Czasopismo

Widoki ze strażniczej wieży

„W podłym nastroju”

Mroczne przeczucia księcia Bedford

W liście przepraszającym w związku z niepojawieniem się na przyjęciu Zrzeszenia Robotniczych Związków Zawodowych w Bletchley (Bedfordshire) książę Bedford pisze:

„Perspektywy, które otwiera rok 1914, z żadnej strony nie są optymistyczne. Niepokoje dominują w każdej części zamieszkałego świata – od Chin po Peru. Trudności Wielkiej Brytanii są tak samo wielkie, jeśli nie większe, jak te, z którymi borykają się jej sąsiedzi, tymczasem możliwości obrony ma ona mniejsze, ponieważ jej konstytucja została rozmyślnie zdemontowana tak, by służyła interesom partyjnym.

Izba Lordów dba jedynie o to, by wspierać Partię Radykalną pieniędzmi na prowadzenie kampanii wyborczej. Izba Gmin jest zakneblowana i bez głosu, a opłacani przedstawiciele okręgów wyborczych służą elektoratowi, czyli zapracowują sobie na swoje wynagrodzenia nie umysłami czy opiniami, lecz nogami – biegając do grup lobbystów wyborczych, kiedy tylko rządowe bicze wydadzą im takie rozkazy. Legislacja jest jedynie kwestią skóry na podeszwach.

Gdyby strażnicy konstytucyjni zostali usunięci i nie zostali zastąpieni żadną inną siłą kierowniczą, to jedyną możliwą metodą wyrażenia niezadowolenia byłaby wojna domowa. A obecnie się o tym właśnie przekonujemy.

Tymczasem wyłania się przed nami nowe niebezpieczeństwo. Wygląda na to, że problem obrony morskiej został zepchnięty na dalszy plan, a grupa ludzi o wyraźnie niemieckich nazwiskach może nadal wspierać Partię Radykałów. W międzyczasie dzięki wytrwałym nawoływaniom do zazdrości, nienawiści i chciwości ministrom udało się skutecznie zepsuć humor narodowi. A naród nie tylko że nie ma humoru, ale jest wręcz w podłym nastroju”. – London Daily Mail

* * *

Powyższe zdania ukazują niektóre zmartwienia światowych książąt i arystokracji. Nie ukrywamy głębokiego współczucia dla możnowładców w ich obecnej sytuacji. Już dawno temu Jezus przepowiedział warunki, jakie zapanują za naszych dni. Stwierdził On, mając na myśli przede wszystkim bogaczy, że „ludzie drętwieć będą przed strachem i oczekiwaniem tych rzeczy, które przyjdą na wszystek świat” [Łuk. 21:26] – czyli na społeczeństwo. Arystokracja tak długo cieszyła się wyjątkowymi przywilejami, że trudno im się dziwić, gdy uznają, że były im one nadane mocą prawa Bożego.

Z drugiej strony ludzie uczą się obecnie, w jaki sposób zarządzać ziemią, która w dawniejszych czasach znajdowała się w posiadaniu jedynie niewielkiej grupy ludzi. Dowiadują się, że w mniej cywilizowanych czasach lepiej wykształceni i bardziej wpływowi stopniowo zagarniali w swoje posiadanie majątki i tytuły. Następnie przywileje te przekazywali dzieciom z pokolenia na pokolenia, a prawa były tak ukształtowane, żeby chronić ich tytuły aż do dzisiaj, zaś inne regulacje, które w jakimkolwiek stopniu znosiłyby ich uprawnienia czy ograniczały wyjątkowe przywileje, były uznawane za niesprawiedliwe, niepobożne i rabunkowe.

Można by podawać wiele argumentów dla obu stron sporu. Naszym zadaniem jest jednak ocena sytuacji z Boskiego punktu widzenia i stosunku całości do Złotej Reguły – Bożego prawa. Patrząc na sprawy z tej strony, w większości trzeba się zgodzić, że nawet jeśli w przeszłości znalazłoby się jakieś usprawiedliwienie dla uzurpowania sobie przez niektórych szczególnych tytułów, przywilejów i własności ziemi, to w obecnych zmieniających się warunkach musi to wszystko ustać. Innymi słowy, jeśli kiedyś rzeczywiście ludzie mogli być za mało świadomi i zbyt zabobonni, by móc docenić formy samorządu i we właściwy sposób je praktykować i jeżeli w tamtych czasach było w interesie wszystkich, by dla dobra ogółu prawa do ziemi i przywileje zostały ograniczone do grupy ludzi bardziej uzdolnionych, to nie oznacza to wcale, że sprawy muszą w ten sposób być prowadzone zawsze. Raczej należy wnioskować, że w miarę rozwoju powszechnego wykształcenia i ogólnej zdolności do samodzielnego zarządzania swoimi sprawami, wszystkie takie przywileje powinny zostać zaniechane i zniesione.

WŁAŚCIWE SPOJRZENIE NA SYTUACJĘ

Wyrażając ten pogląd w jeszcze inny sposób, można by powiedzieć, że jeśli ludzie wykształceni w minionych czasach rzeczywiście wierzyli, że przestrzegają Złotej Reguły, przejmując ziemię i władzę, to ta sama reguła winna domagać się, by władza ta została użyta dla publicznego dobra i powodzenia – że ogół ludności powinien mieć dostęp do edukacji, tak by nabywał umiejętności zarządzania swoimi własnymi sprawami i mógł objąć władzę, która stopniowo powinna była im być przekazywana. Pytanie więc, na które należałoby sobie odpowiedzieć w myśl Złotej Reguły, brzmiałoby następująco: Czy ogół ludzi osiągnął już taki poziom rozwoju, który pozwoliłby im na samodzielność, czy też arystokracja powinna nadal prowadzić ich sprawy, pod pretekstem, że nie są jeszcze wystarczająco kompetentni, nie mając wystarczającej mądrości pozwalającej na zarządzanie własnym majątkiem?

Kiedy tylko większość ludzi dojdzie do wniosku, że są wystarczająco kompetentni, by zarządzać swoimi sprawami i gdy przekonają się, że Bóg stworzył ziemię i to, co ją napełnia, nie tylko dla nielicznych, ale dla wielu – wtedy obejmą swoje dziedzictwo i będą sprawować nad nim kontrolę. Zaś proporcjonalnie do tego tytuły panów, osób wysoko urodzonych, książąt, królów i cesarzy staną się tylko pustym wspomnieniem ciemnych czasów. Od tej pory lud, czy to przez parlamenty, czy przez kongresy, będzie sprawował kontrolę nad swoimi sprawami za pomocą głosowania.

Ten stan rzeczy, który pojawiał się na świecie w sposób stopniowy, jest z pewnością całkiem właściwy, zasadniczo zgodny ze Złotą Regułą. To prawda, że mogłoby to wydawać się szlachetne, gdyby utytułowana arystokracja ochotniczo służyła ludowi w ich interesie. Trzeba jednak pamiętać, że ludzie są z natury samolubni, a przez to skłonni do zapatrywania się na sprawy z punktu widzenia swych własnych oraz rodzinnych interesów. Pod względem światowego pokoju, to było wielkie szczęście, że przekazywanie praw ludowi odbywało się w sposób stopniowy, a nie na drodze gwałtownej rewolucji. Centymetr po centymetrze ludzie odzyskiwali swe prawa w miarę, jak byli coraz lepiej wykształceni, by umieć to docenić. Być może czasami w nadmiarze gorliwości pragnęli oni zbyt wiele, być może starali się zdobyć za dużo, a przynajmniej chcieli uchwycić więcej, niż wskazywałyby na to ich uprawnienia i umiejętności.

Nic dziwnego, że liczni przedstawiciele arystokracji czują się dogłębnie zasmuceni, jak na przykład książę Bedford. Nic dziwnego, że wielu z nich ma mroczne przeczucia odnośnie przyszłości. Nic dziwnego, jeśli wydaje im się, że pogwałcona została sprawiedliwość. Zatracili oni właściwe spojrzenie na sytuację. Nie zauważają, że jako starsi bracia całej ludzkości powinni byli zorientować się, iż masy nie są już „tępym, pędzonym bydłem”. Dobrze byłoby, żeby zauważyli wielkie oświecenie, jakie miało miejsce w ubiegłym stuleciu [XIX] i powinni byli chętnie zwrócić dziedzictwo swym braciom, tak jak oni są chętni je objąć.

NARODY ZDĄŻAJĄ NA ARMAGIEDDON

Polityczna batalia, która toczy się w Wielkiej Brytanii w ostatnich latach, a zwłaszcza na przestrzeni minionych dwóch lat, wzbudza zainteresowanie i zdumienie całego świata. Królowie, książęta i ludzie szlachetnego rodu są w pogotowiu, bojąc się o wyniki. Biblia jasno przedstawia tę sytuację. Jedynie ona pokazuje nam, że cudowne przemiany naszych czasów są zamierzonym procesem przekształcania królestw tego świata w Królestwo drogiego Syna Bożego.

Nie chcielibyśmy być jednak źle zrozumiani. Nie uważamy, że przemiana jakiejś partii, jej przywódców albo polityki partyjnej Wielkiej Brytanii czy jakiegokolwiek innego państwa przekształci jego naród w lud święty, uczestnika Królestwa Bożego. W rzeczywistości nie mamy żadnych powodów, by sądzić, że socjaliści jako całość mogliby lub chcieli udzielić światu błogosławieństwa doskonałego rządu ziemskiego, który ustanowiłby prawa człowieka itp. Wprost przeciwnie, warto pamiętać, że królowie i książęta, choć panowali niekiedy ciężką ręką, to jednak przynajmniej w ostatnich czasach uznali za konieczne poświęcić ludowi i ich interesom więcej uwagi niż dawniej. Zaś ich doświadczenie i wykształcenie niewątpliwie zapewnia im kwalifikacje wyższe niż przeciętne wśród innych ludzi, by mogli umiejętnie zarządzać sprawami narodowymi wielkiego znaczenia.

Poza tym, nagła zmiana sprowadziłaby ogromne trudności nie tylko dla owych właścicieli ziemskich, ale prawdopodobnie byłaby również wielkim utrapieniem dla mas. I dokładnie na to wskazuje Biblia. Żyjemy w czasie obecności Chrystusa. Wybór Kościoła Chrystusa, który ma stać się oblubienicą i małżonką Króla, jest już prawie na ukończeniu. Królestwo zostanie zatem niebawem ustanowione. Jednak ci, co posiadają władzę i autorytet, nie zdając sobie z tego sprawy, starają się zachować dla siebie prawie wszystko to, co przywłaszczyli sobie ich przodkowie w całkiem odmiennych warunkach.

W naszym zrozumieniu Biblia naucza, że ów konflikt interesów doprowadzi niebawem do wielkiego czasu ucisku, jakiego nigdy nie było (Dan. 12:1). Nikt nie życzy sobie utrapienia, nikt nie chce zostać przez niego dotknięty, a mimo to wszyscy do niego zmierzają. Zarówno arystokracja, jak i masy są motywowani strachem. Jedni boją się utraty swych ziemskich posiadłości, drudzy zauważają, że pieniądze świata i ziemia, będące podstawą wszelkich bogactw, znajdują się w posiadaniu arystokracji.

Masy uświadamiają sobie, że dzięki obfitości błogosławieństw, które Bóg wylewał na ludzkość w minionym stuleciu za sprawą rozwoju wiedzy i wynalazków, świat stał się bajecznie bogaty. Jednak bogactwa te wpadają ciągle w te same ręce – ludzi, którzy są posiadaczami ziemi. Owe masy obawiają się, że jeśli obecnie nie osiągną poprawy sytuacji, to oni lub ich dzieci z czasem ponownie staną się niewolnikami lub chłopami pańszczyźnianymi. Z tego wynika całe zamieszanie dyskusji i konfliktów między klasami, które zmierzają w stronę wiru wielkiego Armagieddonu (Obj. 16:16).

LUDZKA KRAŃCOWOŚĆ TO BOŻA SPOSOBNOŚĆ

Chociaż nie mamy żadnej możliwości powstrzymania którejkolwiek ze stron, jesteśmy głęboko zainteresowani każdą z nich i współczujemy im obu. Naszym najlepszym pocieszeniem i najwartościowszą rzeczą, którą możemy podarować każdemu z uczestników sporu, jest to, czego dowiadujemy się z Biblii. Mówi ona, że w najciemniejszej godzinie, gdy ludzkie żądze osiągną swój szczyt w anarchii, pojawi się nadzieja – najjaśniejsza ze wszystkich nadziei. Zaraz po mrocznej godzinie ucisku nastąpi wschód chwalebnego „słońca” Królestwa Tysiąclecia, które rozproszy ziemską ignorancję i zabobony. Następnie Królestwo, ujmując pewnie kontrolę nad światem, właściwie poprowadzi ludzkość na pełne wyżyny doskonałości utraconej w Edenie, lecz odkupionej na Kalwarii. Wobec takiej nadziei możemy słusznie utrzymywać nasze dusze w pokoju, oczekując niezwykle chwalebnego wyniku Bożego planu.

Chociaż nie powinniśmy się angażować po żadnej stronie sporu, nie możemy nie okazywać im głębokiego zainteresowania. Na miarę naszych możliwości i zdolności powinniśmy głosić dobrą nowinę nadchodzącego Królestwa tym wszystkim spośród uczestników owej bitwy, ilu tylko skłonnych jest nas słuchać. Na ile usłyszą i uwierzą, na tyle otrzymają błogosławieństwo, pokój i pocieszenie. Zadaniem Kościoła jest okazywanie wierności zasadom Boskiego charakteru i obwieszczanie Bożego zamierzenia, opatrywanie ran wszystkich, którzy są skruszonego ducha, przy użyciu błogosławionego poselstwa Bożego miłosierdzia, które poucza wszystkich o konieczności cierpliwej wytrwałości, lojalności i wierności. Jest to naszym zadaniem, jako że Apostoł powiada: „Czyńcie dobrze wszystkim, a najwięcej domownikom wiary” [Gal. 6:10].

Nie do nas należy rozstrzyganie, czy szczyt owego ucisku zostanie osiągnięty w roku 1915, czy też nie. Nie powinniśmy nawet mieć w tej sprawie żadnych innych życzeń poza tym, by działa się wola Boża. Obserwując gwałtowne zmiany, jakie zachodzą w społecznym nastawieniu w Wielkiej Brytanii w ostatnich latach, nie wątpimy, że jeśli Czasy Pogan zakończą się przy końcu tego roku 1914, to w krótkim czasie może zostać w pełni zainicjowany Dzień Gniewu, w którym zgodnie z zapowiedziami obrazów biblijnych kościelne niebiosa i polityczna ziemia zostaną pochłonięte w niepohamowanej rewolucji ludzkich namiętności, która całkowicie stopi i skruszy żywioły tworzące obecny porządek rzeczy – żywioł społeczny, polityczny, finansowy i kościelny. Wiemy jednak, że wielki Bóg miłości jest tak mądry, że przewidział o wiele wcześniej każdy szczegół owego wielkiego konfliktu i pożogi. Poczynił też wystarczające przygotowania, by zapanować nad uciskiem we właściwym czasie przez ustanowienie Królestwa swego miłego Syna w wielkiej i chwalebnej mocy.

WYPEŁNIAMY NASZĄ OBIETNICĘ

Spodziewaliśmy się, że jeśli Czasy Pogan zakończyłyby się w tym roku [1914], to musiałoby to oznaczać, że cała klasa Oblubienicy będzie uczestniczyć w przemianie „pierwszego zmartwychwstania” ze stanu ziemskiego do niebiańskiego przed zakończeniem bieżącego roku. Choć nie twierdziliśmy tego w sposób zdecydowany, to jednak wskazywaliśmy, że taki byłby logiczny wniosek. Obecnie jednak nie wygląda na to, żeby mogło się tak stać. Przyglądamy się tym miejscom Pisma Świętego, które się jeszcze nie wypełniły i jesteśmy przekonani, że nie mają one szans na wypełnienie przed końcem tego roku.

Oczywiście nasze przekonanie w tym względzie nie jest mocniejsze niż poprzednie, głoszące coś przeciwnego. Jest rzeczą jasną, że dla Boga wszystko jest możliwe. Nie ulega wątpliwości, że Pismo Święte wyraźnie zapowiada katastrofę, która przyjdzie nagle – „jako ból na niewiastę brzemienną” [1 Tes. 5:3] – w danym momencie tak samo niespodziewany zarówno dla matki, jak i dla innych. Tak więc nie jest to niemożliwe, by nasze wszystkie oczekiwania spełniły się do końca bieżącego roku. Uważamy jednak, że jest to wysoce nieprawdopodobne. Pragnęlibyśmy, żeby było to wiadome wszystkim naszym czytelnikom, niezależnie od tego, jaki to mogłoby wywrzeć wpływ na ich plany i przedsięwzięcia.

Jak chodzi o Wydawcę, to będzie on w równym stopniu zadowolony, gdy wola Pana wypełni się w taki, jak i w inny sposób. Nawet gdybyśmy mieli prawo głosu przy podejmowaniu decyzji w tej sprawie, to balibyśmy się skorzystać z takiego przywileju. Jak wyraził to poeta:

Strach nawet dotknąć się tego,
co tyle ma w sobie z niepojętego.

Jeśliby ten rok minął bez szczególnych przejawów Bożej łaski dla Kościoła w znaczeniu zmartwychwstania, przemiany z ziemskiej do duchowej natury, uznalibyśmy, że pomyliliśmy się w naszej ocenie odnośnie czasu, kiedy można było spodziewać się owego chwalebnego wydarzenia. Pozostałoby jednak ciągle faktem to, że nadzieją Kościoła jest przemiana zmartwychwstania, gdy to, „co jest śmiertelnego, przyoblecze nieśmiertelność” [1 Kor. 15:54], gdy „wszyscy przemienieni będziemy, bardzo prędko w okamgnieniu” [1 Kor. 15:51]. Jeśli byłoby to Bożym zamierzeniem, byśmy pozostali dłużej po „tej strony zasłony”, to nie wątpimy, że miałby On dla nas tutaj jakąś usługę do wykonania. Niezależnie zaś od tego, czy nasza służba pełniona jest po „tej stronie zasłony”, czy po drugiej, powinniśmy być zadowoleni, wiedząc, że On jest zbyt mądry, by się mylić. Nie będziemy użalać się z powodu naszych błędów w zrozumieniu. Powinniśmy być raczej zadowoleni i radować się oraz cieszyć z możliwości służby po „tej stronie zasłony” na równi z tą po drugiej stronie, mając zapewnienie, że wola Boża będzie się w nas wykonywać tak czy inaczej.

Ciągle jest jeszcze możliwość, że nie popełniliśmy pomyłki w odniesieniu do czasu, lecz pomyliliśmy się odnośnie tego, czego należy się spodziewać. Dla przykładu, może się okazać, że Czasy Pogan zakończą się jednak w bieżącym roku, jednak Pan nie pozbawi narodów ziemskiej władzy i nie odbierze im ziemskich królestw tak szybko, jak się tego spodziewaliśmy. Zważywszy, że sprawowały one władzę przez 2520 lat, usunięcie ich w ciągu jednego roku mogłoby być zbyt gwałtowne. W rzeczywistości, jeśli zostałoby to dokonane w ciągu pięciu, dziesięciu czy dwudziestu lat, to czas ten mógłby się wydać całkiem rozsądny.

The Watch Tower, 1 maja 1914, R-5448

  Następna strona