamy raczej przypuszczać, że istniały w tym czasie specjalne warunki, które sprawiły, że ten język był odpowiedni i że Jan, jako prorok, był kierowany przez Boga, udzielając tak ostrej nagany. Lud Pański w Wieku Ewangelii uczony jest czegoś przeciwnego – by mówić z łagodnością, delikatnością, cierpliwością, wytrwałością itd. – „łagodnie nauczając tych, którzy się sprzeciwiają” [2 Tym. 2:25], „zachęcając ze wszelką cierpliwością” [2 Tym. 4:2]. Dzisiejszy lud Pański znajduje się pod ogólnymi wskazówkami Słowa Bożego w odniesieniu do wszystkich swych zachowań i nie może się od nich uchylać, chyba że byłby pod specjalnym Boskim kierownictwem, tak jak dawni prorocy – takim, jakie w obecnym czasie nie jest do tej pory dane nikomu, o ile nam wiadomo.

Kiedy Jan mówi o swoich słuchaczach „uciekających przed przyszłym gniewem”, nie powinniśmy myśleć, że głosił doktrynę wiecznych mąk lub że ludzie w nią wierzyli i że słowa te odnoszą się do tego. Wręcz przeciwnie, nie ma takiej nauki w Piśmie Świętym. „Przyszły gniew”, do którego proroczo nawiązał prorok Jan, był uciskiem, jaki miał nadejść na ten naród, chyba że przyjęliby Mesjasza, który jeszcze nie został im ofiarowany, ale który wkrótce miał się pojawić i na którego pojawienie się mieli się oni przygotować przez prawdziwą pokutę i chrzest. „Przyszły gniew” przyszedł na cały naród z powodu odrzucenia Mesjasza, o czym szczególnie świadczy nasz Pan i apostoł Paweł (zob. Łuk. 21:23; Rzym. 9:22; 1 Tes. 2:16). Srogo zapłonął on przeciwko nim w czasie wielkiego ucisku, który doprowadził do upadku ich narodowej polityki w roku 69‑70 n.e. i znaleźli się pod tym gniewem, niezdolni do ponownego zaistnienia jako naród od tamtego dnia aż do obecnego czasu. W dalszej części lekcji znajdziemy potwierdzenie tej interpretacji „gniewu przyszłego”.

W Janowym głoszeniu była pewna trudność, a mianowicie, że jego słuchacze byli przesiąknięci myślą, iż są oni specjalnie przez Boga, „wybranym” ludem, którego wywyższenie zostało przepowiedziane przez proroków, a ponieważ od tamtej pory nie znalazł się lepszy lud na świecie, było nierozsądne przypuszczać, że Bóg pominąłby to, co najlepsze. Rozumowali, że musi on wziąć niektórych, aby wypełnić swoje obietnice i że byli oni nie tylko najbardziej posłuszni Jego Prawu zewnętrznie, ale także byli naturalnym nasieniem Abrahama, któremu zostały złożone obietnice. Równie zasadniczy sprzeciw wobec nauczania o świętości, czyli całkowitym poświęceniu się Panu, jest takim samym błędem dzisiejszego „chrześcijaństwa”. Fałszywa teoria dotarła do umysłów chrześcijan, co prowadzi ich do przekonania, że świętość nie może być nieodzowna dla łaski Pana. Ich sposób rozumowania jest następujący: Wśród 1,6 mld ludzi na świecie jest tylko około trzystu milionów takich, którzy choćby w najmniejszym stopniu przyznają się do chrześcijaństwa, a to obejmuje wszystkich greckich katolików, rzymskich katolików i to, co biskup Foster (M.E.) określił jako „prążkowane i nakrapiane” z protestantyzmu – niemowlęta i wszyscy. Otóż, mówią, Bóg z pewnością zaplanował mieć niektórych i jeśli weźmie chrześcijan każdego rodzaju, będzie ich miał stosunkowo niewielu, a jeśli powodowała Nim tylko ambicja, by wyprzedzić diabła, nie będzie mógł odrzucić nikogo, kto twierdzi, że jest chrześcijaninem i kto choćby w połowie jest przyzwoity. W konsekwencji rozumują, że świętość dla Pana, uświęcenie myśli, słów i czynów nie może być podstawą Boskiej łaski, gdyż to prowadziłoby do skrajności. Stwierdzenie, że tylko ci, co są „czystego serca, zobaczą Boga” i że „bez świętości nikt nie ujrzy Pana” [Hebr. 12:14] to dla nich stwierdzenia skrajne, które należy pominąć, w przeciwnym razie słowo „świętość” musi być rozumiane tak, jak używano go w dawnych czasach – w bardzo ograniczonym sensie, na określenie kogoś, kto nie jest otwarcie lub brutalnie niegodziwy.

Widzimy, że i pozafiguralny Eliasz dla Żydów napotkał te same trudności, jakie obecnie napotyka pozafiguralny Eliasz, służący nominalnemu duchowemu Izraelowi. Ale zwróćcie uwagę na odpowiedź Jana; podał bardzo surowe warunki: Nie pozwólcie, aby was oszukano myślą, że Bóg jest zmuszony przyjąć takich, jak wy i że w przeciwnym razie Jego słowo byłoby próżne; nie sądźcie, że nie mógłby pozyskać dzieci Abrahama, które byłyby czystsze od was, i że dlatego musi wziąć was; Bóg jest nieograniczony w mocy i nieograniczony w zasobach i jeśli to konieczne, mógłby wzbudzić dzieci Abrahamowi z tych kamieni – z niektórych uważanych przez was za tak dalekich od możliwości bycia dziećmi Abrahama, jakby byli oni tymi kamieniami u waszych stóp. I podobnie odpowiadamy „chrześcijaństwu” dziś – że Bóg całkowicie odrzuca obłudne chrześcijaństwo, reprezentowane przez ogromną większość jego wyznawców, wciąż zaślepione przez boga tego świata i nieświadome prawdziwego charakteru Boga i Jezusa Chrystusa, którego On posłał; ponieważ nie są czystego serca, nie są w pełni poświęceni Panu. Gdybyśmy tak mieli głos donośny jak trąba, by móc powiedzieć milionom nominalnego chrześcijaństwa o prawdziwym stanie rzeczy, a oni, żeby obrzezali uszy, by usłyszeć i poprawić się oraz być przygotowanymi na chwalebne wydarzenia, które teraz mają być wprowadzone – bez konieczności przejścia przez czas wielkiego ucisku. Wszystko, co możemy im zagwarantować, to fakt, że Bóg znajdzie pełną liczbę swoich wybranych i że pełna liczba jest już prawie skompletowana, i że w ogóle jest ich tylko „malutkie stadko”, któremu Ojcu się upodobało dać Królestwo; i że wkrótce wszyscy oni zostaną uwielbieni ze swoją chwalebną Głową i Panem, i że wtedy ustanowione Królestwo zostanie objawione, aby błogosławić wszystkie narody na ziemi. Mimo to głęboko im współczujemy w związku z faktem, że ich stan wymaga wprowadzenia Królestwa w czasie ucisku, jakiego nie było, odkąd istnieją narody, i jakiego dzięki Bogu już nigdy więcej nie będzie (Dan. 12:1; Mat. 24:21).

Jan, kontynuując swój dyskurs, wskazuje żydowskim słuchaczom, że na ich naród przyszedł czas sądu. Siekiera była przyłożona do korzeni drzew; każdy Izraelita, który nie był prawdziwym Izraelitą, miał zostać obalony i wrzucony w „ogień” ucisku, jakim ten wiek i narodowy byt się zakończył. Trzy i pół roku służby naszego Pana wobec narodu żydowskiego i ich ostateczne odrzucenie przez Niego są przedstawione w przypowieści o uschniętym drzewie figowym, zgodnie z powyższym stwierdzeniem Jana (zob. Łuk. 13:6‑9).

Jan najwyraźniej w pewnym stopniu uderzył w strunę strachu, ale użył jej słusznie. Istnieje właściwe ukazanie prawdy i odpowiedni lęk przed Bogiem i Jego odpłatą, którą słusznie należy uświadamiać przestępcy; ale jest to zupełnie coś innego niż terroryzujący strach przed wiecznymi mękami, który dzisiaj odgrywa tak ważną rolę w całym teologicznym nauczaniu, bezpośrednio i pośrednio, i który doprowadził niektórych do szaleństwa, niektórych do sceptycyzmu i niewiary, a ogromnej większości świętych stanął wręcz na przeszkodzie w docenieniu prawdziwego charakteru i planu naszego Boga. Przedstawiajmy nadchodzący gniew zgodnie z prawdą, nie przeinaczając charakteru naszego Boga, bo na pewno Bóg nie uzna za niewinnych tych, którzy bluźnią Jego świętemu imieniu.

Zgodnie z głoszeniem Jana ludzie zaczęli pytać, w jakim kierunku powinni podążać i podsumowując tę kwestię, Jan nauczał, że powinni praktykować sprawiedliwość, miłosierdzie, miłość, hojność; powinni unikać przemocy, wymuszeń itp. i starać się zadowolić tym, co mają. Była to doskonała rada i niewątpliwie ci, którzy z niej skorzystali, mieli odpowiedni stan serca i umysłu, by powitać Pana Jezusa i Jego dobrą nowinę o przebaczeniu grzechów przez Jego krew, aby w ten sposób pojednać się z Ojcem. I podobnie teraz, jeśli ktoś zapyta o nadchodzący ucisk, gniew, który ma nadejść w końcu tego wieku na „chrześcijaństwo” – co mamy zrobić? Odpowiadamy im: Praktykujcie sprawiedliwość, prawdę, pobożność, dobroć, życzliwość, sprawiedliwość, ufność w Panu, starajcie się kroczyć Jego drogami. Albo możemy zacytować im słowa proroka, szczególnie dotyczące tego czasu, a mianowicie: „Szukajcie sprawiedliwości, szukajcie pokory, może ukryjecie się w dniu gniewu PANA” (Sof. 2:3). A ponadto możemy liczyć na to, że ci, którzy szukają sprawiedliwości itd., będą tymi najbardziej gotowymi przyjąć naszego Króla i Jego Królestwo i możemy być pewni, że jeśli w tym czasie żniwa niektórym nie uda się uczynić swego powołania i wyboru pewnym i jeśli okażą się niegodni odłożonych im koron, Pan z przyjemnością wybierze niektórych spośród takich pokutujących poszukiwaczy sprawiedliwości jako zastępców, aby uzupełnić swój wybrany Kościół.

Tak potężne było przedstawienie prawdy przez Jana, że ludzie zaczęli się zastanawiać, czy nie jest on tym, który miał przyjść, Mesjaszem, ale on szybko zdementował ten pogląd, zapewniając, że jest o wiele gorszy od Mesjasza, że jest niegodny zaszczytu uczynienia dla Niego najniższej posługi zdjęcia Mu sandałów. Następnie, dając im krótki wgląd w charakter Mesjasza, zaczął mówić o Jego dziele, że będzie wyższy od niego samego i że ci, którzy Go przyjmą, również otrzymają wyższy chrzest: „On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem” – niektórzy z nich (nieliczni) duchem świętym, reszta (masa) ogniem – sądem wielkiego czasu ucisku, który zniszczył ich narodowe życie i życie osobiste wielu.

Zilustrował im tę sprawę, wskazując, że osiągnęli czas żniwa swojego wieku i że teraz należy się spodziewać oddzielenia – oddzielenia prawdziwej pszenicy od plew; przedstawił też dzieło naszego Pana w Izraelu jako pracę żniwiarza, który odwiewa „pszenicę”, uwalniając ją od „plew”. Jak wymowny był to obraz! Jak prawdziwe były fakty! Nasz Pan rzeczywiście zgromadził z tego narodu całą prawdziwą „pszenicę”, możemy być pewni, że nie zginęło ani jedno ziarno. Cała ta pszenica została zgromadzona w Jego spichlerzu, w miejscu bezpieczeństwa, do wyższej dyspensacji, stanowiąc początek lub pierwszych członków Kościoła Wieku Ewangelii. To właśnie na tę klasę pszenicy wylany został w dniu Pięćdziesiątnicy duch święty i od tego czasu przebywa w tym prawdziwym Kościele. Po oddzieleniu (odwianiu) „pszenicy” i zgromadzeniu w spichlerzu oraz chrzcie świętego ducha, we właściwym czasie „plewy” tego narodu zapłonęły ogniem nieugaszonym – w czasie ucisku, którego nic nie mogło zatrzymać ani mu przeszkodzić. Należy pamiętać, że podjęte zostały różne kroki, aby utrudnić zniszczenie narodu izraelskiego, ale wszystko zawiodło. Nawet cesarz rzymski pragnął zachować naród i ustanowić tam porządek, a armia rzymska nie przyszła ich zniszczyć, lecz ustanowić pokój pośród nich; ale Pan oświadczył, że ogień ucisku, który On rozniecił, nie może być ugaszony żadną mocą, aż wykona swoje dzieło w pełni; i tak się stało.

Podobnie będzie z obecnym wielkim ogniem, którym zakończy się ten Wiek Ewangelii i w który zostanie wrzucona klasa „kąkolu” chrześcijaństwa; nie będzie to całkowite zniszczenie życia (pomimo tego, że wiele istnień zginie w wielkim ucisku Dnia Gniewu), ale całkowite pochłonięcie ziemskich rządów i kościelnictwa w ogniu anarchii. Nic nie ugasi tego ognia ani nie przeszkodzi takiemu całkowitemu zniszczeniu obecnych systemów. Ale chwała Bogu, że kiedy ten ogień strawi ściernisko – fałsz oraz oszustwa obecnych instytucji, przygotuje to drogę do wielkiego błogosławieństwa, które On zaplanował i zapewnił w swoim nadchodzącym Królestwie. Do tego „ognia” i błogosławieństwa, jakie po nim nadejdzie, nawiązuje szczególnie Sof. 3:8‑9.

Zion’s Watch Tower, 15 stycznia 1900, R-2562

Poprzednia strona Następna strona