Triumfalny wjazd Chrystusa
– 2 SIERPNIA [1914] – MAR. 11:1‑11 –
„Wesel się bardzo, córko syjońska! Wykrzykuj, córko jeruzalemska! Oto twój król przychodzi do ciebie” (Zach. 9:9).
Poselstwo Jana Chrzciciela brzmiało: „Przybliżyło się królestwo niebieskie”. Tę samą wieść polecił Jezus swoim uczniom nieść od wioski do wioski po całym Izraelu. To samo przesłanie było treścią Jego kazań i tematem Jego przypowieści. Wreszcie, przy końcu Jego misji Królestwo przyszło do narodu żydowskiego w tym sensie, że zostało im zaoferowane – należało do nich i mogli je przyjąć. Dzisiejsza lekcja mówi o formalnej ofercie Królestwa, złożonej przez Jezusa, i o zaniechaniu przyjęcia jej przez Żydów jako naród. I tak, „do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” [Jan 1:11] – z wyjątkiem niewielu. Jego własny lud odrzucił Go, a pięć dni później ukrzyżował. Niedługo potem, w Święto Pięćdziesiątnicy, nieliczni, którzy Go przyjęli, zostali spłodzeni z ducha świętego i stali się zaczątkiem duchowego Izraela w ramach przygotowania do chwalebnego Królestwa i pracy, jaka ma być przeprowadzona w czasie Jego drugiego przyjścia.
W wieczór poprzedzający przekazanie tej lekcji Jezus i Jego uczniowie byli w Betanii gośćmi Łazarza, Marty i Marii, którzy przygotowali dla Niego specjalną ucztę, bardzo Go bowiem miłowali. To Łazarza wzbudził On ze snu śmierci niedługo przedtem. Wieczerza miała miejsce na zakończenie żydowskiego sabatu. Następny dzień odpowiadał zatem naszej niedzieli i był pierwszym dniem tygodnia.
PRZEŁOM W DOŚWIADCZENIU IZRAELA
W ramach przygotowań do wydarzenia, kiedy miał się przedstawić jako król, Jezus posłał dwóch swoich uczniów po osiołka, mówiąc im, gdzie go znajdą, oraz pouczając, że mają powiedzieć, iż go oddadzą, kiedy Mistrz już z niego skorzysta. Zanim przyprowadzono osiołka, zgromadził się spory tłum – ludzie z wioski Betania i inni, którzy przyszli z Jerozolimy, pokonując około dwie mile, aby zobaczyć Jezusa i Łazarza, na którym został dokonany wspaniały cud. Od dawna zwyczajem królów Izraela było wjeżdżanie na uroczystość koronacyjną na osiołku. Wydawało się, że tłumy uległy nastrojowi owej chwili i były świadome, co to oznacza, że Jezus zamierza wjechać do Jerozolimy na źrebięciu oślicy. Miało to wyrażać, że w końcu był gotowy objąć urząd króla.
Jakiś czas temu uczniowie rozpoznali w Nim Mesjasza, z którym mieli dzielić zaszczyty królowania, a tłumy zasadniczo też się tego nauczyły w odniesieniu do Niego, mówiąc: „Czyż Mesjasz, kiedy przyjdzie, uczyni więcej znaków, niż On uczynił?” [Jan 7:31 BT] – czy możemy oczekiwać czegoś więcej od Mesjasza niż dzieł, jakich dokonuje ten człowiek, Jezus? Był to wszakże pierwszy raz, gdy Jezus objawił się tak oficjalnie. Przy wcześniejszych okazjach, gdy na siłę próbowali uczynić z Niego króla, Jezus sam się usuwał, mając świadomość, że czas jeszcze nie nadszedł. Teraz nie myślał się usuwać, tylko sam przejął inicjatywę, posłał po osiołka i przygotowywał się do triumfalnego wjazdu do narodowej stolicy jako król.
Możemy być pewni, że serca apostołów drżały z podekscytowania, gdy pomyśleli o bliskim wywyższeniu ich Mistrza i swoim własnym w tym udziale; wciąż nie zdawali sobie bowiem w pełni sprawy ze znaczenia Jego słów, że musi być ukrzyżowany i odjechać do „dalekiego kraju”, aż do samego nieba, tam być obdarzony władzą i później dopiero powrócić w celu założenia Królestwa, które ma błogosławić świat.
Jezus miał jednak pełną świadomość, że Jego prezentacja jako króla była formalnością, wypełnieniem proroctwa i pozostawieniem narodu Izraela bez wymówki. Gdyby po tym, jak wjechał do miasta, lud jako całość powstał, uznał Go i przyjął z entuzjazmem, wówczas rzeczywiście naród ten spełniłby Boskie oczekiwania i w rezultacie otrzymał największe ze wszystkich błogosławieństw. Jednak Jezus wiedział, że proroctwo już dawno zapowiedziało, iż zostanie odrzucony i wzgardzony i że Jego własny naród, rozczarowany, odwróci od Niego swoją twarz (Izaj. 53:3). Wjazd i przygotowanie do niego miały zatem zupełnie inną wymowę dla Jezusa niż dla uczniów i tłumu.
„KAMIENIE WOŁAĆ BĘDĄ”
Gdy przyprowadzono osiołka, jacyś ludzie położyli na nim swoje szaty w miejsce siodła; Jezus wsiadł i pochód ruszył. Niektórzy ludzie szli z przodu, inni z tyłu. Lud był zaznajomiony z proroctwem o nadejściu Mesjasza, które głosiło: „Wykrzykuj, córko jeruzalemska! Oto twój król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy on i zwycięski, łagodny i jedzie na ośle” [Zach. 9:9]. Wiedzieli również o wykrzykiwaniu, jakie zapowiadali prorocy, i znali odpowiedzi, dlatego jedni wołali: „Hosanna synowi Dawidowemu!” [Mat. 21:9]; „Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim, król Izraela!” [Jan 12:13]. Potem dało się słyszeć: „Błogosławione królestwo ojca naszego Dawida, które nadchodzi!” i odpowiedź: „Hosanna na wysokościach!” [Mar. 11:10]. Te rozmaite okrzyki odnotowane są przez różnych ewangelistów.
Nie wszyscy entuzjastycznie przyjmowali Jezusa; słyszalna też była nuta niezadowolenia. Niektórzy z tych, co z ciekawości przybyli z miasta, krytykowali owe okrzyki i dziwili się, dlaczego Jezus nie gani ludu za okazywanie Mu tak wielkiego honoru. Za pośrednictwem uczniów zwrócili się w związku z tym do Niego. Jezus odpowiedział, że wypełniło się wielkie proroctwo. Będąc pod natchnieniem, prorok Zachariasz rzekł: „Wykrzykuj, córko jeruzalemska!” i taki okrzyk musiał się pojawić. Jezus oznajmił, że gdyby tłumy nie wołały, proroctwo i tak by się spełniło – wołałyby nawet kamienie.
PIERWSZA NIEDZIELA PALMOWA
W różnych częściach świata chrześcijanie mają zwyczaj upamiętniania tej szczególnej niedzieli triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Opis podaje, że podczas przejazdu Jezusa wielu ludzi kładło na drodze swoje szaty, wyrażając swój szacunek i cześć, odczekawszy, aż osiołek ich minie, po czym biegli do przodu i znów rozkładali szaty. Inni nieśli paprocie, kwiaty i trawy i rzucali je na drogę. Jeszcze inni, jak powiada Ewangelia Jana, nieśli gałęzie palmowe.
Była to radosna procesja, wypełnienie Zachariaszowego proroctwa. Jednak dla Jezusa była ona nacechowana smutkiem, jak mamy zaznaczone w relacji. Gdy doszli do podnóża Góry Oliwnej i ujrzeli Jerozolimę, Mistrz zatrzymał pochód i patrząc na miasto, zapłakał, mówiąc: „Jeruzalem, Jeruzalem, które zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie byli posłani, ileż to razy chciałem zgromadzić dzieci twoje, jak kokosz zgromadza pisklęta swoje pod skrzydła, a nie chcieliście! Oto wam dom wasz pusty zostanie. Albowiem powiadam wam: Nie ujrzycie mnie odtąd, aż [po ang. dodane „do owego dnia”, prawie dziewiętnaście wieków później, gdy] powiecie: Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim” [Mat. 23:37‑39].
Jezus zdawał sobie sprawę, że dzień ten był punktem zwrotnym dla narodu żydowskiego – że odrzucenie Go przez nich oznaczało odrzucenie ich przez Ojca Niebieskiego na długi czas. Oznaczało, że będą odtrąceni od Boskiej łaski, z wyjątkiem tych niewielu, którzy stali się Jego uczniami. Znaczyło też, że przez długie wieki owo wysoce uprzywilejowane naturalne nasienie Abrahama znajdować się będzie w udręczeniu. Oznaczało ponadto, że łaska Boża, która była przy nich przez stulecia, rozciągnie się teraz na pogan, aby spomiędzy nich wybrać grono wiernych i świętych, by stali się towarzyszami i współdziedzicami Jezusa i wiernych spośród Żydów w Królestwie Niebieskim. Znaczyło wreszcie, że dopiero kiedy owa wybrana, niebiańska, duchowa klasa Królestwa zostanie uwielbiona, lud żydowski będzie ponownie przyjęty do społeczności z Bogiem.
Św. Paweł znacząco zwraca naszą uwagę na fakt, że odrzucenie Izraela nie jest stałe, lecz jedynie czasowe – tylko do momentu, gdy całkowita liczba wiernych świętych zostanie zebrana z pogan. Wtedy Boża łaska powróci do naturalnego Izraela, a następnie rozszerzy się na wszystkie narody ziemi (Rzym. 11:25‑32).
JEZUS, KSIĄŻĘ POKOJU
Jakże odmienny był ów wjazd Jezusa, Księcia Pokoju, od triumfalnych marszów ziemskich zdobywców i królów! Wskutek rozbudzenia ludzkich namiętności i przychylnego nastawienia ludzkich umysłów specjalny nimb chwały otaczał światowych zwycięzców. Heroiczne czyny, odważne podboje, tak jak odmalowuje nam to historia, miały swój urok i czar. Dorastające pokolenia z dreszczem emocji czytają o waleczności Aleksandra Wielkiego, greckich Spartan, rzymskich cesarzy czy z czasów bardziej współczesnych – Roberta Bruce’a, Napoleona, Wellingtona, generałów Granta i Lee, Shermana i Johnsona, Sheridana i Stewarta. Powroty ich wszystkich były triumfalnymi marszami, często z okazaniem honorów temu, komu się to należało.
Niemniej jednak w każdym przypadku trzeźwe spojrzenie każe koniecznie odwracać wzrok od scen, które doprowadziły do triumfu. Staramy się nie pamiętać o milionach zabitych i rannych, milionach płaczących wdów i sierot. Usiłujemy zapomnieć o spalonych ruinach domów, pozostawionych przez zwycięskie wojska. Jakkolwiek w danym okresie wojna może się wydawać koniecznością dla utrzymania sprawiedliwości, wszyscy muszą przyznać, że błogosławieństwa uzyskane mieczem zdobywane są za straszliwą cenę.
Z tego punktu widzenia Jezus, Książę Pokoju, za którym idzie armia świętych, podążająca Jego śladami, przedstawia piękny widok – nawet dla ludzi światowych. Owi zwycięzcy – Wódz i naśladowcy – zwyciężają przez umieranie. Jezus rzekł do swych naśladowców: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu mnie i Ewangelii, zachowa je” [Mar. 8:35]. Biorąc to pod uwagę, wszyscy naśladowcy Baranka są samoofiarnikami, jak oświadcza Biblia: „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza” (Rzym. 12:1). Takie zwycięstwo – zwycięstwo przez śmierć – jest trudne do zrozumienia dla większości ludzi! Jaka jest jego filozofia? Gdzie tu jest zwycięstwo?
ZWYCIĘZCY KRÓLOWIE POPRZEZ UMIERANIE
Można by zapytać: Gdzie jest to zwycięstwo Chrystusa i Jego naśladowców w oddawaniu swego życia za braci i popieraniu prawdy i sprawiedliwości? Tylko Biblia udziela odpowiedzi na to pytanie i tylko ci, którzy praktykują wiarę, mogą zrozumieć biblijną odpowiedź. Biblia głosi, że prawdziwym zwycięstwem Chrystusa i Kościoła jest zwycięstwo nad samym sobą. Dzień nagrody to dla nich przyszłość – wtedy nastąpi ich triumf.
Triumfalny wjazd Jezusa na osiołku był jedynie obrazowy. Pozaobraz będzie chwalebny, za zasłoną. Gdy po swoim zmartwychwstaniu Jezus „wzięty został w chwale” [1 Tym. 3:16], obiecał swemu Kościołowi, że zmartwychwstanie dokona ich przemiany z niedoskonałych ludzkich istot w doskonałe istoty duchowe, współdziedziców z Mistrzem, ich Odkupicielem, w chwalebnym Królestwie Tysiąclecia, które ma błogosławić świat.
Po tym jak Jezus powstał z martwych, wyjaśnił zmieszanym uczniom, co znaczyła Jego śmierć; powiedział: „Czyż Chrystus nie musiał tego [śmierci] wycierpieć, by wejść do swojej chwały?” (Łuk. 24:26). Podobnie oświadcza św. Paweł odnośnie wszystkich, którzy chcą być wspólnikami Jezusa w Królestwie – muszą cierpieć z Nim, jeśli mają z Nim królować; muszą z Nim umierać, jeśli mają z Nim żyć (2 Tym. 2:11). Chrystus i Jego Kościół umierają dla ludzkich nadziei i zainteresowań, obecnych i wiecznych – kładą swoje życie, cierpiąc na rzecz sprawiedliwości. Ich zapłata będzie dwojaka: (1) ich własne wywyższenie do niebiańskiej, duchowej chwały, na podobieństwo aniołów, choć znacznie wyższej – „wysoko nad wszystkie księstwa i zwierzchności, i mocy, i państwa, i nad wszelkie imię, które się mianuje” [Efezj. 1:21]; (2) chwała Królestwa – radość bycia Boskimi przedstawicielami na rzecz naprawy ludzkości.
Z tego biblijnego punktu widzenia chrześcijańskie „działania wojenne” różnią się od każdej innej wojny znanej w świecie. Jest to walka przeciwko grzechowi, przeciwko własnej woli, pełne poddaństwo względem woli Bożej, zwycięstwo poprzez śmierć. „Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota” (Obj. 2:10). „Kto zwycięży, dam mu siedzieć z sobą na stolicy mojej, jakom i ja zwyciężył i usiadłem z Ojcem moim na stolicy jego” (Obj. 3:21). Nic dziwnego, że propozycja tego rodzaju może być jedynie opacznie rozumiana przez świat! „Dlatego świat nas nie zna, że jego nie poznał” [1 Jana 3:1]. A jest to jedno z wymagań Ewangelii, żeby Jezus i Jego naśladowcy podporządkowali się temu, że będą niezrozumiani przez świat. Jesteśmy uważani za głupich dla sprawy Chrystusowej (1 Kor. 4:10).
Wymaga to pewnej wytrzymałości, aby być naśladowcami stóp Jezusa, nierozumianymi, tak jak On był nierozumiany za dni swoich, być wyszydzanymi, jak On był wyszydzany. „Będą kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie!” [Mat. 5:11]. Tylko w sytuacji, gdy poprzez Boskie obietnice pojmiemy, że w tych sprawdzających doświadczeniach Chrystusa i Jego naśladowców jest chwalebny cel, będziemy w stanie znosić je wszystkie z pewną dozą radości. Tylko takim Pan zapewni oczy wiary, które mogą jasno dostrzec owe rzeczy za zasłoną – chwałę, cześć i nieśmiertelność oraz Królestwo, jakie Pan obiecał swym wiernym naśladowcom.
„GNIEW BARANKA”
Skoro Jezus jest Księciem Pokoju, to jak możemy rozumieć różne stwierdzenia Pisma Świętego, które odnoszą się do Niego jako do możnego zwycięzcy w szatach zbroczonych krwią, dokonującego zemsty na swoich przeciwnikach? A zwłaszcza, jak możemy zrozumieć oświadczenie, że przy Jego przyjściu na obłokach niebieskich płakać będą z Jego powodu wszystkie pokolenia ziemi?
Odnośnie tego Księcia Pokoju można stwierdzić, że będzie ranił, aby uleczyć, i jakiekolwiek przyniesie lub dopuści nieszczęścia na ten świat, wszystkim tak zarządzi, by przekształcić je w ukryte błogosławieństwo. Bez wątpienia wiele z tego, co jest powiedziane o naszym Panu, jest wysoce symboliczne. Na przykład, że ma bić narody mieczem wychodzącym z Jego ust – czyli słowem albo poselstwem Prawdy. Takie uderzanie w pełni harmonizuje ze stwierdzeniem, że gdy św. Piotr głosił Ewangelię w dniu zesłania ducha świętego, niektórzy z jego słuchaczy byli „przejęci do głębi serca” [Dzieje Ap. 2:37 BT, dosł. po grec. „przekłuci”] – nie literalnym mieczem św. Piotra, lecz „mieczem Ducha, którym jest Słowo Boże” [Efezj. 6:17]. Koniec końców miecz ten będzie uderzać w przeciwników sprawiedliwości dla ich dobra. Tylko uparci grzesznicy zostaną ostatecznie zniszczeni we wtórej śmierci.
Nie mamy wszakże zapominać, że rozpoczęcie Królestwa Mesjańskiego będzie miało miejsce w pośrodku czasu ucisku i że Chrystus będzie musiał działać poprzez spowodowanie albo przynajmniej dopuszczenie tego ucisku. Najwyraźniej będzie dozwolone, by ludzkość sprowadziła sama na siebie ów wielki ucisk przy końcu tego wieku. Istnieją siły zła, Szatan i jego aniołowie, gotowi, by wyrządzić nam krzywdę oraz – poprzez ludzką naturę, grzeszne siły tkwiące właśnie w naturze człowieka – gotowe powodować szkody w strukturach społecznych. Biblia pokazuje, jak Boska moc nad tym panuje – czterej aniołowie trzymają cztery wiatry, by nie wiały nad ziemią i nie szkodziły jej aż do wyznaczonego czasu, gdy cały wybrany Kościół Boga zostanie popieczętowany na swych czołach, czyli intelekcie, Prawdą.
W odpowiednim czasie te „wiatry” walki zostaną swobodnie puszczone i nastanie wielki ucisk, aż w stosownym czasie Król królów i Pan panów wystąpi z interwencją, by wyratować ludzkość od niej samej i od Przeciwnika. Wtedy Szatan zostanie związany na tysiąc lat, a Królestwo Mesjasza będzie ustanowione dla błogosławienia wszystkich narodów ziemi.
The Watch Tower, 1 lipca 1914, R-5494
Poprzednia strona | Następna strona |