Czasopismo

Żenić się, czy nie?

Zostaliśmy poproszeni o opublikowanie poniższego listu dotyczącego małżeństwa, w nadziei, że może on być pomocny dla tych, którzy rozważają ten temat.

„DROGA SIOSTRO! Ponieważ Twoje zachowanie w stosunku do mnie nie jest takie jak wcześniej, lecz mijasz mnie i wydajesz się celowo unikać kontaktu ze mną, zacząłem myśleć, że możesz mieć jakieś nieprzychylne uczucia wobec mnie ze względu na decyzję, jaką podjąłem, albo z powodu czegoś, co być może powiedziałem. Jeśli wyrządziłem Ci jakąkolwiek krzywdę, proszę Cię o wybaczenie.

Mogę współczuć razem z Tobą, ponieważ ja także toczę walkę z upadłym ciałem, dlatego powiem Ci, co sądzę i jak się zapatruję na kwestię małżeństwa w tych ostatnich chwilach czasu Żniwa, a także jak, dzięki łasce Pana, znajduję siłę.

Ta sprawa powinna być przez nas rozpatrywana tylko z punktu widzenia nowego umysłu i tak właśnie czyniąc, dochodzę do wniosku, że jest to największa pomoc w powstrzymywaniu ciała, aby nie narzucało mi swojej woli według cielesnych wzorców.

Najwięcej uwagi w naszych umysłach powinniśmy też poświęcać nieustannej duchowej trosce o siebie samych i o innych; pytam więc samego siebie: Jak mogę pomóc siostrze duchowo poprzez związek ciała? W jaki sposób pomoże to tej siostrze lub mnie samemu kierować nasze uczucia ku rzeczom, które są w górze? Czy tym, czego pragnę, jest społeczność z tą siostrą? Jeśli tak, to czy nie mógłbym tego mieć bez małżeństwa? Jeśli nie zawsze osobiście, to czy nie mógłbym tego osiągnąć za pomocą korespondencji i w ten sposób pomóc i zachęcić siostrę duchowo, a tym samym rozwijać charakter?

Naszym zadaniem jest krzyżować skłonności upadłego ciała, które są samolubnymi pragnieniami; mamy podbijać ciało i nie poddawać mu się, ponieważ teraz kroczymy w nowości żywota i znamy braci nie według ciała, ale według ducha – „Nie masz mężczyzny ani kobiety, albowiem wy wszyscy jedno jesteście w Jezusie Chrystusie”. Niech nasza miłość będzie czystą, świętą, braterską miłością.

Uważam, że wielką pomocą jest „Ślub Panu”, zwłaszcza fragment: „Wola Twoja niech się wypełni w śmiertelnym ciele moim”. Jaka jest wola Pana? W jakim celu zostało dane zróżnicowanie płci? Myślę, że po to, aby napełnić ziemię, aby ją zaludnić, a kiedy cel ten będzie osiągnięty, podział na płeć zniknie.

Zdaję sobie sprawę, że wśród aniołów nie ma zróżnicowania płci i że taki będzie również przyszły stan ludzkości, pytam więc samego siebie, czy w tym momencie – pod koniec naszej pielgrzymki – powinienem ulec, czy też będę bardziej podobał się Panu, gdy rozwinę w sobie teraz charakter w zgodzie z naszym przyszłym stanem, nie tylko kierując swoje uczucia ku rzeczom w górze i kształtując nowy umysł, ale także przezwyciężając pragnienia mojego ciała.

Chociaż te ziemskie ciała mają nam służyć, dopóki jesteśmy po tej stronie zasłony, nie powinny one być przez nas używane jako narzędzia służące grzechowi i upadłym skłonnościom.

Apostoł powiedział, że nie popełniamy grzechu zawierając małżeństwo, jednak wówczas musimy to pogodzić z obowiązkiem wykonywania woli Ojca oraz właściwym spełnianiem swoich funkcji, lub zachować wstrzemięźliwość, ale to – jak stwierdzają ci, którzy przeszli przez to doświadczenie – jest niemożliwe ze względu na upadłe i zdegradowane ciało.

Najlepszym wyjściem jest prosić o siłę i łaskę i zastosować się do rady, jaką dał nam św. Paweł: „Każdy w tym powołaniu, w którym powołany jest, niech zostaje”. Czyniąc tak, z pewnością otrzymamy błogosławieństwo, być może większe niż się spodziewamy. To może zaskarbić nam koronę, podczas gdy nieprzestrzeganie tej zasady może przeszkodzić nam w jej zdobyciu i w ten sposób staniemy się członkami Wielkiego Grona.

Samotna osoba, kiedy się poświęca, zgadza się oddawać dla Pana więcej czasu, niż może to zrobić osoba, która posiada współmałżonka. Uświadomiwszy to sobie, czy byłoby rzeczą właściwą dla mnie, gdybym zabrał z powrotem trochę tego czasu, jaki poświęciłem dla Pana, i dał go komuś innemu? Czy gdybym tak zrobił, podobałbym się w tym Panu?

Czy znany jest mi jakiś przykład, kiedy brat lub siostra odnieśli duchową korzyść ze związku? Zapewne wiem o kilku takich przypadkach, ale – jak powiedział św. Paweł – „kto nie ma żony, stara się o rzeczy Pańskie, jakoby się podobał Panu; ale kto się ożenił, stara się o rzeczy tego świata, jakoby się podobał żonie”.

Ta myśl sama w sobie może nasuwać mi wniosek: Być może potrzebuję takich właśnie doświadczeń, właśnie takich zmagań z ciałem, aby się udoskonalić. Na to odpowiadam: Jeśli tak, pozostawię w rękach Pana to, czy mi je da, i nie będę próbował Mu w tym pomóc, sam na siebie nakładając prześladowania. On bowiem najlepiej wie, czego mi trzeba. Będę się więc starał, aby Mu się podobać, pamiętając, że „posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara”.

Mamy polecenie, aby prostować ścieżki dla swoich nóg, a podobnie jak cielesny człowiek może biec tym szybciej, im mniejszy ciężar dźwiga, tak i człowiek duchowy. Dlaczego miałbym na swoją własną ścieżkę rzucać dodatkowe kamienie i przeszkody i w ten sposób sam sobie utrudniać bieg?

Spoglądając na to z mojego osobistego punktu widzenia, pytam samego siebie: Czy ten związek mógłby pociągnąć dwie osoby do pracy Pańskiej? Czy też odciągnąłby od niej obydwoje, w tym sensie, że uniemożliwiłby siostrze lub mnie, lub obojgu, zaangażowanie się w pracę Pańską obecnie lub w przyszłości?

Ponieważ jestem obarczony zobowiązaniami wobec tych, którzy są ode mnie zależni, nie pozwala mi to teraz podjąć działalności kolportażowej, pytam więc samego siebie: Czy powinienem dokładać sobie jeszcze więcej zobowiązań i zniewalać też siostrę, uniemożliwiając jej aktywną służbę, teraz lub w przyszłości, i sprawiać, że będzie ona zużywać swój poświęcony czas w służbie dla mojego ziemskiego ciała? „Drogoście kupieni; nie bądźcie niewolnikami ludzkimi.”

Gdyby Pan uznał, że należy mi dać wolność decydowania, to patrząc pod tym kątem, powinienem zadać sobie pytanie, czy mam wystarczająco dużo środków finansowych dla dwojga albo czy jestem w stanie zarobić tyle, by starczyło bez pomocy siostry, gdyby z jakiejś przyczyny nie mogła swoją pracą dokładać się do utrzymania. A gdybym stał się niezdolny do pracy, czy ona nadal by pracowała? Czy wspólnego dochodu wystarczy nam, by związać koniec z końcem, czy musielibyśmy oboje opuścić pracę Pańską, a ja byłbym zmuszony zaangażować się w coś innego, jak miało to miejsce w przypadku innych osób, a to spowodowałoby utratę błogosławieństw i przywilejów nie tylko dla mnie, ale – za co byłbym odpowiedzialny – również dla siostry?

Skąd mam wiedzieć, czy oboje wytrwamy w tych ostatnich chwilach próby? Znam tylko jeden przykład, w którym – kiedy jedna z osób pozostających w związku została ogarnięta przez błąd, druga pozostała wierna Panu, a małżeństwo się rozpadło. We wszystkich innych przypadkach, o ile wiem, obydwie osoby upadły. Dlatego nie uważam za wskazane, aby podejmować ryzyko i wystawiać na szwank swoje chrześcijańskie dobro lub dobro siostry. Jeśli istnieje cień możliwości, że przez to nie uczyniłbym swojego „powołania i wybrania pewnym”, powiem sobie – dzięki Pańskiej łasce i sile – „Nie rób tego”.

Wiemy, że Szatan jest zawsze gotowy dostarczyć nam niezliczonych wymówek w tym temacie, a jeśli ich szukamy, potrafi podać taką (nawet za pośrednictwem jakiegoś brata lub siostry), którą będziemy w stanie zaakceptować.

Jeden brat ma na tę kwestię taki pogląd, że poszukując rady w pewnych sprawach, możemy ją otrzymać od tych, którzy nie są zdolni udzielać rad „maluczkiemu stadku”, ponieważ przypuszczalnie są lub staną się członkami Wielkiego Grona.

Analizując każdą myśl, słowo i czyn, dochodzę do wniosku, że nie powinno być w nas miejsca na samolubne pragnienia, a jeśli nie dopuszczamy złych myśli do siebie, nie mogą się one przerodzić w złe czyny.

Czas jest taki krótki! Liczymy już nie lata, ale tygodnie i dni. Na konwencji w Mountain Lake Park wspomnieliśmy, że zostało już tylko około 150 tygodni, dopóki ostatni członek „maluczkiego stadka” nie przejdzie za wtórą zasłonę, a część tego czasu już upłynęła.

Modlę się do Pana, aby unieważnił te słowa, gdyby nie były one w pełni zgodne z nowym umysłem lub z Jego wolą.

Módl się za mną, droga siostro, abym stał się zwycięzcą, tak, więcej niż zwycięzcą.

Chrześcijańskie pozdrowienia od Twojego brata i współtowarzysza na wąskiej ścieżce,

…………………….”

Pomimo dobrych argumentów, jakie zostały w tym liście przedstawione, nie możemy zapominać o drugiej stronie tej kwestii, którą objaśnia Apostoł. Każdy ponosi odpowiedzialność za swoją własną decyzję odnośnie tego, czy wstąpić w związek małżeński, czy nie. Niektórzy wyobrażają sobie związek właśnie tak, jak to zostało opisane powyżej, ale dla innych, równie sumiennie podchodzących do tematu, może on wyglądać zupełnie inaczej. Niech każdy będzie w pełni utwierdzony w swoim własnym rozumowaniu.

Jesteśmy przekonani, że ci, którzy nie potrafią całkowicie rozstrzygnąć tej kwestii i zająć zdecydowanego stanowiska, i przez to postanowili się nie wiązać, mogliby równie dobrze stanąć po drugiej stronie i się ożenić. Nic bardziej nie szkodzi duchowości niż niezdecydowanie, chwiejność, letniość. Nie lekceważcie swoich ziemskich uczuć ani uczuć innych. Rozstrzygajcie problemy od razu i stanowczo, tak jak będzie według was najlepiej dla chwały Pana – w największej harmonii z Boską wolą. Działajcie zgodnie z tą decyzją i odsuwajcie od siebie wszystko, co jest przeciwne, tak abyście mogli oddać Panu to, co macie najlepszego. Decyzja, stanowczość, pomoże w rozwijaniu charakteru. Chwiejność podkopuje dobry charakter.

The Watch Tower, 15 stycznia 1912, R-4959

Poprzednia strona Następna strona