Poszukiwanie krwi pojednania
Poniższy tekst będzie interesujący dla wielu z naszych czytelników. Jest to sprawozdanie na temat spostrzeżeń starego Hebrajczyka, wygłoszonych w czasie spotkania “misyjnego”. Zauważamy, że Bóg postawił cielesny Izrael w takiej sytuacji, że nawet gdyby byli w posiadaniu świętego miejsca, na którym mogłyby być składane ofiary, to i tak nie mieliby uprawnionego do ich złożenia kapłana. Żaden z żyjących dzisiaj na świecie Żydów nie mógłby udowodnić swych praw do sprawowania urzędu kapłańskiego poprzez wykazanie się rodowodem sięgającym aż do Aarona. Przypuszcza się, że Żydzi o nazwiskach Levy oraz Cohen mogą pochodzić z pokolenia Lewiego, nie mogliby jednak udowodnić tego w taki sposób, by upoważniło ich to do sprawowania urzędu zgodnie z wymaganiami ich Prawa. Wraz z ustanowieniem prawdziwego kapłana oraz kultu “lepszych ofiar” to, co było obrazowe, zostało niezwykle skutecznie przez Pana zniesione. Stopniowo Izrael według ciała będzie uświadamiał sobie prawdę – będzie “patrzeć na tego, którego przebili” [Zach. 12:10 BT], rozpozna Go jako wielkiego Kapłana, który “ofiarował samego siebie” [Hebr. 7:27 BT]. Dzięki niech będą Bogu za zapewnienia Jego Słowa na ten temat w Rzym. 11:25‑33.
Świadectwo to brzmi następująco:
“Jest to tydzień Paschalny, który spędzam między wami, moimi żydowskimi braćmi, i gdy tak siedzę tutaj, myślę, w jaki sposób będziecie obchodzić święto. Usuniecie wszystek kwas z waszych domów, będziecie jedli macę – przaśne placki – oraz pieczonego baranka. Będziecie uczestniczyć w synagogalnym nabożeństwie i spełnicie rytuały oraz wymagania Talmudu. Zapominacie jednak, moi bracia, że macie wszystko oprócz tego, czego JHWH wymaga przede wszystkim. Nie powiedział On: Gdy ujrzę, że jecie macę lub baranka albo – gdy pójdziecie do synagogi, ale: “gdy ujrzę krew, przejdę obok” [2 Mojż. 12:13]. O! moi bracia, nie można tego zastąpić niczym! Musicie mieć krew,
Krew, krew!”
Gdy tak powtarzał to słowo ze wzrastającym naciskiem, jego czarne oczy błyszczały ostrzegawczo, a jego żydowscy bracia zaczęli się lękać jego oblicza. “Krew! to straszne słowo, szczególnie dla tego, kto czci starożytne wyrocznie, a nie ma niestety ofiary. Gdziekolwiek otworzy on Księgę, wszędzie spotka się z krwią, ale choćby nie wiem jak szukał, nie znajdzie jej we współczesnym judaizmie.” Po kilku minutach przerwy stary człowiek o patriarchalnym wyglądzie kontynuował mniej więcej w taki sposób:
“Urodziłem się w Palestynie około 70 lat temu. Jako dziecko zostałem nauczony, by czytać Zakon, Psalmy i Proroków. Wcześnie zacząłem uczęszczać do synagogi, nauczyłem się języka hebrajskiego od rabinów. Najpierw wierzyłem w to, co mi mówiono, że tylko nasza religia jest prawdziwa. Gdy jednak dorastałem i studiowałem Zakon bardziej uważnie, uderzyło mnie to, że krew pojawiała się tam we wszystkich obrzędach, a jednocześnie z równą siłą dotarła do mnie prawda o całkowitym jej braku w obrzędach, w których ja się wychowałem. Ciągle od nowa czytałem 12. rozdział 2 Księgi Mojżeszowej, 16. i 17. rozdział 3 Księgi Mojżeszowej. Szczególne drżenie wywoływało we mnie to drugie miejsce, gdy myślałem o wielkim Dniu Pojednania oraz roli krwi w jego obrzędach. Dzień i noc w uszach moich rozbrzmiewał jeden werset: ‘bo krew jest, która duszę oczyszcza’ [3 Mojż. 17:11]. Wiedziałem, że łamałem Zakon. Potrzebowałem oczyszczenia. Rok po roku biłem się tego dnia w piersi i wyznawałem moją potrzebę pojednania. Ale tego można było dokonać przy użyciu krwi, tymczasem nie było krwi!
W moim utrapieniu otwarłem swe serce przed uczonym i szanowanym rabbim. Powiedział mi, że Bóg pogniewał się na swój lud. Jerozolima znalazła się w rękach pogan, Świątynia została zburzona, a na jej miejscu wzniesiony został muzułmański meczet. Jedyne miejsce na ziemi, na którym wolno nam było przelewać krew ofiar, według 5 Mojż. 12 oraz 3 Mojż. 17, zostało zbezczeszczone, a nasz naród rozproszony. To dlatego nie było krwi. Sam Bóg zamknął drogę prowadzącą do uroczystej usługi wielkiego Dnia Pojednania. Teraz musimy zwrócić się do Talmudu, oprzeć się na jego pouczeniach i wierzyć w miłosierdzie Boże oraz zasługi naszych ojców.
Próbowałem się tym zadowolić, ale nie mogłem. Coś zdawało mi się podpowiadać, że Zakon jest niezmienny, nawet jeśli nasza Świątynia została zburzona. Nic innego jak tylko krew mogło oczyścić duszę. Nie wolno nam było jednak przelać krwi pojednania gdziekolwiek indziej jak tylko w miejscu wybranym przez Pana. Tak więc zostaliśmy w ogóle pozbawieni możliwości pojednania. Ta myśl napełniała mnie przerażeniem. W mojej rozpaczy konsultowałem się z wieloma innymi rabinami. Jednak miałem stale to jedno wielkie pytanie: Gdzie mogę znaleźć krew pojednania?
Miałem już ponad trzydzieści lat, gdy opuściłem Palestynę i przybyłem do Konstantynopola, wraz z moim pytaniem, które cały czas nosiłem w umyśle, a na które ciągle nie miałem odpowiedzi, oraz z moją udręczoną własnymi grzechami duszą. Pewnej nocy szedłem w dół jakąś wąską uliczką tego miasta i zobaczyłem znak informujący o tym, że odbywają się tu spotkania dla Żydów. Ciekawość kazała mi otworzyć drzwi i wejść do środka. Gdy tylko zająłem miejsce, usłyszałem człowieka, który mówił: ‘Krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu’ [1 Jana 1:7]. Było to moje pierwsze spotkanie z chrześcijaństwem i słuchałem z zapartym tchem, gdy mówca opowiadał, w jaki sposób Bóg oświadczył, że ‘bez rozlania krwi nie bywa odpuszczenie grzechów’ [Hebr. 9:22], ale też że dał On swego jednorodzonego Syna, Baranka Bożego, aby umarł i aby wszyscy, którzy ufają w Jego krwi, mogli mieć odpuszczone wszystkie swe nieprawości. To był Mesjasz z 53. rozdziału Izajasza, to było cierpienie z Psalmu 22. Ach, moi bracia, znalazłem w końcu krew pojednania! Zaufałem jej i teraz uwielbiam czytać Nowy Testament, by przekonywać się, w jaki sposób Zakon został wypełniony w Jezusie. Jego krew została przelana za grzeszników. Zaspokoiła ona sprawiedliwość i jest jedynym sposobem zbawienia zarówno dla Żydów, jak i pogan.”
Poprzednia strona | Następna strona |