Czasopismo

Konwencja w Asbury Park

Bez wątpienia wszystkich zainteresuje relacja z konwencji, która odbyła się w dniach 26‑29 lipca [1918] w Asbury Park. Wierzymy, że ta konferencja przyjaciół okazała się bogatym doświadczeniem dla wszystkich obecnych. Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią, jaką wielu z was otrzymało, konwencja miała się rozpocząć o godzinie 10 rano 26 lipca. Przyjaciele zjechali się z wielu stanów, zasadniczo jednak ze Wschodu, ale zgodnie z naszymi oczekiwaniami przybyła pokaźna liczba reprezentantów z tak odległych miejsc na Zachodzie, jak Nebraska, stąd też w sumie obecnych było około 300 osób.

Wielu z przybyłych nie uczestniczyło w żadnej konwencji od śmierci naszego pastora i przywilej ponownego zebrania się z osobami podobnej kosztownej wiary sprawił, że ich twarze jaśniały, a serca pałały pełną miłości wdzięcznością, tym bardziej, że w ciągu ostatniego roku większość dojmująco odczuła obciążenie związane z niepokojącą sytuacją i ognistymi próbami, jakie na nich przyszły. Wybór Asbury Park jako miejsca konwencji był, jak wierzymy, bardzo trafny z wielu korzystnych powodów. Oprócz centralnego położenia, szczególnie jeśli się uwzględni Wschód, Asbury leży na wybrzeżu, gdzie piękna sceneria oceanu oraz delikatna morska bryza dodatkowo powiększają indywidualne poczucie komfortu i sprawiają, że miasto to jest jednym z najbardziej uroczych miejsc, by się odosobnić i uciec od zabiegania i trudów codzienności.

Konwencja przebiegała tak, jak się zazwyczaj praktykuje. Przygotowując ją, mieliśmy możliwość wyboru wielu uzdolnionych braci – zwracając się do przyjaciół, wśród których znajdowało się kilku doświadczonych mówców uwzględnianych przez brata Russella w programach konwencji we wcześniejszych latach. Każdego dnia było od trzech do sześciu wykładów, a ponadto sympozjum, wielbienie i zebranie świadectw oraz zebrania gospodarcze, co niemal całkowicie zapełniło czas od początku do końca. Bracia V.H. Kimball z Bostonu i R.E. Streeter z Providence znakomicie służyli jako przewodniczący konwencji.

Wykłady miały zasadniczo bardzo duchowy i budujący charakter, dotykając tej czy innej fazy doświadczeń prawdziwego Kościoła, a szczególnie przeżyć i perspektyw Pańskiego ludu w obecnej dobie. Naprawdę z przyjemnością odnotowaliśmy fakt, że ogólnie mówcy bardzo się starali zwracać uwagę na to, co jest najbardziej potrzebne do rozwoju chrześcijańskiego charakteru i ozdobienia życia łaskami i owocami ducha świętego przygotowującymi do osiągnięcia bliższej jedności z niebiańskim Oblubieńcem. W związku z tym często nawiązywano do życia i nauk naszego zmarłego pastora, bo choć odszedł spośród nas, to jego przesłanie wciąż przemawia do Pańskiego ludu żywym brzmieniem, napominając wszystkich naśladowców Chrystusa do wytrwałości i wierności w niesieniu krzyża, z nadzieją zdobycia niewiędnącej korony chwały. Naprawdę dodawał otuchy widok tej ogólnej tendencji wśród przyjaciół, by się miłować i zachowywać pamięć o naszym drogim pastorze oraz okazywać wierność jego interpretacji Pańskiego Słowa.

Sobotnie popołudnie 27 lipca przeznaczono specjalnie na zebranie gospodarcze, gdyż uznano za stosowne, by przyjaciele mieli możliwość wyrażenia opinii odnośnie ogólnych spraw dotyczących charakteru pracy czy służby, jaką Pan zechciałby uruchomić dla swego ludu. Potem, jako że Komitet był konfrontowany z różnymi problemami i trudnościami przez ostatnich kilka miesięcy, pomyślano, że najlepiej będzie przedstawić je pod rozwagę konwencji. Jeden z braci został poproszony o sprawozdanie dotyczące Komitetu i jego działań do obecnej chwili.

W swojej relacji brat cofnął się do czasu powołania Komitetu w Pittsburghu 6 stycznia przez niewielkie, bo liczące około 32 osoby grono, które zebrało się w celu zastanowienia się nad sprawami rozproszonych owiec. W rezultacie tego posiedzenia pozostała grupa 25 osób mianowała Komitet siedmiu braci w tym celu, by naradził się on i spróbował odczytać wolę Pana odnośnie działalności, która byłaby pomocna dla ludu Pańskiego w całym kraju w duchowych sprawach, szczególnie w kwestii przygotowania periodyku i zorganizowania służby pielgrzymów oraz dla zrealizowania, zgodnie ze swymi najlepszymi możliwościami i oceną, wszystkiego, co tylko ich zdaniem da się rozpoznać jako Pańskie kierownictwo w tych sprawach.

Wkrótce po powrocie z konwencji w Pittsburghu bracia zaczęli przygotowywać list okólny, by rozesłać go do przyjaciół z zapytaniem o ich życzenia związane z takiego rodzaju usługą, jak periodyk czy służba pielgrzymów. List ten opatrzony był datą 1 marca 1918. Chcąc pozostawić przyjaciołom w bardziej oddalonych miejscach dość czasu na udzielenie odpowiedzi, Komitet nie doszedł do żadnych ostatecznych wniosków co do tego, jaką służbę należy podjąć, aż do spotkania, jakie odbyło się sześć tygodni po rozesłaniu listu okólnego. Na tym spotkaniu omówiono ogólny odzew na list i stwierdzono, że prawie wszyscy korespondenci, którzy odpisali Komitetowi, wyrazili chęć posiadania periodyku. Odzew był tak przychylny, że Komitet zdecydował, iż należy podjąć poważne kroki w kierunku przygotowania się do publikowania czasopisma, wyznaczając nawet Komitet Redakcyjny, który miał upoważnienie do tworzenia i przygotowywania materiałów do publikacji.

Wyjaśniono w związku z powyższym, że mimo iż Komitet był jednomyślny w przekonaniu, że powinno się prowadzić jakąś ogólną usługę dla Pańskiego ludu, to z drugiej strony przez cały ten czas, a nawet do dnia tej konwencji musiał mierzyć się z poważnymi trudnościami i problemami, które praktycznie uniemożliwiały satysfakcjonujące uruchomienie jakiegokolwiek rodzaju służby. Owe trudności i problemy zaistniały poprzez fakt, że trzej bracia z Komitetu odkryli pewne nowe kierunki myślenia odnośnie obrazów i symboli biblijnych, co było dla nich nowym i ważnym światłem i co do których uważali, że powinny one zostać przyjęte jako wytyczne działania całego Komitetu. Zgodnie z tym podjęto energiczne wysiłki, by strategia działania i praca Komitetu były stosowne do tych nowych interpretacji Pisma Świętego, których nie akceptowała i nie popierała większość Komitetu. I tak przykładowo, gdy ostatnio Komitet postanowił wydawać periodyk, powstało pytanie, jaka będzie najlepsza i najmądrzejsza metoda jego rozsyłania oraz załatwiania kwestii finansowych związanych z tym przedsięwzięciem. Wysunięto kilka propozycji co do tego, kto lub co ma stanowić wydawcę. Niektórzy proponowali, żeby podać jedno nazwisko członka Komitetu jako edytora i stałego sponsora publikacji albo żeby trzech lub więcej członków Komitetu działało jako wydawcy itp. Sugestiom tym sprzeciwiła się poważnie większość Komitetu, na tej podstawie, że nierozsądnie byłoby uruchomić wydawanie periodyku lub jakąkolwiek służbę w oparciu o nadzór jednostki lub nawet Komitetu złożonego z siedmiu osób. Dlatego też powinniśmy się starannie wystrzegać czegoś takiego przy uruchamianiu gazety czy pracy oraz działać w taki sposób i na takiej zasadzie, by cały nadzór spoczywał w rękach prenumeratorów – samych przyjaciół oraz z uwzględnieniem dowolnych zmian, jakie mieliby oni życzenie kiedykolwiek wprowadzić.

W tym celu brat McGee, który dobrze się orientuje w kwestiach prawnych, zwrócił uwagę Komitetowi na to, że działalność gospodarcza powinna zostać zorganizowana na kształt Watch Tower Bible and Tract Society, w Nowym Jorku określanej mianem spółki członkowskiej. Takie jej urządzenie pozwalałoby każdemu subskrybentowi mieć członkostwo w firmie, a prawo i zadanie nadzorowania pracy i polityki działania zawsze spoczywałoby w rękach prenumeratorów i nie mogłoby być zdominowane przez żadną osobę czy grupę osób; dokładnie tak, jak zorganizował Watch Tower Bible and Tract Society brat Russell, rozumiejąc, że nadzór będzie w rękach akcjonariuszy, szczególnie po jego śmierci.

Trzech spośród członków Komitetu zgłosiło swój sprzeciw wobec takiego rozporządzenia, utrzymując, że mają oni biblijne podstawy, by uważać, że złą rzeczą jest tworzenie korporacji, jak i złą sprawą dla ludu Pana jest zakładanie takiej organizacji. Wyjaśniono wszakże, że zaproponowana forma spółki nie jest w żadnym sensie próbą organizowania Kościoła, gdyż został on w zupełności założony na początku ery chrześcijańskiej, gdy nasz Pan i apostołowie ustalili reguły i zasady oraz uformowali organizację Kościoła na cały Wiek Ewangelii. Zasugerowana korporacja nie jest też zakładaniem nowej sekty ani denominacji, jak i brat Russell nie organizował Kościoła ani nie tworzył sekty, gdy zakładał różne firmy, by przez nie prowadzić działalność zgodnie z państwowym prawem i sprawować misję usługiwania. Korporacja zaproponowana obecnie przez większość z Komitetu miałaby ten sam cel – by wszystko działo się uczciwie i porządnie i by nadzór nad pracą mógł spoczywać w rękach wiernego ludu Prawdy.

Wyjaśniono także, że Komitet nie podjął żadnych działań w sprawie utworzenia korporacji, woląc przedstawić kwestię jej powołania na konwencji i konsekwentnie też nie wydano jeszcze periodyku.

Zaznaczono, że zarysowały się wśród członków Komitetu dwie różne strategie działania. Jedna, którą można by określić mianem radykalnej, opowiadająca się za propagowaniem nowych, dla wielu wątpliwych i zaskakujących kierunków myślenia, oraz druga, strategia konserwatywna, która reprezentowałaby takie kierunki myślenia i takie usługiwanie Słowem, jak zostało to jasno ustanowione w stwierdzeniach Pisma Świętego. Ze względu na tę sytuację, w której Komitet stwierdził swą niezdolność do harmonijnego przystąpienia do pracy, wyjaśniono, że teraz cała sprawa jest w rękach konwencji, by otrzymać wskazówki i według nich działać.

Po tym sprawozdaniu zrodziło się pytanie o prawomocność istnienia Komitetu i padło wyjaśnienie, że autorytet Komitetu opiera się jedynie na mianowaniu tych dwudziestu pięciu osób, jakie 6 stycznia zebrały się w hotelu Fort Pitt w Pittsburghu i że Komitet wyznaczono na czas nieokreślony, zastrzegając możliwość odwołania go w dowolnym czasie. Stwierdzono potem, że większość tych, którzy stanowili zgromadzenie w hotelu Fort Pitt 6 stycznia, jest obecna na konwencji i że osoby te natychmiast zaznaczyły swoje pragnienie zwrócenia konwencji wszystkich swoich praw i przywilejów, jeśli chodzi o mianowanie Komitetu. W tym punkcie członkowie Komitetu łącznie złożyli rezygnację. Została ona jednogłośnie przyjęta; wyrażono też podziękowanie i wdzięczność za ich wysiłki miłości i służbę dotąd pełnioną. A oto bracia, którzy zrezygnowali: J.D. Wright, R.H. Hirsh, P.S.L. Johnson, R.G. Jolly, I.I. Margeson, F.H. McGee i I.F. Hoskins.

Sprawą, nad którą się następnie zastanawiano, był wybór nowego Komitetu i odbyła się długa dyskusja na temat sposobu, w jaki ten inny Komitet miałby służyć przyjaciołom i jakie kierunki działania można by w tej usłudze wskazać. Jednak jeszcze zanim określono dokładnie wytyczne działania dla tego innego Komitetu, odbyły się nominacje w celu jego wybrania. W wyniku głosowania wybrani zostali większością głosów następujący bracia: J.D. Wright, H.Clay Rockwell, I.F. Hoskins, F.H. McGee, I. I.Margeson, F.F. Cook i P.L. Greiner.

Uchwalono też zalecenie, by nowy Komitet spotkał się możliwie jak najszybciej i sformułował takie kierunki służby, jakie byłyby najlepsze do uruchomienia i by je mieć w pogotowiu do zaprezentowania na konwencji, zanim zamknie ona obrady. Na tym zakończono program zebrania gospodarczego tego sobotniego popołudnia.

W niedzielę rano zwołano spotkanie Komitetu i po około godzinnej dyskusji sformułowano następujące zalecenia jako wskazówki odnośnie służby, które zostaną przedłożone konwencji.

1) Że Komitet jest upoważniony do organizowania innej konwencji, kiedykolwiek wyda się to zasadne.

2) Że Komitet jest upoważniony do wydawania periodyku i podjęcia według swego uznania stosownych postanowień odnośnie pracy pielgrzymów.

3) Że tych siedmiu braci z Komitetu stanowi Zarząd i są oni upoważnieni do utworzenia niedochodowej korporacji jako spółki nie w celu osiągania zysków, ale na kształt Watch Tower Bible and Tract Society określanej w Nowym Jorku mianem spółki członkowskiej.

Po wykładach popołudniowych zalecenia te zostały odczytane zgromadzonym na konwencji. Rozgorzała spora dyskusja wokół tych zaleceń, szczególnie w odniesieniu do utworzenia korporacji, by przez nią wydawać periodyk i prowadzić pracę. Wydaje się w tym miejscu właściwe, by nadmienić, że dwaj członkowie poprzedniego Komitetu, bracia Johnson i Jolly, stwierdzili, iż byli przeciwni tworzeniu korporacji i wszczęli żywy protest przeciwko czemukolwiek w tym rodzaju, utrzymując, że mają biblijne dowody w obrazach i symbolach Starego Testamentu, by wierzyć, że jest to przeciwne Słowu Pana i że w związku z tym dla każdego, kto biegnie w wyścigu o członkostwo w Malutkim Stadku, złą rzeczą jest mieć cokolwiek wspólnego z korporacją zorganizowaną do prowadzenia pracy religijnej; bracia ci nalegali, by dano im możliwość przedstawienia wersetów Pisma Świętego w obronie tego stanowiska przeciwnego tworzeniu korporacji. Przyjaciele, pragnąc uzyskania wszelkiego możliwego światła w tej i innych kwestiach, przegłosowali, by posłuchać, co bracia ci mają do powiedzenia na ten temat. Zgodnie z tym przez półtorej godziny słuchano brata Johnsona. Następnie jeden z braci z Komitetu udzielił krótkiej odpowiedzi na argumenty, jakie zostały przedstawione przeciwko formowaniu organizacji. Dodatkowo wyjaśniono, że zamysłem Komitetu w ogóle nie jest jakaś próba zorganizowania Kościoła czy też utworzenia jakiejś sekty; że nie należy doszukiwać się niczego w ich intencjach. Lecz wierząc, że jakąkolwiek rozpoczynano by pracę, powinna ona opierać się na tej podstawie, że będzie w pełni nadzorowana przez ogólne ciało ludu Prawdy i by uchronić się przed czymkolwiek, co miałoby charakter przywództwa i zakradnięcia się jednoosobowego nadzoru, została zaproponowana zorganizowana spółka jako najlepszy sposób wydawania periodyku i prowadzenia działalności związanej z ogólną usługą.

Po tych uwagach końcowych głosowano, czy biblijne jest tworzenie korporacji i większość opowiedziała się za przekonaniem, że nic w Piśmie Świętym nie potępia firmowej działalności, zorganizowanej w celu prowadzenia pracy religijnej przez tych, którzy starają się o członkostwo w Malutkim Stadku. Jednakże ze względu na swe wątpliwości, jakie zrodziły się u niektórych co do zasadności posługiwania się korporacją, mniejszość wyraziła tę wątpliwość, głosując negatywnie. W rezultacie wydało się rozsądne, by nie naciskać i nie ponaglać organizowania korporacji lub też wydawania w tym czasie publikacji, wierząc, że jeśli zostawi się tę sprawę na jakiś czas, wola Pana zostanie wyraźniej objawiona i będzie się można zająć tą kwestią na późniejszej konwencji.

Niemniej jednak podjęto kroki upoważniające Komitet do wydania biuletynu, który nie miał zawierać ogólnego nauczania czy zagadnień doktrynalnych, lecz zasadniczo podawać ogólne informacje ciekawe dla przyjaciół i który umożliwiałby komunikowanie się różnych zborów ze sobą. Ponadto upoważniono też Komitet do ustalenia funduszy, jakich wymagałaby służba pielgrzymów oraz do zwołania Konwencji Generalnej, kiedykolwiek wyda się to wskazane. Uznano też, że różne zbory mają prawo i przywilej organizowania lokalnych konwencji, ale Generalna Konwencja, która dotyczyłaby spraw wszystkich zborów, powinna być zwoływana i organizowana dla całego Kościoła poprzez jego przedstawicieli, należycie mianowany Komitet. Sprawę tę jasno pojmują wszyscy miłujący porządek i szanujący prawo ludzie i nie wymaga ona szerszego omawiania.

Konwencję zakończono w poniedziałek po południu „ucztą miłości”, pieśnią i modlitwą, w czym wszyscy z serdecznością wzięli udział, a gdy wszyscy życzyli sobie wzajemnie błogosławieństwa i wytrwania w Bogu, jeden duch zacnej Głowy Kościoła wyraźnie odbijał się na ich twarzach i wyrażał tęsknotę ich serc za tą ostatnią konwencją – ogólnym zgromadzeniem Kościoła Pierworodnych poza zasłoną.

„The Herald” (biuletyn Komitetu),
15 sierpnia 1918

Poprzednia strona Następna strona