Czasopismo

Jezusowi przybywało mądrości i wzrostu

 14 STYCZNIA 1900 – Łuk. 2:41‑52 –

„A Jezusowi przybywało mądrości i wzrostu oraz łaski u Boga i u ludzi”
– Łuk. 2:52.

Wiele osobliwych spekulacji snuto wokół dzieciństwa, chłopięctwa i młodego wieku męskiego naszego Pana Jezusa. Nie chcemy się do nich dołączać. Student Biblii powinien ograniczyć się do zapisu Pisma Świętego i nie puszczać wodzy fantazji czy też pozwalać sobie na spekulacje, które częściej będą nieprawdziwe niż poprawne. Gdyby Pan Bóg przewidział konieczność poinformowania nas o tym okresie życia naszego Zbawiciela, niewątpliwie dostarczyłby potrzebnych informacji w natchnionym zapisie Pisma Świętego. 

Nie oznacza to, że nie było nic godnego uwagi ani godnego pochwały w pierwszym okresie życia naszego Pana, ale raczej, że pominięcie go w opisach kieruje naszą uwagę szczególnie na trzy i pół roku publicznej służby Jezusa po Jego chrzcie duchem świętym w Jordanie. Jednym słowem, Pan wskazuje, że to nie słowa i czyny człowieka Jezusa, lecz raczej działania i nauczanie Chrystusa Jezusa, Pomazańca – Jezusa od chwili pomazania Go duchem świętym bez miary – są dla nas cenne i pouczające z punktu widzenia naszego naśladowania Go. Niemniej jednak, ściśle przestrzegając zgodności z tym, co jest napisane w Piśmie Świętym, możemy wyciągnąć pewne cenne i pomocne lekcje z okresu chłopięctwa i młodej męskiej dorosłości naszego Mistrza.

Nic nie wiadomo o pierwszych dwunastu latach życia naszego Pana, z wyjątkiem tego, że pod Boskim kierownictwem Jego matka i przybrany ojciec zabrali Go do Egiptu, poza zasięg władzy Heroda, gdzie pozostawali z Nim przez kilka miesięcy, aż do śmierci Heroda, po czym powrócili do ich rodzinnego miasta, Nazaretu w Galilei. Należy pamiętać, że powodem ucieczki do Egiptu był Herod, który bał się, że w rodzinie Dawida narodzi się król według żydowskiej tradycji i że w ten sposób jego rodzina zostanie odsunięta od funkcji królewskiej. Herod nie pochodził z rodziny Dawida; nie był nawet Żydem – pochodził z rodziny Ezawa, brata Jakuba. Należy tu przypomnieć opowieść o mędrcach ze Wschodu szukających nowo narodzonego króla Żydów; poznawszy charakter ich misji, Herod nalegał, aby kiedy znajdą niemowlę, którego szukali, poinformowali go o tym. Herod udawał, że pragnie także złożyć hołd nowemu królowi. Mędrcy jednak, będąc pouczeni przez Boga, zignorowali prośbę Heroda. Dowiedziawszy się jednak o niektórych szczegółach tych narodzin w Betlejem, Herod nakazał zabić wszystkich chłopców z tego miasteczka w wieku dwóch lat i młodszych – w ten sposób chciał być pewny, że narodzony król poniesie śmierć. Liczba niemowląt zamordowanych na mocy tego dekretu nie była prawdopodobnie zbyt duża, ponieważ Betlejem było niewielką osadą. W związku z tym i liczba dzieci płci męskiej w takim wieku musiałaby być niewielka.

Werset tytułowy informuje nas, że Jezus rósł jak każdy inny chłopiec, że Jego rozwój był stopniowy, zarówno pod względem fizycznym, jak i intelektualnym. Nie powinniśmy więc wyobrażać Go sobie w Jego dzieciństwie jako mędrca i nauczyciela, uzdrawiacza itp., gdyż takie funkcje zaczął pełnić dopiero po pomazaniu duchem świętym. Tym niemniej możemy się domyślać, że doskonały chłopiec mógł być pod wieloma względami bardziej uzdolniony i szerzej myślący niż przeciętna młodzież w Jego wieku, która dziedziczyła rozmaite niedoskonałości wywodzące się z upadku (zob. „Wykłady Pisma Świętego”, tom V, rozdz. 4).

Świadectwo odnośnie Marii i Józefa nie pozostawia żadnych wątpliwości, że byli oni ludźmi pobożnymi, co potwierdza pierwszy werset naszej lekcji, informujący, że ich zwyczajem było każdego roku udawać się na Święto Paschy – ten wymóg Prawa był przestrzegany tylko przez najbardziej pobożnych Żydów. Byłoby rzeczą niepotrzebną i niewłaściwą przekraczanie granic biblijnej relacji na ten temat i przyjmowanie, jak to czynią niektórzy, że sama Maria została cudownie poczęta i zrodzona jako wolna od grzechu. W istocie, nawet gdybyśmy nie mieli świadectwa o pobożności Marii, sam fakt, że została uhonorowana przez Pana ponad wszystkie inne kobiety, ponieważ została wybrana, by być matką Jezusa według ciała, dowodziłby szlachetności jej charakteru i czystości serca – bo trudno byłoby nawet przypuszczać, że Pan w tak szczególny sposób uhonorowałby, pobłogosławił i użył jakiejś innej niż szlachetna postaci. Ten, kogo używa Pan, może zostać bezpiecznie uznany za osobę godną szacunku.

Mimo iż żydowskie prawo tak nie mówi, tradycja informuje nas, że zwyczajem jest uważanie każdego chłopca, który osiągnął wiek dwunastu lat, za „syna Prawa”, gdyż do pewnego stopnia od tego wieku jest zdolny do przestrzegania Prawa. Narracja naszej lekcji zdaje się potwierdzać tę tradycję, informując nas, że kiedy Jezus miał dwanaście lat (czyli był w trzynastym roku życia), towarzyszył rodzinie w obchodach święta Paschy w Jerozolimie. Czy nie ma tu lekcji dla wszystkich pobożnych rodziców, sugerującej, że nauczanie w okresie dziecinnym powinno mieć taki charakter, aby przygotować dziecko do rozważania trzeźwych i religijnych kwestii już u progu wieku młodzieńczego? Myślimy, że tak. Uważamy, że poważnym błędem, popełnianym w dobrej intencji przez niektórych rodziców, jest uznawanie, że ich dwunastoletnie dzieci mają wystarczająco wiele zdolności umysłowych, aby uchwycić elementarne zasady świeckiej edukacji i przygotować się na wyższe studia o charakterze świeckim, ale są nieprzystosowane do wyższych rozważań religijnych. Dzieci, które są gotowe w tym wieku do podjęcia średniego świeckiego wykształcenia, zostały już wcześniej starannie pouczone odnośnie podstawowych zasad. A skoro są nieprzygotowane do podjęcia zaawansowanych rozważań w sprawach religijnych, to jest to więcej niż prawdopodobne, że ich elementarne wykształcenie religijne mogło zostać zaniedbane przez wyznaczonych dla nich przez Boga instruktorów – ich rodziców. Żaden rodzic chrześcijański nie może uniknąć swej naturalnej odpowiedzialności za dzieci – w moralnym i religijnym szkoleniu, a także w zakresie spraw świeckich i fizycznych.

Święto Paschy trwało siedem dni, ale było to zwyczajem, że wielu pielgrzymów z odległych stron przebywało w Jerozolimie tylko przez dwa dni, aż do zakończenia głównych ceremonii. Jest prawdopodobne, że Józef i Maria, w towarzystwie swoich krewnych, rozpoczęli podróż powrotną trzeciego dnia święta. Zwyczajem było, że kobiety znajdowały się na przedzie karawany, a mężczyźni podążali za nimi. Chłopiec w wieku Jezusa mógł być z jednym z rodziców, dlatego można było nie zauważyć Jego nieobecności aż do zmroku. Tak też, wydaje się, było w tym przypadku. W ten sposób upłynął jeden dzień podróży. Kolejny dzień potrzebny był na powrót, a trzeci dzień zajęły poszukiwania po całym mieście. W końcu rodzice znaleźli Jezusa w Świątyni, siedzącego z nauczycielami Prawa, „doktorami”. To nie było aż tak niezwykłe, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. W tym czasie informacje zdobywało się w mniejszym stopniu z książek, a częściej z ustnego nauczania, zaś „doktorzy” Prawa mieli być gotowi pouczać wszystkich, którzy poszukiwali informacji, zwłaszcza podczas świątecznego tygodnia Paschy. Wielu młodych mężczyzn korzystało z takich możliwości, a zwyczajem „doktorów” było zasiadać na specjalnych krzesłach ustawionych w półkolu. Przed nimi znajdowały się niskie ławki dla starszych uczniów. Młodsi chłopcy siadali na ziemi, dosłownie „u ich stóp”. W ten sposób Paweł, jako młodzieniec, był uczniem Gamaliela, czyli, jak głosi zapis, „zasiadał u stóp Gamaliela”, aby się od niego uczyć. Gamaliel był jednym z głównych „doktorów” Prawa w swoich czasach.

Nie powinniśmy rozumieć, że Jezus jako chłopiec był zuchwały i że udał się do uczonych swoich czasów, by się popisywać i potępiać ich jako nieświadomych i nieumiejętnych nauczycieli, jak próbuje to dzisiaj czynić część przedwcześnie dojrzałej, ale źle wychowanej młodzieży. Przeciwnie, powinniśmy przyjąć, że młody Jezus miał zrównoważony umysł, uznając prawdopodobnie fakt niezbyt długiego jeszcze życia na świecie i stosunkowo niewielkiego doświadczenia, które w żadnym wypadku nie zapewniało Mu całkowitej wiedzy. Miał jednak wiele pytań, dzięki którym pragnął uzyskać więcej informacji, uczciwie je więc zadawał z pragnieniem i nadzieją uzyskania satysfakcjonujących odpowiedzi od nauczycieli, którzy „zasiedli na stolicy Mojżeszowej”.

Charakter pytań nie jest określony, ale czas i otoczenie zdają się wskazywać, że miały one charakter religijny, a umysł Jezusa zmagał się już z poważnymi kwestiami, którymi należało się zajmować, będąc członkiem społeczności żydowskiej, której, jako nasieniu Abrahama, Bóg złożył pewne wielkie i cenne obietnice – obietnicę Jego błogosławieństwa za sprawą Mesjasza, wyniesienia do pozycji naczelnego narodu świata i późniejszego przywileju błogosławienia wszystkich narodów i zajęcia pozycji mediatora, dzięki któremu cała ludzkość będzie mogła zostać doprowadzona do poznania Boga i do Jego służby. Z tego, co wiemy o działaniach naszych własnych umysłów, gdy byliśmy w takim właśnie wieku, możemy założyć, że Jezus miał wiele pytań dotyczących nadziei Izraela i bez wątpienia od swojej matki otrzymał jakieś wskazówki, przynajmniej odnośnie tego, że Boska opatrzność wskazała, iż On sam miał odegrać ważną rolę w związku z wypełnieniem przepowiedni Pisma Świętego. Starał się więc poznać te zadania wyznaczone mu przez Niebiańskiego Ojca w świadectwie Prawa i Proroków.

Mimo że nie miał On Biblii w swoim domu, by móc zasięgnąć rady odnośnie Boskiego świadectwa, cieszył się zwykłym przywilejem młodzieży tamtych czasów – możliwością uczęszczania na zgromadzenia do niewielkiej synagogi w Nazarecie, który był zaledwie małą osadą typu wiejskiego. Tam, z szabatu na szabat, słyszał, jak czytano Prawo i do pewnego stopnia je komentowano, czasem także psalmy i proroctwa. To z tymi źródłami informacji borykał się spragniony umysł chłopca, a teraz, przy okazji Jego pierwszej wizyty w wielkim mieście Jerozolimie, nic nie przyciągnęło Jego uwagi tak bardzo, jak Świątynia i jej symboliczne usługi, a także wydarzenia na dziedzińcu lub w specjalnych pomieszczeniach, gdzie ważne kwestie z Prawa i Proroków były omawiane przez najzdolniejszych nauczycieli tamtych czasów. Jezus był tak głęboko zainteresowany i zachwycony tym studium Biblii, że najwyraźniej zapomniał o wszystkich ziemskich rzeczach – tak był oddany studiowaniu spraw Ojca Niebieskiego, planu Bożego, w którym On sam miał być głównym aktorem.

Naturalnie Jego pytania musiały być głębsze i bardziej logiczne niż u innych chłopców w Jego wieku, co oczywiście sprawiło, że „doktorzy” Prawa okazali Mu żywe zainteresowanie, zwłaszcza, gdy zauważyli Jego skromność, czego można być pewnym. A ponieważ podczas tych świąt praktykowano wielką gościnność, zwłaszcza wobec przybyszy z daleka, Jezus bawił zapewne u jednego z tych nowo odkrytych przyjaciół.

Opowieść przekazuje dalej, że Józef i Maria znaleźli Jezusa, gdy zarówno przysłuchiwał się „doktorom”, jak i zadawał im pytania. Jest tu cenna lekcja dla wszystkich młodych ludzi, odnosząca się do ich postępowania wobec starszych i instruktorów. Jakże odmienny jest wniosek, jaki płynie z tej historii, niż gdybyśmy przeczytali, że rodzice znaleźli Jezusa pouczającego teologów lub próbującego ich nauczać. Nie wątpimy ani przez chwilę, że „doktorzy” byli w takim samym stopniu pouczani przez Jezusa, jak On przez nich; przynajmniej w niektórych punktach. Nie wątpimy też, że jeśli byli naprawdę wielkimi ludźmi, mieli wystarczająco dużo pokory, by skorzystać z pouczeń dowolnej osoby – nawet dziecka. Z kontekstu można się nawet domyślać, że zadawali oni Jezusowi pewne pytania, gdyż „zdumiewali się jego rozumem i odpowiedziami” [Łuk. 2:47]. Zachowanie obu stron wskazuje na wzajemny szacunek, który przejawiał się w zadawaniu pytań. Jezus okazywał szacunek teologom, zadając im pytania, które ujawniały głębię Jego umysłu, jasność rozumienia i logikę argumentacji. To z kolei skłaniało ich do zadawania pytań Jemu.

Taki sposób zadawania sobie pytań jest godny polecenia wszystkim drogim przyjaciołom prawdy, jako mądrym i układnym ludziom. Jest on dzisiaj nie mniej przydatny niż wtedy dla Jezusa i ówczesnych specjalistów od Prawa. Znamy przypadki, kiedy to niektórzy z drogiego ludu Pańskiego poważnie zaszkodzili swym możliwościom głoszenia prawdy poprzez wykazywanie zbyt dużego stopnia pewności siebie w trakcie opowiadania innym o Boskim planie – zwłaszcza ludziom uczonym. Łagodność jest klejnotem, gdziekolwiek zostanie okazana, i jest szczególnie pożądana jako pomocnik i „proca” dla prawdy. Niech prawda zostanie wystrzelona z całą mocą, jaką może osiągnąć, ale zawsze z cichością i pokorą. A sugerowanie prawdy poprzez zadawanie pytań często okazuje się najskuteczniejszą metodą głoszenia.

Naturalnie Józef i Maria byli zdumieni, widząc swego małego syna w tym towarzystwie i że znajduje On posłuch u największych nauczycieli swoich czasów. Wydaje się, że raczej w żaden sposób publicznie nie wyrazili wobec Niego swego rozczarowania i nie uczynili Mu zarzutu, że musieli Go szukać. Gdy Maria, prawdopodobnie na osobności, upomniała Go za to, że nie trzymał się grupy pielgrzymów, zrobiła to w sposób bardzo miły i umiarkowany. Wydaje się to wskazywać, że takie zdarzenie miało miejsce po raz pierwszy, co z kolei świadczy o posłuszeństwie, jakie Jezus okazywał rodzicom.

Wyrażenie Marii: „Oto twój ojciec i ja z bólem serca szukaliśmy ciebie” bywa przez niektórych traktowane jako świadectwo, że Józef był ojcem Jezusa. My jednak odpowiadamy, że tak nie jest. Byłoby nierozsądne przypuszczać, (1) żeby Łukasz, który akurat podaje genealogię Jezusa przez Marię, pomijając Józefa, następnie sugerował, że Józef był Jego ojcem. (2) Józef, przyjmując Marię, przyjął także jej syna, Jezusa, przez co stał się Jego przybranym ojcem, a w takiej sytuacji i dzisiaj dziecko byłoby nauczone uważać takiego kogoś za rodzica i nazywać go „ojcem”. (3) Historia niepokalanego poczęcia Jezusa została najprawdopodobniej ujawniona jedynie najbliższym członkom rodziny i w związku z tym jest wysoce nieprawdopodobne, aby temat ten był kiedykolwiek dyskutowany z młodym Jezusem, mającym dopiero dwanaście lat – nie byłoby to nawet właściwe. Dlatego wypowiedź Marii jest całkowicie zgodna z wszystkimi faktami zawartymi w opowieści ewangelicznej.

Całkiem możliwe, że młody Jezus, badając temat własnej odpowiedzialności wobec Ojca Niebieskiego i Jego planu, zastanawiał się, czy Jego misja nie zacznie się w pewnym stopniu od trzynastego roku Jego życia, skoro w tamtych czasach uznawano chłopców w tym wieku za „synów Prawa”. Niewykluczone, że niektóre z Jego pytań skierowanych do „doktorów” Prawa tego właśnie dotyczyły. Prawdopodobnie na koniec doszedł do wniosku, że symbolika urzędu kapłańskiego wyraźnie wskazuje, iż Jego misja nie rozpocznie się, dopóki nie będzie miał trzydziestu lat. Jego odpowiedź na wyrzut Marii brzmiała następująco: „Czy nie wiedzieliście, że muszę być w tym, co należy do mego Ojca?”. Czy nie wiedzieliście, że osiągnąłem wiek, w którym stałem się „synem Prawa” i że w związku z tym spadły na mnie pewne obowiązki w odniesieniu do Niebiańskiego Ojca, Jego Słowa i Jego planu? Potem jednak, gdy przypomniał sobie konkluzję ze swych niedawnych rozmów na ten temat z „doktorami”, przerwał rozmowę, zastosował się do ich życzeń i towarzyszył im w drodze do Nazaretu, nie próbując (na ile to zostało opisane) podejmować żadnych prób zmieniania zwykłego toku życia, dopóki nie osiągnie wieku trzydziestu lat. Jest to wyrażone w słowach: „I był im posłuszny”. Józef i Maria jasno zdali sobie sprawę, że chłopiec był kimś więcej niż zwyczajnym dzieckiem, że był bardzo niezwykły, a jednak nie do końca zrozumieli sytuację, nie pojmując w pełni znaczenia Jego słów. Niemniej jednak Maria zachowywała je w pamięci wraz z innymi osobliwymi świadectwami na Jego temat i niewątpliwie to z jej właśnie ust Łukasz otrzymał informacje zawarte w rozważanej lekcji.

Tradycja głosi, że Józef zmarł, gdy Jezus był jeszcze młody. Przejmując działalność stolarską, stał się On wsparciem dla rodziny. Znajduje to pewne poparcie w świadectwie biblijnym, w którym Jezus nazywany jest cieślą, a jego matka i bracia są wspominani, podczas gdy Józef jest pomijany (Mar. 6:3). Ponadto, nie ma żadnego odniesienia do Józefa w związku z posługą naszego Pana, a Jego matka i Jego bracia są kilkakrotnie wspominani. Jest więc całkiem prawdopodobne, że długi okres osiemnastu lat życia naszego Pana, od momentu zdarzenia opisanego w tej lekcji aż do chrztu Jezusa, upłynął Mu na wykonywaniu zwykłych obowiązków życia. Daje nam to pogląd na wspaniały rozwój cechy cierpliwości u naszego Pana – cierpliwie czekał, aż nadejdzie czas ustalony przez Ojca, by dopiero wtedy rozpocząć swoją posługę. Prowadził w tym czasie, najlepiej jak potrafił, cierpliwe rozważania w celu coraz lepszego poznawania woli i planu Ojca. Cierpliwie czekał na chrzest ducha świętego, który miał umożliwić Mu pełne zrozumienie sytuacji i swego osobistego postępowania. Jakaż lekcja kryje się tutaj dla wszystkich Jego naśladowców, a każdy z nas może dobrze zdać sobie sprawę z prawdziwości słów: „Cierpliwości wam potrzeba” [Hebr. 10:36] albo „Cierpliwość niech ma doskonały uczynek” [Jak. 1:4 BG]. Cóż za lekcja dla nas, żebyśmy nie starali się przyspieszać Boskiego planu, ale cierpliwie czekali na jego rozwój – nie próbowali zaczynać żadnej pracy dla Pana, o ile nie jesteśmy pewni, że nadszedł właściwy czas, a On powołał nas, abyśmy coś uczynili. Ale wtedy, podobnie jak nasz Pan, powinniśmy być natychmiast gotowi w czas i nie w czas, gdy jest to wygodne albo niewygodne, w sprzyjających i niesprzyjających okolicznościach czynić z całą naszą mocą to, co nasza ręka znajdzie do zrobienia – do czegokolwiek Pan nas powoła. A wysnuwamy tu jeszcze inny wniosek, że najbardziej godne szacunku są najpokorniejsze formy pracy, o ile tylko są one nam polecone w harmonii z Bożą opatrznością.

Na szczęście dla nas nie urodziliśmy się pod Prawem ani pod ograniczeniami, które przeszkadzałyby nam w otrzymaniu zaproszenia i udzieleniu odpowiedzi na nie przed trzydziestym rokiem życia. Przeciwnie, pod nowym przymierzem łaski naszym przywilejem jest stawiać nasze ciała ofiarą żywą w służbie dla Pana w takim wieku, choćby najmłodszym, w jakim tylko pozwoli na to nasza wiedza o Bożych sprawach i samodzielność decyzji. My, zamiast czekać, aż osiągniemy pełnię wzrostu umysłowego i fizycznego, możemy zacząć od razu służyć jako członkowie Królewskiego Kapłaństwa, tak aby wzrastać już w trakcie służby. Nie zapominajmy jednak o konieczności rozwoju – dodawaniu do wiary cnoty, do cnoty wiedzy, do wiedzy powściągliwości, do powściągliwości cierpliwości, a do cierpliwości pobożności, do pobożności braterskiej uprzejmości, do braterskiej życzliwości miłości (2 Piotra 1:5‑8).

„Bądźcie dziećmi w złośliwości, a w rozumieniu bądźcie dojrzali” – 1 Kor. 14:20.

Zion’s Watch Tower, 1 stycznia 1900, R-2558

Poprzednia strona Następna strona