Czasopismo

Czas jest krótki

„Mówię to, bracia, ponieważ czas jest krótki. Odtąd ci, którzy mają żony, niech żyją tak, jakby ich nie mieli; ci, którzy płaczą, jakby nie płakali; ci, którzy się radują, jakby się nie radowali; ci, którzy kupują, jakby nie posiadali; a ci, którzy używają tego świata, żeby nie nadużywali. Przemija bowiem postać tego świata” – 1 Kor. 7:29‑31

Wielkim błędem, a jednak bardzo powszechnym, jest bezkrytyczne stosowanie nauki apostoła Pawła zarówno do świata, jak i Kościoła. Należy pamiętać, że apostoł zwraca się wyłącznie do Kościoła jako do osobliwego ludu, oddzielonego od świata, z nadziejami i celami, obecnymi warunkami i przyszłym przeznaczeniem, całkowicie odmiennymi od osób ze świata, chociaż członkowie Kościoła zdają się być tacy sami jak inni ludzie. Wydawałoby się rzeczywiście dziwne, gdyby taka klasa nie wymagała specjalnych instrukcji.

Na skutek błędnego wrażenia, że te i inne nauki apostoła były przeznaczone jednakowo dla wszystkich, Paweł jest ogólnie uważany za ekstremistę oraz za nauczyciela, który choć był dobry pod pewnymi względami, miał swoje osobliwości, które nadawały koloryt jego naukom i które w związku z tym powinny być do pewnego stopnia przyjmowane z pewnym marginesem. Paweł był rzeczywiście człowiekiem o wyraźnych osobistych cechach szczególnych i dlatego był odpowiednim narzędziem i wybranym naczyniem do wykonania największego dzieła, jakiego kiedykolwiek miał przywilej dokonać jakiś człowiek, z wyjątkiem „człowieka Chrystusa Jezusa”. Był człowiekiem wiernym swoim przekonaniom, niestrudzonym w energii i pełnym gorliwości – jednym z cichych, który – będąc powołany przez Pana w okolicznościach, gdy gorliwie prześladował świętych, postrzegając to naprawdę jako pełnienie służby Bożej – pokornie zapytał: „Panie, co chcesz, abym czynił?”. A to, co Pan mu nakazał, uczynił natychmiast, nie tracąc czasu na radzenie się ciała i krwi.

Ale to nie były jedyne osobliwości, które wpłynęły na nauczanie Pawła. Dzięki łasce Bożej Paweł został porwany (w duchu, to znaczy mentalnie) do raju, do trzeciego nieba, nowej dyspensacji lub królestwa Bożego, gdzie widział rzeczy mające nadejść, których wówczas nie wolno było wyraźnie wypowiadać, gdyż jeszcze nie nadeszła pora. Szerokie spojrzenie na Boży plan, dane apostołowi w ten sposób, pozwoliło mu uświadomić sobie rzeczywistą pozycję świętych i doniosłe sprawy związane z ich rozwojem jako członków Ciała Chrystusowego. Tak, już u zarania historii Kościoła dzięki szczególnej łasce Bożej Pawłowi było dozwolone poznać to, co teraz przynależy do wszystkich świętych, to znaczy plan Boży obejmujący wieki przeszłe i przyszłe. Mając taką wiedzę, był on w stanie prowadzić Kościół przy pomocy swego nauczania przez cały wiek – od początku aż do końcowych dni jego biegu, aż do momentu, gdy zostanie przedstawiony swemu Panu jako czysta dziewica uznana za godną, by być Jego Oblubienicą. W tym wielkim dziele przygotowania Oblubienicy do małżeństwa mieli przywilej uczestniczyć różni apostołowie i prorocy, ale Paweł był w ten sposób bardziej uhonorowany niż ktokolwiek inny.

Ponieważ teraz mamy przywilej patrzeć z tego samego poziomu świadomości – gdy nadszedł właściwy czas – możemy dostrzec stosowność nauczania Pawła, które jest w doskonałej zgodzie z Bożym planem i celem dla świętych, chociaż innym musi się wydawać skrajne. Będąc spłodzonymi do nowej natury, nie mogą już oni żyć według starej. Powinniśmy teraz żyć nie jak ludzie, koncentrując swe zainteresowania, uczucia, nadzieje i cele na rzeczach ziemskich i dążąc do nich, ale jako nowe stworzenia, których jedynym zainteresowaniem i troską jest popieranie spraw królestwa niebieskiego.

Główną pracą w interesie królestwa niebieskiego w obecnym wieku jest wybór i rozwój Kościoła, który ma stanowić grono przedstawicieli Bożych dla oświecenia, nawrócenia i błogosławienia świata w nadchodzącym wieku. Dlatego najważniejszą pracą, na rzecz której należy teraz skierować wszelkie ziemskie rozważania, jest poszukiwanie i głoszenie ewangelii cichym, chociaż jest ich niewielu, oraz zachęcanie ich, wzmacnianie i pomaganie im w każdy możliwy sposób, aby ich wybór uczynić pewnym.

Odnośnie tego wielkiego dzieła przypomina się nam, że czas jest krótki i jeśli chcemy mieć w nim udział, musimy odsuwać ziemskie przeszkody i poprawiać się z każdą mijającą godziną, bo już niedługo nasza okazja przeminie. Zastanów się przez chwilę, jak bardzo krótka jest sposobność, którą jako jednostka posiadasz, aby pełniej uświadomić sobie konieczność pośpiechu i pracowitości w służbie. Odejmij z krótkiej przestrzeni twojego obecnego życia minione lata, zanim doszedłeś do poznania prawdy i poświęciłeś swoje życie na służbę Bogu, a potem schyłkowe lata życia, kiedy wzrok słabnie, a sił fizycznych coraz bardziej ubywa, następnie policz czas i siły, które trzeba poświęcić na dostarczanie rzeczy potrzebnych do zaspokojenia doczesnych potrzeb nas samych i tych, którzy są od nas zależni – to, przy największej oszczędności czasu, ile pozostało na wielkie dzieło, któremu się poświęciliśmy? Gdy to naprawdę sobie uświadomimy, jakże wydaje się go niewiele! Zaprawdę, Paweł ma tutaj rację – czas pozostały na służbę jest niezwykle „krótki” i wypada, aby święci zdecydowanie odsuwali przeszkody i pokonywali trudności, jeśli mają z powodzeniem biec po nagrodę lub dokonać czegokolwiek ku chwale Mistrza albo okazać swoją miłość i uznanie dla dobrej nowiny, dmąc w trąbę prawdy dla współpielgrzymów.

Czas jest zbyt krótki, aby ci z nas, którzy mają żony, żyli tak, jakby ich nie mieli. Ambicją świętych nie powinno być zakładanie ziemskich domów i wychowywanie ziemskich rodzin, co jest powszechnie uważane za główną sprawę życia. Zalecenie, by wzrastać, rozmnażać się i napełniać ziemię, zostało dane naturalnemu człowiekowi, ale nie malutkiemu stadku, nowym stworzeniom, uczestnikom boskiej natury. Ich misją nie jest pomóc ludziom na ziemi, ale pomóc w doprowadzeniu do duchowego narodzenia nowych stworzeń o boskiej naturze – malutkiego stadka – spłodzonych z niebiańskich obietnic. A ponieważ czas na tę pracę jest krótki, nie mogą sobie oni pozwolić na dalsze obciążanie się przez powiększanie swoich ziemskich trosk. Idea poświęcenia życia na służbę Bogu, a następnie kontynuowania jej rok po roku nie pozwala na wiązanie się i obciążanie troskami i obowiązkami o charakterze ziemskim, od których, raz zaangażowani, nie śmiemy się uchylać, a które wraz z rosnącymi i niezbędnymi wymaganiami będą pochłaniać coraz więcej naszego czasu i myśli, troski i uwagi. Takie podejście byłoby po prostu niedorzeczne i całkowicie niezgodne z naszym przymierzem. Nie byłoby to naśladownictwem ani Pana, ani Jego najwierniejszego apostoła.

Jezus powiedział, że zakończył dzieło, które Mu powierzono podczas Jego pierwszego przyjścia. A jak On prowadził swoje życie? Spędził je na wybieraniu, nauczaniu, ćwiczeniu i rozwijaniu małej i pozornie nieistotnej grupy mężczyzn i kobiet mających stanowić zaczątek Kościoła, który pod Jego przyszłym kierownictwem i opieką zostanie w pełni rozwinięty i udoskonalony. Nie obarczał się troskami tego życia i pozwolił, by Jego specjalna praca przy każdej okazji jak najlepiej i bez reszty pochłaniała czas, który można było „odkupić” od rzeczy ziemskich. Przeważającej liczby ludności na ziemi nie uważał On za pole swojej pracy. Nie jest to też misją tych, którzy podążają Jego śladami.

Dzięki jasnemu wglądowi w Boży plan i uświadomieniu sobie wagi wielkiego dzieła, jakie jest przygotowywane, rada Pawła, by osoby niezwiązane pozostały w takim stanie, żeby mogły w ten sposób bez przeszkód oddać się służbie dla Pana i aby małżonkowie nie zwiększali swych ziemskich trosk, a tym samym utrudniali sobie drogę, pomniejszając swe sposobności do służby, jest aktualna i ważna oraz w doskonałej harmonii z przykładem i nauką Pana (Mat. 19:12), którego on również tak ściśle naśladował.

Nikt nie powinien jednak popełniać błędu, przypuszczając, że obowiązki rodziny już posiadanej mogą zostać zignorowane lub zaniechane; przeciwnie, jest napisane, że kto nie dba o swoich, jest gorszy od niewierzącego i zaparł się wiary (1 Tym. 5:8).

Światowi i letni chrześcijanie są całkowicie nieświadomi wielkiego dzieła wobec świętych, czy to przyszłego, czy obecnego, i dlatego nasza praca wydaje im się nieważna i głupia – uważają ją za stratę energii. Ale nie wolno nam ani przez chwilę patrzeć na to z ich punktu widzenia. Ta praca, choć może wydawać się nieznacząca w oczach innych, a nawet nam samym jej obecne rezultaty mogą wydawać się skromne, jest najwspanialszą działalnością, w którą ktokolwiek kiedykolwiek miał przywilej się zaangażować. Dopiero wieczność odsłoni światu jej wielkość i znaczenie, a także i nam pozwoli ją sobie w pełni uświadomić.

Co więcej, mamy powiedziane, że ponieważ czas jest krótki, ci, którzy płaczą, powinni być tacy, jakby nie płakali, a ci, którzy się radują, jak gdyby się nie radowali, ci zaś, którzy kupują, jak gdyby niczego nie nabywali. Możemy mieć i mamy, wraz z całą ludzkością, powody ziemskiej natury zarówno do płaczu, jak i do radości, ale nie powinniśmy pozwalać, by czy to radość, czy smutek czyniły nas niezdolnymi do pracy bądź też odwracały od niej zainteresowanie i osłabiały wysiłek w nią wkładany. Możemy jednak radować się zawsze w Panu, wiedząc, że we właściwym czasie wszystkie łzy zostaną otarte i że przelotne ziemskie radości ustąpią miejsca pieśniom wiecznej radości, która z czasem stanie się udziałem każdego człowieka. A ci, którzy nabywają bogactwa lub dobra, nie powinni uważać tego, co nabywają, za swoją własność lub jako zaspokajanie własnej pychy lub chęci pokazania się, ale jako coś należącego do Pana, coś, co dodatkowo On im powierzył do wykorzystania w Jego służbie. Gdyby raz w pełni uświadomili sobie, że każdy zysk jest własnością Pana, a nie ich, że ich czas, wpływ i talent, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość są poświęcone, uwolniłoby ich to od wielu sideł, jakich są celem – „niektórzy, pragnąc ich [pieniędzy], zboczyli z drogi wiary i poprzebijali się wieloma boleściami” (1 Tym. 6:7‑12).

W końcu, chociaż z konieczności zajęci sprawami tego życia i zagospodarowaniem pojawiających się przychodów, nie powinniśmy wykraczać poza sprawiedliwe korzystanie z nich dla siebie, jak przystoi świętym. Zdobywaj rzeczy uczciwe, skromne i dogodne dla doczesnych potrzeb, a potem nie myśl o nich dalej. Chociaż poświęciliśmy siebie i wszystkie nasze dobra, które nabyliśmy lub możemy nabyć, Panu, On pozwala nam użytkować pewną część z nich na nasze doczesne potrzeby – w zgodzie z naszym przymierzem, tylko to jest „właściwym korzystaniem” z dóbr ziemskich.

O, jak wąska jest droga, którą muszą kroczyć święci podążający śladami Mistrza! Na każdym kroku wymaga ona samozaparcia, ale Jezus powiedział: „Kto nie bierze swego krzyża i nie idzie za mną, nie jest mnie godny” [Mat. 10:38]. Jeżeli nie możemy udowodnić naszej miłości do Pana, uczestnicząc w ten sposób w Jego samozaparciu i wyrzeczeniach, nie należymy do klasy, którą On pragnie uczynić swoją Oblubienicą. Nikomu nie będzie łatwo wytrwać do końca, ale błogosławiony jest ten, kto to uczyni. Jeśli będziemy patrzeć na to, co za nami, pielęgnując stare ambicje i dawnego ducha, który kiedyś nas popychał, przetrwanie naszych prób stanie się trudniejsze albo i niemożliwe. Posłuchajmy więc rady apostoła i – zapominając o rzeczach, które są za za nami – szukajmy nowych zwycięstw nad światem, ciałem i diabłem. Idźmy naprzód do nagrody naszego wysokiego powołania, które jest od Boga przez Chrystusa Jezusa. A pamiętając, że czas jest krótki, spieszmy się, aby lepiej wykorzystywać przemijające okazje do tak wspaniałej i błogosławionej służby.

Zion’s Watch Tower, luty 1887, R-900

Poprzednia strona Następna strona