Czasopismo

Modlitwa umierającego Szczepana

„I kamienowali Szczepana, który się modlił tymi słowy: Panie Jezu, przyjmij ducha mego. A padłszy na kolana, zawołał donośnym głosem: Panie, nie policz im grzechu tego. A gdy to powiedział, skonał” – Dzieje Ap. 7:59‑60.

Słowo „duch”, wypowiedziane przez prześladowanego świętego, zwykle kojarzone bywa z nieśmiertelną częścią istoty ludzkiej, która w przypadku śmierci bogobojnego człowieka wznosi się wysoko do światłości. Zakłada się, że tuż przed śmiercią męczennik powierza swego ducha Zbawicielowi w nadziei na trwałe szczęście, gdy tylko zostanie wyzwolony z doczesnej powłoki. Jest to bez wątpienia sympatyczne marzenie, ale nie wolno nam przeoczyć zawartej w nim trudności.

To powszechne wyobrażenie jest całkowicie sprzeczne ze świadectwem naszego Pana, które przekazał apostołom tuż przed swoim ukrzyżowaniem: „Idę przygotować wam miejsce” – Jan 14:2. Czy na zakończenie swoich trudów i bólu zostali oni wyznaczeni, by tam pójść – jak teraz zapewnia swoich uczniów chrześcijańska ortodoksja? Wydaje się, że tak nie jest (w. 3) – „A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli” – słowa, które mogą być traktowane jako objaśnienie wersetów z Ew. Jana 13:33‑36. Gdy we wspaniałym majestacie został uniesiony ze szczytu góry [„zwanej Oliwną, która leży w pobliżu Jerozolimy w odległości drogi na jeden sabat” – Dzieje Ap. 1:12 – przyp. tłum.] do nieba, to towarzyszący temu aniołowie powiedzieli do obserwatorów Jego wniebowzięcia: „Ten Jezus, który od was został wzięty w górę do nieba, przyjdzie w taki sam sposób” – cicho i nierozpoznany przez ludzi – „tak przyjdzie, jak go widzieliście idącego do nieba” – Dzieje Ap. 1:11. A zatem w nauce Biblii nie ma czegoś takiego jak pójście do Niego w chwili śmierci i żaden święty nie będzie uprzywilejowany, by mógł oglądać Jego twarz, zanim według obietnicy Pan nie powróci na ten świat.

Apostoł Paweł doskonale rozumiał Boski plan i postanowienie, dlatego nie oczekiwał, że otrzyma nagrodę i dziedzictwo wcześniej niż wtedy, gdy Pan objawi się po raz drugi, tym razem bez ofiary za grzech ku zbawieniu: „Albowiem już niebawem będę złożony w ofierze” – mówi – „czas rozstania mego z życiem nadszedł” – „a że dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem, to oczekuje mnie teraz wieniec sprawiedliwości, który Pan, sprawiedliwy Sędzia, da mi”. W chwili śmierci? Nie, „w owym dniu” – kiedy wróci! „A nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego” – 2 Tym. 4:6‑8. Czy Szczepan nie kształcił się w tej samej wspaniałej i nieomylnej szkole duchowej? Nie wiedział, że Wybawiciel, któremu zaufał, powiedział: „Przyjdę powtórnie i wezmę was do siebie”?

Gdy po godzinach agonii na wzgórzu hańby nastała ostatnia chwila, „mąż boleści” zawołał donośnym głosem i zakończył słowami: „Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego. I powiedziawszy to, skonał”, czyli umarł (Łuk. 23:46), a według Mat. 27:50 – „oddał ducha” (dosłownie: przestał oddychać), tj. wydał ostatnie tchnienie, czyli przestał żyć. Szczepan, pierwszy męczennik wśród uczniów, wydaje się naśladować swego Mistrza w scenie końcowej. Jezus powiedział: „Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego”. A gdy kamienie okrutnie miażdżyły drżące ciało Szczepana, modlił się on słowami: „Panie Jezu, przyjmij ducha mego”.

Oryginalne słowo użyte przez umierającego Pana i Jego umierającego sługę to pneuma, tłumaczone jako „duch” i oba fragmenty podano w Greckim Leksykonie Nowego Testamentu Robinsona jako ilustracje tego terminu, wskazującego na „zasadę, że życie jest zawarte w oddechu” – kierując nasze myśli do starego zapisu: „Pan Bóg (...) tchnął w nozdrza jego dech życia. Wtedy stał się człowiek istotą żywą” – 1 Mojż. 2:7.

Gdy taką interpretację uznamy za poprawną, wówczas nie będzie trudności z prawidłowym zrozumieniem żarliwych słów wydającego ostatni dech świadka. Poprosił swojego wysoko postawionego Pana, by przyjął z powrotem jego życiodajny oddech, a tym samym uznał jego życie, które złożył jako ofiarę na ołtarzu chrześcijaństwa. Odbiega to bardzo od popularnych poglądów, ale jest w całkowitej zgodzie z ogólnymi naukami Pisma Świętego i końcem tej historii. Czy po okrzyku: „Panie Jezu, przyjmij ducha mego” udało mu się przejść w górę do niebiańskiej siedziby? Czy jego skrzydlaty duch odbył lot przed oblicze Odkupiciela? Nie, zaprawdę: „Padłszy na kolana, zawołał donośnym głosem: Panie, nie policz im grzechu tego. A gdy to powiedział, skonał”. Ukamienowany na śmierć, powrócił do prochu. Nie został uwolniony aż do chwili, gdy „umarli w Chrystusie” podczas Jego obecności, za sprawą Jego mocy zakwitną błogosławieństwem nieśmiertelności. (Wybrane)

Pochodnie Nerona
Henryk Siemiradzki, Pochodnie Nerona, 1876 Rzym, Galeria Sukiennice

„Zion’s Watch Tower”, czerwiec 1886, R-860b

Poprzednia strona