Widok z wieży strażniczej
Nigdy jeszcze perspektywy udanego rozpowszechniania Teraźniejszej Prawdy nie były korzystniejsze niż to, co zapowiada się na rok 1909. Chociaż czynione są szeroko zakrojone przygotowania do nawrócenia pogan, a Federacja Kościołów spodziewa się wzrostu siły i efektywności wszystkich denominacji wchodzących w jej skład, to jednak jest pewna grupa zarówno wewnątrz tych systemów, jak i poza nimi, która jest zupełnie niezadowolona. Ludzie ci łakną i pragną czegoś innego, czegoś więcej niż jedynie organizacji kościelnej, płatnych duchownych i najemnych chórzystów. Odczuwają oni pragnienie znalezienia się bliżej Pana bardziej niż bycia związanymi w wyznaniowy tobołek. Wyczuwają, że w większości z tym, co z nazwy jest chrześcijańskie, wiąże się pustka i formalizm i że wielu chrześcijan najwyraźniej przybliża się do Pana jedynie ustami, podczas gdy ich serca, ich uczucia znajdują się daleko od Niego, a raczej przywiązane są do rzeczy ziemskich – tych dobrych i tych złych.
Ta część chrześcijan gotowa jest na przyjęcie Prawdy, ale jednocześnie podlega niebezpieczeństwu ulegania chrześcijańskiemu scjentyzmowi, teozofii, ruchowi Emmanuela i innym tego typu nurtom. Ach, biedne owce! Prawdą jest w odniesieniu do nich to, co Mistrz wyraził w zastosowaniu do podobnego rodzaju ludzi w czasie swojego pierwszego przyjścia, „widząc on lud... jako owce nie mające pasterza” [Mat. 9:36] – że potrzebują kierownictwa i pomocy. Możemy być pewni, że Przeciwnik czyni na nie zakusy, ale i Dobry Pasterz się o nie troszczy. Z pewnością też oczekuje On od nas, którzy już skosztowaliśmy Jego łaski i otrzymaliśmy pewne poznanie Jego planu, że będziemy się również interesowali ich losem, ponieważ mamy Jego ducha. Możemy się spodziewać, że użyje On nas, byśmy dotarli do znacznej liczby takich owiec, ponieważ dzięki Jego łasce mamy jedyne poselstwo, które może ich przyprowadzić do prawdziwego błogosławieństwa łaski i pokoju przez poznanie naszego Pana i Zbawiciela, a także Jego doskonałego dzieła, tego minionego, jak i tego, które ma jeszcze zostać wykonane.
OTWARCIE DRZWI SPOSOBNOŚCI
Sposobności, jakie otwierają się w Nowym Roku, wydają się przewyższać te, które mieliśmy w roku minionym.
(1) Dlatego, że czytelnicy WATCH TOWER są bardziej niż kiedykolwiek świadomi swych możliwości i odpowiedzialności oraz przywileju związanego ze służbą. Zapał i gorliwość naszej służby ochotniczej są, jak nam się wydaje, większe niż wcześniej, zaś nasze nowe materiały dla ochotników mają atrakcyjniejszą formę, co jak wierzymy pomoże błogosławieństwu Bożemu dotrzeć do licznych odbiorców zarówno w obrębie rozmaitych denominacji, jak i poza nimi. Mamy nadzieję, że już niebawem dowiemy się od naszych drogich przyjaciół w różnych stronach, jak wiele z tego będzie się dało w rozsądny sposób wykorzystać. Największą korzyść przynosi zespolony wysiłek. Jeden podpatruje drugiego, a każdy pracownik otrzymuje szczególne błogosławieństwo od Pana we własnym sercu, oprócz tego błogosławieństwa, którego jako narzędzie Prawdy może udzielać innym.
KAZANIA PUBLIKOWANE W GAZETACH
Rozpoczęliśmy publikowanie kazań w licznych gazetach i wygląda na to, że działalność ta z Bożym błogosławieństwem będzie kontynuowana, aby tym sposobem można było dotrzeć do milionów czytelników, między innymi tych mieszkających na gospodarstwach rolnych, do których inaczej nigdy byśmy nie dotarli. Z myślą o tym właśnie dziale pracy podjęty został wysiłek przeniesienia siedziby WATCH TOWER do Brooklynu w stanie Nowy Jork. Spodziewamy się, że w przeciągu roku wszyscy nasi subskrybenci w Stanach Zjednoczonych oraz Kanadzie otrzymają możliwość współdziałania z tym wydziałem. Otrzymacie list wskazujący, w jaki sposób moglibyście podjąć korzystną współpracę. W międzyczasie bądźcie aktywni w innych zakresach pracy. Również nasi brytyjscy przyjaciele za pewien czas będą mogli mieć swój udział w tejże pracy.
PODSTAWA NASZEJ UFNOŚCI
Niektórzy z naszych miłych przyjaciół wyrażają zdumienie. Jednak już wiele lat temu przewidywaliśmy zwiększanie się liczby zainteresowanych tą pracą. Nasze oczekiwania spełniły się tak obficie, że wydaje się właściwe powtórzyć to zagadnienie i wspomnieć powód, dla którego udostępnienie przez Boga możliwości rozpowszechniania Prawdy wydaje nam się całkowicie zgodne z tym, czego oczekiwaliśmy w odniesieniu do żniwiarskiej niwy. Dokonajmy szybkiego powtórnego przeglądu. Być może zwiększy on nasze oczekiwania i w ten sposób doprowadzi do wzmożenia wysiłków na rzecz innych, co znów pomnoży nasze własne błogosławieństwa.
Ciągle wierzymy w to, że w roku 1881 ustało szczególne powołanie Wieku Ewangelii, jako powołanie. Wedle naszego zrozumienia w roku tym wystarczająca liczba wierzących okazała swoje poświęcenie, uzupełniając tym samym przewidzianą liczbę. Bóg zaś nie pozwoli, by byli powoływani następni, dla których nie byłoby miejsca. Zamiast tego, sprawił On, że kolejni poświęcający się od tego czasu, tak jak słudzy z przypowieści, oczekują na swoją sposobność, by wejść do winnicy – być może się takowa nadarzy, choćby nawet o jedenastej godzinie. Nadal uważamy, że wszyscy poświęceni i przyjęci w 1881 roku poddawani są próbom i doświadczeniom, a jeśli ktoś okaże się niegodny, jego imię zostanie wymazane, a jego korona odłożona dla kogoś innego. Takie wolne miejsca pojawiały się od czasu do czasu i były zapełniane bez formalnego powołania – poświęconym był po prostu udzielany przywilej służby, błogosławieństwo spłodzenia z ducha oraz poznanie Prawdy.
Spoglądając wstecz na rok 1881 zauważamy, że przez kilka poprzedzających lat wykonana została znaczna praca ewangelizacyjna – przez Moody'ego i Sankey'a, a potem także Whittle'a i Blissa, którzy prowadzili ożywieniowe spotkania począwszy od roku 1875 aż do 1881. Ich działalność wydaje się być znacznie bardziej konkretna niż to, co ogólnie robili wszyscy inni ożywieniowcy. Przywrócili oni właściwą pozycję dla usprawiedliwienia przez wiarę za sprawą zasługi drogocennej krwi Chrystusa i zachęcali do zupełnego poświęcania się Panu, do takiego stopnia, który był rzadki wśród ewangelistów. Wiele osób wyznawało Chrystusa i nawracało się na skutek ich wysiłków oraz głębi ich działalności, a o ich wpływie na ludzi świadczy wielka liczba pieśni ewangelicznych, które ciągle są śpiewane. Uważamy, że to Pan użył tych ludzi i przez ich usługę wcześniej przewidziana liczba została skompletowana we wcześniej przewidzianym czasie – w 1881 roku.
PRZYPUSZCZALNE WYLICZENIE
Załóżmy, że w roku 1881, kiedy to powołanie zostało zamknięte, było łącznie 40 tysięcy usprawiedliwionych i ofiarowanych, wierzących w drogocenną krew. Niektórzy z nich osiągnęli już być może taki etap rozwoju, że dzień ich próby dobiegał powoli końca. Jeśli jednak nasze przypuszczenie odnośnie działalności Moody'ego byłoby poprawne, to znacząca większość z tych 40 tysięcy byłaby w 1881 jedynie niemowlętami w Chrystusie, które dopiero co przyjęły Pana i poddały się Jego poselstwu, doświadczeniom i próbom. Wiedząc, że Pan jest bardzo cierpliwy i wytrwały względem nas, nie powinno nas to dziwić, że wielu z nich mogłoby otrzymać pięć do dwudziestu pięciu lat czasu na doświadczenia i próby, zanim ich korony zostaną uznane za utracone. Jeśli te przypuszczenia byłyby mniej więcej poprawne, oznaczałoby to, że tak, jak to zwykle bywało, jedynie „maluczkie stadko” ofiarowanych uczyniło swoje powołanie i wybranie pewnym, podczas gdy znaczna większość utraciła swoje korony, a ich imiona zostały wymazane z listy członków Oblubienicy.
Przyjmując ową liczbę 40 tysięcy i zakładając, że zwycięzcy to jedna czwarta z nich, podczas gdy trzy czwarte znajdą się w Wielkim Gronie, oznaczałoby to, że 30 tysięcy koron byłoby wolne, co dawałoby szansę podobnej liczbie chętnych na wejście w posiadanie owych koron.
Pierwszeństwo mieliby z pewnością usprawiedliwieni, którzy praktykując wiarę w krew i poświęcając się Panu mogliby być wyobrażeni w przypowieści o winnicy jako ci, którzy czekali na ofertę pracy o jedenastej godzinie bez szczególnej obietnicy otrzymania zapłaty. Jesteśmy przekonani, że zgodnie z tym, co przedstawiliśmy powyżej, mamy obecnie do czynienia z wielką liczbą wakujących koron, które czekają na nowych pretendentów. Jest to coś więcej niż tylko bezpodstawne przypuszczenie, skoro widzimy, że znaczna liczba zainteresowanych porzuca światowość i przychodzi do światłości Teraźniejszej Prawdy, do przywilejów winnicy, dając dowody posiadania owoców ducha świętego, które oznaczają, że zostali spłodzeni z ducha. Skoro Boskie metody są niezmienne i skoro usprawiedliwieni oraz ich dzieci zajmują pierwsze miejsca w ramach Boskich przywilejów Wieku Ewangelii, wniosek jest jasny, że wielka liczba koron jest obecnie nieprzydzielona. W zupełnej harmonii z tym jest pojawianie się obecnie szerszych możliwości rozpowszechniania Teraźniejszej Prawdy.
Oto podstawy naszych wielkich oczekiwań przy okazji rozpoczęcia roku. Dodatkowo musimy zauważyć, że należy również spodziewać się, iż ci, którzy zostali przyciągnięci do światła Teraźniejszej Prawdy i którzy zostali zgromadzeni jako pszenica spośród kąkolu, powinni także otrzymać swoją „młóckę”, aby pszenica mogła w zupełności zostać oddzielona od plew. Tak więc zapowiadając wielki postęp dla Prawdy musimy jednocześnie wskazać na ciężkie doświadczenia, jak i być może rozczarowania dla tych, którzy spodziewali się może czegoś lepszego – nawet spośród współdziedziców Królestwa.
„PADNIE TYSIĄC”
„Padnie po boku twym tysiąc, a dziesięć tysięcy po prawej stronie twojej” [Psalm 91:7]. Jest to proroczy obraz czasów doświadczania, które obecnie przeżywa Kościół. Widzimy tysiące tych, którzy już upadają z powodu wyższego krytycyzmu, ewolucji, teozofii, chrześcijańskiego scjentyzmu i rozmaitych innych zwodniczych ułud. Nawet bliżej nas, po naszym boku, upadają niektórzy tak jak my poświęceni. Wydaje się, że pytanie nie brzmi, kto upadnie, ale – jak to ujmuje Pismo Święte – „któż się ostać może” [Obj. 6:17]. W Psalmie 91 prorok mówi, kto się ostoi – ci, którzy za swój przybytek położyli Pana [Psalm 91:9], ci którzy mieszkają w Jego cieniu, którzy zachowują ufność pod skrzydłami Jego opieki. Jest to obraz kwoki, która, gdy widzi jastrzębia, gdacze na swoje kurczęta, wołając je do swojego cienia, pod skrzydła, pod szczególną ochronę. Odpowiednikiem takiego obrazowego „gdakania” może być „ślub”, czyli uroczyste postanowienie starania się o wielką wierność życia w harmonii z naszym pierwotnym ślubem [poświęcenia] w myśli, słowie i uczynku.
W rezultacie okazania posłuszeństwa takiemu ostrzegającemu głosowi wielu z nas zostało przyciągniętych jeszcze bliżej Pana, w cień Jego ochronnej opieki, gdzie nie może przybliżyć się do nas żadne zło, a dane nam będzie jedynie zobaczyć na własne oczy, co stanie się z tymi, którzy odmówili tego schronienia – innymi, którzy potkną się w owym złym dniu oraz zostaną usidleni i pojmani przez wielkiego Ptasznika i jego zastępy demonów. Przykro jest pisać czy nawet myśleć o tych, co dwadzieścia, trzydzieści lat temu byli z nami sercem i ciałem, wspinając się na wzgórze Syjonu, walcząc on dobry bój wiary, skarbiąc sobie żywot wieczny, rozwijając owoce i łaski ducha świętego, spodziewając się udziału, jaki już wkrótce mieli otrzymać wraz z Odkupicielem w Jego chwalebnym dziele Królestwa, a którzy z czasem znużyli się i osłabli w swych umysłach, odwracając się ku kłótniom albo próżnej chwale. Jest to zarówno naszym obowiązkiem, jak i przywilejem uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby wyrwać ich z mocy Przeciwnika. Jednakże po okazaniu im wszelkiej możliwej pomocy nie należy to do nas, by kwestionować mądrość i miłość Bożą w odniesieniu do tej sprawy, lecz raczej z pełną ufnością powinniśmy uznać, że Pan nadzoruje sprawy wszystkich, którzy są jego owcami i nie pozwoli, abyśmy podlegali większym pokusom i próbom niż takim, w których przy Jego pomocy bylibyśmy w stanie wytrwać. Przyjmijmy to za pieczęć, że Pan jest prawdziwy i wierny. To, że my lub inni doznamy niepowodzenia w staraniu się o obiecaną nagrodę, nie będzie skutkiem Bożego zaniedbania lub nieskuteczności, ale naszego własnego niedbalstwa i nieudolności.
Rozważając to zagadnienie korzystamy z okazji, by wskazać na to, że próby i doświadczenia przychodzące na nas jako na spłodzone z ducha Nowe Stworzenia w Prawdzie będą skupiały się wokół trzech spraw:
(1) wiary, (2) pokory, (3) miłości.
Upadek w którejkolwiek z tych cech będzie oznaczał katastrofę. Wyjście z tych prób jako zwycięzcy wymagało będzie energii i oddania, aby poznać i czynić wolę Ojca. Czas jest krótki. Doświadczenia będą ciężkie. Jednak Ten, który jest za nami, większy jest niżeli ten, który jest przeciwko nam i gotów jest udzielić nam wszelkiej koniecznej pomocy, jeśli tylko nasze serca będą lojalne w powyżej wspomnianych punktach. Jeśli zaś nie będą lojalne, to wolą Bożą też nie będzie, byśmy zostali zaliczeni do wybranych, ponieważ nie zakwalifikujemy się do z góry przewidzianej grupy osób stanowiących „kopie Jego Syna”.
ŚLUBY SWOJE ODDAJ NAJWYŻSZEMU
Myśli te nasuwają wniosek o stosowności dobrych postanowień, świętych ślubów, a początek roku jest najwspanialszą okazją do rozpoczęcia takich postanowień. Każdy, kto ma rzeczywistą i właściwą wdzięczność w sercu, odczuje szczególnie w tym okresie chęć powtórzenia za psalmistą: „Cóż oddam Panu [mojemu Bogu] za wszystkie dobrodziejstwa jego, które mi uczynił?” A wtedy przychodzi odpowiedź: „Kielich obfitego zbawienia [to jest kielich ofiary] wezmę, a imienia Pańskiego wzywać będę [o łaskę pomocy], śluby moje oddam Panu, a to zaraz przed wszystkim ludem jego” [Psalm 116:12-14]. Ci, którzy kroczą tą drogą, niezależnie od tego, czy nazwą to ślubem, czy postanowieniem, czy powiadomią o tym innych, czy zachowają dla siebie – odniosą błogosławieństwo. Jednak złożenie i dotrzymanie ślubów w obecności braci i sióstr z rodziny Pańskiej jest wskazywaną przez Boga najwłaściwszą dla nas drogą. A im zupełniej stosujemy się do tego porządku, tym pełniejsze będzie, jak wierzymy, nasze błogosławieństwo, tym większy będzie nasz postęp w stronę [otrzymania] niebiańskiego dziedzictwa.
The Watch Tower, 1 stycznia 1909, R-4303
|
Następna strona |