Czasopismo

1912 – Widoki z Wieży – 1912

Kto wie, jakie doświadczenia czekają nas tuż za progami Nowego Roku! O tak, tak jest lepiej, lepiej, że przyszłość jest znana tylko naszemu Panu i że wiarą możemy ufać, iż będzie błogosławił nasze życie oraz udzielał pewnej miary pokoju, który przewyższa wszelki rozum i którego świat nie może nam ani dać, ani zabrać. Lepiej jest też, że próby, trudności, ostre kamienie i ciernie wąskiej drogi, którą kroczymy, są widoczne tylko dla naszego łaskawego Opiekuna, który obiecał swym wiernym, że wszystkie rzeczy są tak nadzorowane, aby wypracowywały dla nich najwyższe dobro.

„W rękach Twoich są czasy moje” [Psalm 31:16] i pragnę, by tam pozostały.

Radując się jednak z tego, że to Bóg wie, a nie my, co jest przed nami, możemy z pożytkiem dokonać retrospekcji minionego roku i rozpocząć nowy z dobrymi postanowieniami. Kupcy mają mądry zwyczaj podsumowywania zapasów i planowania swych działań gospodarczych na początku każdego roku. My zaś możemy przenieść go na nasze znacznie ważniejsze sprawy i działania duchowe.

Patrząc wstecz na przedsięwzięcia 1911 roku, jesteśmy zaskoczeni ich wielkością i zadziwieni, że pozornie mądrze wydatkowane pieniądze nie przyniosły większych rezultatów pod względem liczby tych, którzy publicznie wyznają, że oczy ich wyrozumienia zostały otwarte. Można by oczekiwać, że nasze wspaniałe orędzie łaski Bożej, świecące jak reflektor elektryczny, powinno było wzbudzić znacznie większe zainteresowanie niż to, które jest dla nas widoczne. Mielibyśmy prawo przypuszczać, że tak rozsądne i łaskawe posłannictwo biblijne, które zostało w znacznym stopniu i szeroko rozpowszechnione w naszych czasach cudownej inteligencji i ciągle rosnącej wolności od przesądów, powinno było wzbudzić na świecie zainteresowanie w znacznie większym stopniu, niż to obserwujemy.

Retrospekcja ta przypomina nam ciągle na nowo jedną i tę samą lekcję, że słyszeć może tylko ten, kto ma uszy; że liczba ludzi posiadających słyszące uszy musi być w chwili obecnej stosunkowo mała. Kolejną lekcją jest to, że nasza praca musi mieć szczególne znaczenie dla tych, którzy wierzą – dla pracowników. Wspaniałe możliwości otwierają się dla osób usługujących Prawdzie za cenę samopoświęcenia, stwarzając okazję do wykazania się gorliwością, lojalnością i miłością do Boga, braci i Prawdy. Trzecią lekcją jest to, że obecne bardzo szerokie rozpowszechnienie Prawdy w każdym zakątku cywilizowanego świata wiąże się z ogólnym „zaokrąglaniem” w tym znaczeniu, że ani jeden święty na całym świecie nie zostanie pozbawiony kontaktu z „teraźniejszą prawdą”, która, jeśli jest on prawdziwym Izraelitą bez zdrady, musi z pewnością okazać się dla niego atrakcyjna, a więc przyciągnąć go na ucztę z rzeczy tłustych, którymi niektórzy z nas cieszą się już od lat. Pamiętajcie słowa Mistrza: „Gdzie jest padlina, tam zlatują się sępy” – Mat. 24:28 NB.

Rok po roku wzrasta impet i rozpęd pracy, do tego stopnia, że jak wykazuje raport za 1911 rok, nasze Stowarzyszenie wydaje obecnie prawie 500 dolarów dziennie na ogłaszanie Dobrej Nowiny wielkiej radości. To prawda, że suma ta jest niewielka w porównaniu z rzeczywistą wartością Prawdy w naszych sercach, a tym samym z jej wartością dla innych, z którymi chcemy dzielić się naszym wielkim błogosławieństwem wiedzy o Bożej łasce. To prawda, że nasz niedobór z zeszłego roku zgodnie z przewidywaniami został wyrównany 3 stycznia, ale jak wynika z raportu, od tamtej pory nasze wydatki cały czas przekraczają przychody, powodując znacznie poważniejszy deficyt niż kiedykolwiek wcześniej. Nie mamy wątpliwości, że deficyt zostanie zrównoważony, ale jego wzrost stanowi dla nas ostrzeżenie, że musimy ograniczać wydatki – że poruszamy się zbyt szybko. Już dawno temu nasze Stowarzyszenie podjęło decyzję, by działać w oparciu o posiadaną gotówkę, by uniknąć niebezpieczeństwa niewypłacalności.

Kilka miesięcy temu zdaliśmy sobie sprawę, że będziemy mieli zaległości, i zaczęliśmy wprowadzać pewne hamulce. Ale rozpęd był tak wielki i możliwości służby Prawdzie tak liczne, że trudno było ocenić, kiedy, gdzie i o ile te ograniczenia byłyby najrozsądniejsze z punktu widzenia sprawy, której służymy. Praca kolporterska jest samowystarczalna, z wyjątkiem wydawnictw zagranicznych oraz „złych długów”, które zaciągnęli niektórzy drodzy kolporterzy, nie mogąc później, choć nie z własnej winy, związać końca z końcem. Nie chcemy też myśleć o ograniczaniu usług pielgrzymich, które wydają się niezwykle cenne. Wydaje się, że nasze ograniczenia muszą dotyczyć zaopatrzenia w darmową literaturę. Zmuszeni też jesteśmy do wycofania się z naszej oferty pomocy w programie „poszerzania zgromadzeń”, z wyjątkiem zapewnienia darmowej literatury – aż do czasu zrównoważenia sytuacji finansowej tak, by wydatki nie przekraczały dochodów. Tymczasem zaś niech naszym hasłem będzie „wierność”, nie tylko w działaniu, ale także w oszczędzaniu. Jeśli ktoś ma odłożoną literaturę, która nie znajduje zastosowania, to niech ją przekaże dalej. Zaś wszystkie zamówienia na darmową literaturę niech nie wykraczają poza to, co może być i co zostanie wykorzystane wiernie i rozważnie. Być może taka jest właśnie lekcja, której Pan chce nas nauczyć.

The Watch Tower, 15 grudnia 1911, R-4937

Poprzednia strona Następna strona