Czasopismo

Święto Szałasów

– Jan 7:37‑46 – 5 MARCA 1905 –

„Nikt nigdy nie mówił tak, jak ten człowiek” – Jan 7:46.

Dwa wielkie święta żydowskie to: Święto Paschy, od piętnastego do dwudziestego drugiego dnia pierwszego miesiąca, i Święto Szałasów (mieszkanie w kuczkach), od piętnastego do dwudziestego drugiego dnia Tiszri, siódmego miesiąca, co wypada około 1 października, choć dokładne daty się zmieniają w zależności od kalendarza żydowskiego, który został wyznaczony na podstawie czasu księżycowego. Te dwa wielkie święta dzieliły rok żydowski i były to wspaniałe okazje, w których ludzie z całego królestwa mieli odwiedzić Jerozolimę, stolicę, spędzić tydzień we wspólnocie, dziękując Panu i składając Mu śluby. Te dwa święta reprezentują początek roku: jedno roku obywatelskiego, drugie roku religijnego, ale oba można nazwać religijnymi w tym sensie, że cały rząd narodowy opierał się na fundamencie religijnym. Izrael był narodem Bożym, a jego prawa pochodziły od Niego.

Każde z tych świąt miało swoistą ofiarę religijną, wskazującą na naszego Pana i Jego ofiarę oraz na Kościół Wieku Ewangelii, Jego ciało. Święto Paschy na początku roku było rocznicą wyzwolenia z Egiptu. Baranek paschalny przedstawiał Chrystusa, naszą ofiarę paschalną, zaś święto następujące po nim – wolność, radość i błogosławieństwa, które przyszły na cały lud Pański, którego ominęła śmierć dzięki wierze w Jego krew. Święto jesienne obchodzono w związku z Dniem Pojednania i jego ofiarami za grzechy, które wyobrażały lepsze ofiary tego Wieku Ewangelii i ostateczne przebłaganie za grzechy całego świata, a w konsekwencji ostateczne usunięcie klątwy, którą ludzkość jest wciąż obciążona. To święto zostało ustanowione na pamiątkę czasu, gdy Izrael przechodził przez pustynię do ziemi obietnicy. Upamiętniało ono życie na pustkowiu i wejście do Kanaanu, gdzie mieli przywilej cieszyć się swoim dziedzictwem i mogli zamieszkiwać w bardziej solidnych domostwach. W istocie było to święto Nowego Roku i rodzaj dziękczynienia za zbiory i żniwa roku. – 2 Mojż. 23:16; 3 Mojż. 23:33‑44.

CELEBROWANIE ŚWIĘTA SZAŁASÓW

Zwyczajowe postępowanie ludu przy tej okazji tak zostało opisane przez Edersheima i innych:

„W Jerozolimie wszędzie budowano szałasy – na dworze i na dachach, na ulicach i na placach. Te altany lub budki były zrobione z gałęzi drzew – palm, sykomor, oliwek, sosen, wierzb itp. Nikt nie mieszkał w domu, wszyscy przebywali w tych szałasach – mieszkańcy miasta i tłumy z całego kraju. Zapominano na chwilę o wszelkich różnicach pozycji, wszystkich podziałach między bogatymi a biednymi, jako że każdy mieszkał w tak samo dobrym mieszkaniu jak jego sąsiad.

Każdego ranka radosna procesja z muzyką schodziła do sadzawki Siloam i czerpano wodę do złotego dzbanka, z którego była ona wylewana na ołtarz pośród śpiewów alleluja.

W nocy cztery złote kandelabry, każdy z czterema złotymi czaszami na światło, stały na środku dziedzińca, a emanujące z nich światło było widoczne w całym mieście. Wokół tych świateł pobożni mężczyźni tańczyli przed ludem, z zapalonymi pochodniami w rękach, śpiewając hymny i pieśni uwielbienia, podczas gdy Lewici, którzy stali na piętnastu stopniach prowadzących na dziedziniec dla kobiet w świątyni i odpowiadających piętnastu psalmom stopni (Psalmy 122‑134), akompaniowali pieśniom muzyką instrumentalną.

Oświetlenie świątyni było symbolem światła, które miało przyświecać z wnętrza świątyni w ciemną noc pogaństwa. Potem, wraz z pojawieniem się jutrzenki, rozbrzmiewały srebrne trąby kapłanów, armii Bożej, jako że ruszała ona przy dźwięku odświętnych trąb i z wołaniem, by obudzić śpiących i wznieść uroczysty protest przeciwko pogaństwu.

Przypuszcza się, że w ostatni wieczór święta, kiedy miało zniknąć wspaniałe światło tej wielkiej iluminacji, Chrystus zwrócił uwagę na siebie: ‘Ja jestem światłością świata’ (Jan 8:12), która ma świecić wiecznie i oświecać nie tylko świątynię i święte miasto, ale cały świat” jako „słońce sprawiedliwości”.

WIELKI DZIEŃ TEGO ŚWIĘTA

Ostatni z tych siedmiu dni święta był zwany „wielkim dniem”. To w nim świąteczne uroczystości i radość osiągały punkt kulminacyjny. Ponownie sięgamy do opisu Edersheima i innych, jak następuje:

„Zgodnie z żydowską tradycją słup obłoku w dzień i ognia w nocy, symbolizujące obecność i kierownictwo Boga, najpierw ukazał się Izraelowi piętnastego dnia Tiszri, pierwszego dnia święta. Tego dnia Mojżeszowi było powiedziane, żeby zszedł z góry i oznajmił ludowi, że przybytek Boga ma być wzniesiony pośród nich. Zauważamy, że poświęcenie świątyni Salomona i zstąpienie na nią chwały Szekina miało miejsce podczas tego święta (1 Król. 8; 2 Kron. 7).

Ostatni wielki dzień święta był punktem kulminacyjnym całej tej symboliki. Wcześnie rano ludzie z rajskim jabłkiem (pomarańczą) w lewej ręce i gałęziami w prawej maszerowali w rytm muzyki podczas procesji prowadzonej przez kapłana, który niósł złoty dzban, aby zaczerpnąć wody z sadzawki Siloam, na południe od świątyni. Kapłan napełniał złoty dzban w tym źródle i niósł go z powrotem na dziedziniec świątyni, pośród okrzyków tłumów i odgłosów cymbałów i trąb. Powrót był zaplanowany dokładnie tak, by procesja nadchodziła wtedy, gdy inni kapłani składali ofiary na ołtarzu całopalenia pod koniec zwykłego nabożeństwa.

Przez siedem dni codziennie kapłan obchodził ołtarz, mówiąc: ‘O, teraz uczyń zbawienie, Jah! O, Jah, daj dobrobyt!’. Ale siódmego dnia okrążali siedem razy, pamiętając, jak mury Jerycha upadły w podobnych okolicznościach, i przewidując, że dzięki bezpośredniej interwencji Boga mury pogańskie upadną przed Bogiem, a świat stanie otworem przed Jego ludem, żeby wszedł i posiadł go.

Następnie wodę wypełniającą złoty dzban wylewano na ołtarz. Ceremonię tę uznawano za niezwykle ważną i najwyraźniej symbolizowała ona wylanie ducha świętego. Natychmiast po wylaniu wody śpiewano Hallel. Składa się on z Psalmów 113‑118. Śpiewano je, odpowiadając, przy akompaniamencie fletu. Gdy Lewici intonowali pierwszą linię psalmu, ludzie ją powtarzali, podczas gdy na każdą z pozostałych linii odpowiadali: Alleluja Jah (Chwała Panu). Następnie kapłani trzykrotnie dęli w srebrne trąby”.

JEZUS NA ŚWIĘCIE

Nasza lekcja dotyczy ostatniego Święta Szałasów, w którym uczestniczył nasz Pan – tego, które miało miejsce zaledwie sześć miesięcy przed ukrzyżowaniem. W poprzedniej lekcji widzieliśmy, że nakarmienie pięciu tysięcy miało miejsce w czasie, gdy wielu z nich było w drodze do Jerozolimy na Święto Paschy, tak więc obecna lekcja ma miejsce co najmniej sześć miesięcy później – być może rok i sześć miesięcy później, ponieważ najwyraźniej upłynął znaczny czas, w którym nasz Pan „nie chciał (...) przebywać w Judei, bo Żydzi szukali sposobności, aby go zabić” [Jan 7:1].

Przy okazji tego święta wielu zastanawiało się, czy Jezus weźmie w nim udział, ponieważ wydaje się, iż wiele ludzi dobrze rozumiało, że arcykapłani są tak zazdrośni wobec Pana, tak zawistni, tak zgorzkniali, że zagrażało to Jego życiu. Jakkolwiek nasz Pan zdawał sobie sprawę, że Jego życie było pod Boską ochroną, aż nadejdzie Jego „godzina”, niemniej wydaje się, że nie kusił opatrzności, niepotrzebnie narażając się na niebezpieczeństwo, ale raczej obierał taki kierunek postępowania, na jaki pozwalały okoliczności. Dlatego też upomniał swoich uczniów: „A gdy będą was prześladować w tym mieście, uciekajcie do innego” [Mat. 10:23].

Kontekst wskazuje, że w tym czasie niektórzy bracia naszego Pana (prawdopodobnie Jego kuzyni, ponieważ kuzyni w tym czasie byli nazywani „braćmi”) zdawali się wątpić w Jego mesjańską godność i namawiali Go, aby poszedł do Jerozolimy i wykonał swoje potężne dzieła tam, gdzie najlepiej wyuczeni przedstawiciele narodu mieliby okazję, by zobaczyć, skrytykować czy doszukać się błędów, a jeśli to możliwe – obalić Jego twierdzenia i cuda. Odpowiedź naszego Pana brzmiała: „Wy idźcie na święto, ja jeszcze nie pójdę na to święto, bo mój czas jeszcze się nie wypełnił” [Jan 7:8]. Gdyby nasz Pan poszedł wcześniej na święto, mógł jeszcze bardziej sprowokować wrogość nauczycieli religijnych. Jego zwlekanie nie szkodziło publicznemu głoszeniu Jego nauk, ponieważ ludzie naturalnie pytali o Niego, wyrażali zdumienie, dyskutowali o Jego postulatach, opowiadali sobie nawzajem, co widzieli i słyszeli w swoich miastach, wioskach itd. Pod koniec tygodnia świątecznego, kiedy nasz Pan przybył na miejsce i udał się prosto do świątyni, i gdy nastroje religijne ludzi osiągnęły punkt kulminacyjny, zwrócił ich uwagę na głębokie duchowe rzeczy, symbolizowane w ich obrzędach nieustannie z roku na rok.

Przypuszcza się, że tuż po wylaniu wody ze złotego dzbana na ołtarz, na cześć Pana, i gdy tłumy w ciepłym klimacie były prawdopodobnie już bardzo spragnione, a ich pragnienie jeszcze się powiększyło na widok wody, Jezus wygłosił stwierdzenie stanowiące istotę naszej lekcji: „Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak mówi Pismo, rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza” [Jan 7:37‑38].

Nic dziwnego, iż ludzie – tak jak przepowiedział prorok – twierdzili, że nasz Pan mówił w przypowieściach i podobieństwach. Ilu tych – jakże niewielu! – spośród tłumu, którzy słyszeli te słowa, mogło zrozumieć sens zawartego w nich przesłania? Nawet pod błogosławionymi wpływami, jakich doświadczamy w naszej epoce ducha, niewielu ma odpowiednie wyobrażenie o tym, co oznaczają te słowa.

PICIE ZE ŹRÓDŁA

Wszyscy mają pewne wyobrażenie o tym, czym jest naturalne pragnienie i o orzeźwieniu, jakiego doznaje się poprzez spożycie rzeczywistej wody. Aby zrozumieć słowa naszego Pana dotyczące wody życia, którą On ma dać, musimy poprowadzić tę symbolikę dalej i uświadomić sobie, że istnieją inne pragnienia i potrzeby ludzkiej natury, które powinny być zaspokojone i które bez zaspokojenia powodują niepokoje i udrękę. Do tych pragnień serca, które tu krótko wymienimy, należy potrzeba odpoczynku, pokoju, radości i społeczności. Tylko o mających takie pragnienia powiedziane jest: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną” [Mat. 5:6]. Wielu z naszej rasy jest obecnie tak zdeprawowanych psychicznie i fizycznie, że nie odczuwają głodu i pragnienia rzeczy lepszych od tych, jakimi cieszą się obecnie – są w pełni zadowoleni z posiadanych niedoskonałych rzeczy. Apel Pana w chwili obecnej nie jest skierowany do nich, ale do tych, którzy łakną i pragną: „Jeśli ktoś pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije”.

Taki jest apel w Wieku Ewangelii: Pan szuka spragnionych i znajduje ich, a jeśli napiją się oni z Jego źródła łaski i prawdy, znajdą satysfakcję, pociechę, radość, pokój, odpoczynek, błogosławieństwo, których świat nie może ani dać, ani odebrać. Błogosławieni są więc spragnieni; uprzywilejowani ci, którzy teraz piją wodę podawaną przez uderzoną Skałę – naszego Pana (1 Kor. 10:4).

Apostoł skomentował słowa naszego Pana, wyjaśniając pierwszą część, ale nie drugą. Stwierdza: „A to mówił o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w niego” [Jan 7:39]. Otrzymanie ducha jest zaspokojeniem naszego pragnienia. Przez całe życie pijemy z tego źródła. Nie będziemy zadowoleni, dopóki nie obudzimy się na podobieństwo Pana. Następnie, jak oświadcza psalmista, „gdy się obudzę, nasycę się twoim podobieństwem” [Psalm 17:15] – gdy śmiertelnik zostanie pochłonięty w nieśmiertelności, będziemy jak nasz drogi Odkupiciel, ujrzymy Go takim, jakim jest i będziemy dzielić Jego chwałę jako członkowie Jego ciała.

DUCH ŚWIĘTY NIE BYŁ JESZCZE DANY

Duch święty działał na proroków i pod jego wpływem mówili oni i pisali. Ale duch święty udzielony Kościołowi Ewangelii w dniu Pięćdziesiątnicy ma inny charakter; jest to duch synostwa, duch zrozumienia, a nie duch proroctwa. Nie było możliwe, aby ktokolwiek został spłodzony z ducha jako syn Boga, dopóki ofiara okupu Jezusa na naszą korzyść nie została dokończona, dopóki nie wstąpił On na wysokość i nie przedstawił zasługi tej ofiary za nas Ojcu, dopóki nie zostało to uznane przez Ojca. Wtedy błogosławieństwo ducha synostwa zostało wylane na apostołów. Wszyscy przyjmowani są do członkostwa w ciele Chrystusa, ponieważ poprzez obcowanie z innymi członkami stają się uczestnikami tego jednego ducha, dzięki któremu wszyscy są zapieczętowani na dzień odkupienia (Efezj. 4:30).

WYPŁYWAJĄCE RZEKI WODY

„Rzeki wody żywej popłyną z jego wnętrza” [Jan 7:38]. Ten werset nie wypełnił się w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy naśladowcy Pana zaczęli jedynie pić prawdy duchowe i przez nie jednoczyć się w jedno ciało z wielu członków, których głową jest Jezus. To z tego jednego ciała ostatecznie rzeka wody życia popłynie podczas Wieku Tysiąclecia dla błogosławieństwa całego świata. Nasz Pan odniósł się do tego powiedzenia: „Słowo, które ja mówiłem, ono go osądzi w dniu ostatecznym” [Jan 12:48] – w wielkim dniu, dniu tysiącletnim. Świat będzie sądzony przez każde słowo, które wychodzi z ust Bożych. Woda życia przedstawia prawdę, a ilość tej wody życia lub prawdy, która wypłynie z ust Pana, z ust uwielbionego Kościoła, będzie rzeką, strumieniem, który dotrze do każdej część ziemi. „Ziemia bowiem będzie napełniona poznaniem chwały PANA” [Abak. 2:14].

W obecnych czasach ze źródła wody życia piją jedynie poświęceni w Chrystusie Jezusie, a nasz Pan oświadcza, że Jego łaska i prawda będzie w nich studnią wody wytryskującej ku życiu wiecznemu. W Objawieniu, rozdział 21, przedstawiony jest obraz połączenia różnych członków ciała Chrystusowego w chwale. Całość jest przedstawiana jako Nowe Jeruzalem, a z niego wypływa strumień wody życia, o którym nasz Pan mówił w swoich kazaniach. Będzie to wielka rzeka wody życia, a na obu jej brzegach będą rosły drzewa życia, ożywione i zaopatrywane przez nią, przynoszące dobre owoce, zaś liście tych drzew będą przeznaczone do uzdrowienia narodów.

Tak postrzegany wykład Pana przedstawia pokrótce błogosławieństwa, które spływają na Jego naśladowców w tym Wieku Ewangelii, jak i błogosławieństwa, które w następnym wieku będą pochodzić od nich dla pocieszenia, błogosławieństwa i podniesienia – restytucji wszystkich rodzin ziemi – każdego, kto zechce czerpać z tej rzeki wody życia, która wówczas popłynie swobodnie, a do korzystania z niej wszyscy zostaną jasno i wyraźnie zaproszeni przez ducha i Oblubienicę.

PODZIAŁY WŚRÓD LUDZI

Pokój i jedność są bardzo pożądane, jednak nie zawsze są one możliwe, nie zawsze korzystne. Gdyby wszyscy byli doskonali, pokój i jedność byłyby z pewnością jedynym właściwym stanem, ale dopóki występują niedoskonałości, błędy itp., muszą istnieć różnice. W zgodzie z tym nasz Pan oświadczył, że Jego przesłanie nie przyniesie pokoju, ale miecz w obecnych warunkach. On będzie księciem pokoju na zawsze, ale dopiero wtedy, gdy pokój zostanie ustanowiony na sprawiedliwych podstawach. Przed tym czasem będzie królem, który będzie panował w sprawiedliwości, a laską żelazną pokruszy złe systemy i sprawy na kawałki, niczym naczynia garncarskie.

Są tacy, którzy mówią pokój, pokój, gdy pokoju nie ma i gdy pokój nie jest możliwy, ale lud Boży nie może się do nich zaliczać. Nie oznacza to, że lud Pański ma należeć do tych, co szerzą konflikty. Przeciwnie, wszędzie w Piśmie Świętym są oni napominani, by mieć pokojowe usposobienie i czynić pokój. Ale przy wszystkich wysiłkach na rzecz pokoju, mimo ich umiłowania pokoju i stałego wzrostu ich zdolności do zaprowadzania pokoju przesłanie, które im dał nasz Pan, będzie powodować niepokoje. Dlaczego? Odpowiadamy słowami naszego Pana, bo nie ma społeczności między światłem a ciemnością, nie może być pokoju ani rozejmu między nimi – na ile jedno uzyskuje kontrolę, drugie jest wykluczane.

Zgodnie z tym w lekcji tej dowiadujemy się, że z Jego powodu nastąpił podział między ludźmi – niektórzy Go aprobowali, inni byli przeciwni. Tak musi być z nami, kiedy podnosimy sztandar prawości: jeśli pozwolimy, aby światło prawdy świeciło, ci, którzy kochają prawdę, będą mniej lub bardziej przez nią pociągani, w zależności od tego, na ile ich serca są szczere i kochające prawdę. Ci, którzy kochają błąd, staną się antagonistami proporcjonalnie do braku szczerości. Skoro tak było w przypadku naszego Pana, to czy możemy sądzić, że inaczej będzie z Jego uczniami? Na pewno nie. Musimy mieć stopy obute w gotowość służby dla Ewangelii pokoju. Nasze poselstwo jest ewangelią pokoju, ale przekonamy się, że gdy będziemy ją nieść innym, nasza droga rozwoju będzie trudna i będziemy potrzebować wszelkiej ochrony, jaką Pan zapewnił w swoim wstępnym oświadczeniu o tym, czego możemy się spodziewać. Potrzebujemy Jego obietnic błogosławieństwa i chwały dla zwycięzców.

ZAZDROŚĆ, ZŁOŚĆ, NIENAWIŚĆ, MORDERSTWO

Podczas gdy nasz Pan nauczał w świątyni, żydowscy przywódcy, świadomi Jego obecności, spiskowali, czyhając na Jego życie. Zwołano spotkanie Sanhedrynu, a wysłannicy reprezentujący tę radę byli obecni w świątyni pośród ludzi, usiłując znaleźć w Jego nauczaniu podstawę do oskarżenia Go pod pretekstem nawoływania do powstania, a następnie aresztowania pod zarzutem nauczania wbrew prawu Mojżeszowemu lub wbrew rzymskim prawom. Za każdym razem usiłowali podchwycić Go w Jego słowach, ale nie mogąc tego dokonać, wrócili do Sanhedrynu, aby złożyć raport.

Jakże smutny komentarz nasuwa się wobec kłamliwości ludzkiego serca, że ci ludzie, którzy chcieli w ten sposób zastraszyć i uśmiercić Jezusa, byli najbardziej wpływowymi ludźmi w tym najświętszym narodzie na ziemi. A nie tylko to, byli oni też doktorami prawa – ludźmi podobno najlepiej znającymi prawo Mojżeszowe, jego literę i ducha, ludźmi, których pozycja w judaizmie odpowiadała pozycji dzisiejszych doktorów teologii w chrześcijaństwie. Możemy równie dobrze zapytać jak Piłat później: „Cóż on złego uczynił?” [Łuk. 23:22]. Odpowiedź musi być taka, że nie było innego zła, jak tylko to w sercach najbardziej utalentowanych, wykształconych i nominalnie najbardziej religijnych ludzi na świecie.

Możemy sobie wyobrazić, że gdyby ktoś zapytał o ich motywy, odpowiedź brzmiałaby: Jesteśmy tak lojalni wobec Boga, Jego prawa danego przez Mojżesza i interesów tego potężnego ludu, nad którym Bóg ustanowił nas władcami i nauczycielami, że z gorliwości jesteśmy gotowi uśmiercić tego człowieka, który, choć wydaje się bogobojny, współczujący biednym itd., jest, naszym zdaniem, niezwykle groźny. Przede wszystkim dlatego, że przedstawiając się jako Mesjasz i będąc naprawdę zdolnym człowiekiem, oszukał ludzi. Jeśli zostawimy Go w spokoju, władza i kontrola nad tym narodem, które teraz sprawujemy jako jego moralni i intelektualni przywódcy, wymkną się nam z rąk. Ten człowiek sam się umocni, a cały lud Izraela będzie uważał nas za głupców i dojdzie do wniosku, że sam był w stanie rozpoznać Mesjasza, podczas gdy my, ich intelektualni przełożeni, byliśmy głupsi lub pozbawieni Boskiej łaski, skoro nie mogliśmy rozpoznać czasu naszego nawiedzenia.

Byłby to ich sposób rozumowania na ten temat, ale pogląd Pana na sytuację byłby zupełnie odwrotny – że byli oni hipokrytami, że udawali kogoś, kim w rzeczywistości nie są, że cała ich chwała i służba dla Pana były tylko formalistycznym wyznaniem ust i że pycha leży u podstaw ich wysiłków i wyznań oraz że ta duma ucierpiała na skutek sukcesów naszego Pana i Jego mądrości oraz faktu, że tłumy słuchały Jego przesłania. Byli zazdrośni, złośliwość płonęła w ich sercach, nienawidzili Go bez powodu – po prostu dlatego, że był lepszy, świętszy, mądrzejszy od nich i dlatego, że ludzie rozpoznawali ten fakt.

Jak niebezpieczna jest zazdrość – egoizm! Ilu współczesnych przedstawicieli ludu Pana jest nią dotkniętych. Dlatego odmawiają uznania ducha Pańskiego. Zamiast starać się wzajemnie zachęcać i dodatnio wpływać na siebie nawzajem oraz uświadamiać sobie, że całe dzieło Pana jest jedno, niestety, jak często dominuje w nich duch walki i próżnej chwały! Jakże wszystko to musi być nieprzyjemne w oczach Pana!

ŁASKA PŁYNĘŁA Z JEGO UST

Kiedy słudzy wrócili do Sanhedrynu, zadano pytanie: Gdzie jest wasz więzień? Dlaczego Go nie przyprowadziliście? Czy nie byliście w stanie podchwycić Go w słowach? Czy to możliwe, że jakiś człowiek może przemawiać publicznie, a bystrzy ludzie, tacy jak wy, nie potrafili przyłapać Go na czymś, co pozwoliłoby wam postawić Mu zarzuty jako nauczycielowi rzeczy szkodliwych dla ludu, że nie powiedział nic, co można by zinterpretować jako pogwałcenie prawa Mojżeszowego lub prawa Rzymian? Odpowiedź tłumaczy wszystko: „Nikt nigdy nie mówił tak, jak ten człowiek” [Jan 7:46].

Lud Pana, starając się kroczyć Jego śladami, nieustannie przekonuje się, że świat jest nadal pełen zazdrości, złośliwości i nienawiści. Nadal zauważa, że prawdą są słowa, iż „świat nas nie zna, bo jego nie zna” [1 Jana 3:1]. Wciąż przekonują się, że wśród przeciwników, wśród tych, którzy starają się wyrządzić im krzywdę, wśród tych, którzy usiłują ich podchwycić w słowach i którzy pojmaliby ich i zaszkodzili ich reputacji, jeśli nie osobie, znajdują się ludzie o wysokich pozycjach w świecie, ludzie światowo mądrzy, światowo religijni. Przesłanie Pana do nich brzmi: „W cierpliwości waszej posiadajcie dusze wasze” [Łuk. 21:19 BG]. Postąpią właściwie, jeśli będą strzec swoich warg, żeby nie grzeszyć swoimi ustami, żeby się o to nie tylko modlić, ale też dążyć do tego, by rozmyślanie ich serc i słowa ich ust były przyjemne dla Pana, a proporcjonalnie do tego, na ile będzie to stawało się prawdą w nich, będą też rzeczywiście okazywali się mądrzejsi i bardziej taktowni w swoim języku niż inni – w przybliżeniu podobni do Tego, który mówił tak, jak nigdy człowiek nie mówił.

Ale jakim problemem jest strzeżenie języka! Słusznie powiedział apostoł, że ten, kto jest w stanie ujarzmić swój język, jest w stanie ujarzmić całe swoje ciało. Tak łatwo jest powiedzieć coś, czego nie należy mówić, tak łatwo jest powtórzyć złą pogłoskę, rzucić złe światło na czyjś charakter, zabić w ten sposób, a przynajmniej zranić lub zaszkodzić interesom, uczuciom lub dobremu imieniu innej osoby. Starajmy się coraz bardziej w tym szczególnie być podobni do naszego Pana, starajmy się mówić tak, jak nigdy nie mówią inni ludzie i oddawajmy w ten sposób chwałę Temu, który powołał nas z ciemności do swojej cudownej światłości.

Zion’s Watch Tower, 15 lutego 1905, R-3508

Poprzednia strona Następna strona