Sąd upadłych aniołów – odpowiedź na pytanie
Otrzymałem Twoją łaskawą ocenę dwudziestego trzeciego [Psalmu] i bardzo doceniam jej miły ton. Bardzo się z nią zgadzam, a w Tomach i broszurach przedstawiłem niektóre sugestie odnośnie kazania aniołom, które odbierają wielką naukę obserwując dzieło ofiary i zmartwychwstania naszego Pana. Niektóre z nich opowiedziały się już prawdopodobnie po stronie sprawiedliwości i być może nawet poniosły z tego powodu pewne cierpienia z strony tych źle nastawionych. Nie podzielam jednak wyrażonego przez Ciebie poglądu, jakoby ich próba miała należeć całkowicie do przyszłości. Tak jak próba Kościoła trwa przez cały okres Wieku Ewangelii i zakończy się jeszcze ciężkim doświadczeniem, podobnie też rozumiem, że upadli aniołowie znajdowali się na swojej próbie przez ponad 4300 lat. Niektórzy z nich określili już swoje stanowisko, a pozostało im jeszcze przejść doświadczenie krótkiego, ale surowego sprawdzianu, podobnego do tego, któremu poddany zostanie świat przy końcu Tysiąclecia.
Twoja sugestia, jakoby upadli aniołowie musieli ujrzeć i docenić doświadczenia Wieku Tysiąclecia, zanim zostanie przeprowadzony ich ostateczny sprawdzian, nie wydaje mi się uzasadniona. Mają oni wiedzę nie tylko odnośnie pierwotnego stanu, będąc świadkami zwyrodnienia spowodowanego przez grzech świata, ale także znają oni warunki panujące w niebie i stan niebiańskiej harmonii, w którym swego czasu się znajdowali. Sprawa ta w odniesieniu do ludzkości przedstawia się całkowicie inaczej. My nie mamy praktycznie żadnego wyobrażenia o doskonałości. Znamy jedynie grzech i zwyrodnienie. Boski zamiar podźwignięcia ludzkości i dania jej możliwości poznania dobra wydaje się uzasadniony, ponieważ człowiek nie ma żadnej pochodzącej z doświadczenia wiedzy na temat piękna i wspaniałości niebiańskiego stanu, aby móc zostać pouczonym przez kontrast.
Przyjmując, że są – jak mi się wydaje – i dobrzy, i źli upadli aniołowie, skoro Chrystus wygłaszał do nich kazanie [1 Piotra 3:19] oraz zakładając, że owa wiedza sprowadziła na nich odpowiedzialność, próbę i doświadczanie, rozumiem, że kulminacja owego doświadczania ma nastąpić w niedalekiej przyszłości. Nie wydaje mi się, by chodziło tu o anioły diabelskie, wspomniane w Mat. 25:41. Ci, jak rozumiem, stanowią klasę kozłów, posłańców Szatana, miłujących niesprawiedliwość, którzy w czasie Tysiąclecia znajdą się jako kozły po lewej ręce wielkiego Króla i Sędziego.
Uważam, że sąd wielkiego dnia odbywa się już teraz, doświadczając Kościół, świat i upadłe duchy. Doprowadzi on także, jak wierzę, do straszliwego czasu uciśnienia. Winniśmy pamiętać, że zgodnie z równoległościami dyspensacyjnymi Król wkroczył na scenę, czyli objął władzę w 1878 roku. Następnie zwołał on swych sług i zaczął się z nimi rozliczać z udzielonych im grzywien i talentów.
O ile nasze przypuszczenia są słuszne, większość „maluczkiego stadka” znajduje się już z Oblubieńcem za zasłoną i pomaga w przeprowadzeniu wielkiego dzieła sądu, które się właśnie zaczyna. Dlaczegóż więc i my, po tej stronie zasłony, nie moglibyśmy mieć pewnego udziału w tym zadaniu? Jeśli sądy Pańskie objawiają się już na ziemi, sprowadzając ogniste próby doświadczeń dla Kościoła, kiedy zbliża się dzień, w którym robota każdego człowieka zostanie doświadczona przez ogień, kiedy „wielki lud” w taki sposób doświadczony utraci wszystkie przywileje Królestwa, zachowując wszakże życie „jako przez ogień”, to czyż nie stanowi to części Pańskiego sądu, który zaczyna się od domu Bożego, a następnie rozciąga się na Babilon i dotyczy całego świata? Czyż nie jest to ten czas, o którym napisano: „To jest chwałą wszystkich Jego świętych, by wypełnić na nich pisany wyrok” [Psalm 149:9 BT]? Czyż wykonywanie owego pisanego wyroku nie będzie główną składową wielkiego ucisku, w którego przededniu żyjemy? Czyż w oświadczeniu: „A kto zwycięży ... dam mu zwierzchność nad poganami. I będzie ich rządził laską żelazną; jako statki garncarskie skruszeni będą” [Obj. 2:26-27] nasz Pan nie sugeruje, że Kościół będzie miał udział w tym dziele? To znaczy Głowa oraz większość członków w chwale, a także Stopy, które ciągle znajdują się na ziemi w pośrodku znacznej części ucisku, choć są chronieni przed nim za sprawą bliskiego związku z Panem, tak jak trzej Hebrajczycy w ognistym piecu – czyż to nie spełnia wszystkich warunków?
Rozważmy teraz to zagadnienie ze strony upadłych aniołów. Czy w wyrażeniu „kłamliwe cuda” [2 Tes. 2:9] słowo „kłamliwe” nie przekazuje myśli o zwodniczym działaniu? A czy może być większy cud od udawanego zmartwychwstania? Czy ze strony upadłych aniołów może być bardziej zwodnicze kłamstwo niż udawanie umarłych? Wydaje mi się, że uzyskanie przez upadłych aniołów możliwości materializowania się i udawania żyjących bardzo pasowałoby do rozmaitych oświadczeń odnoszących się do „wszystkich oszustw nieprawości i cudów kłamliwych”.
Myślę, że Boże ograniczenie dla upadłych aniołów nie polegało jedynie na daniu im przykazania, lecz oznaczało pozbawienie ich mocy materializowania się, gdyż możliwość ta została kiedyś nadużyta. Nie uważam, że Boska moc miałaby przywrócić demonom całkowitą swobodę w zakresie materializowania się, jednak pewne sukcesy, które udaje im się osiągać w tym zakresie, jak i to, czego jeszcze może dokonają w przyszłości, będą skutkiem odkrycia przez nich metody objawiania się tym, którzy nadużywają Boskiego upoważnienia. W taki sposób będzie mogło się niektórym z nich wydawać, że zatriumfowali nad Bogiem, uzyskując możliwość przeprowadzania swych orgii oraz okazywania nieposłuszeństwa Jego władzy.
Stanie się to wyrafinowanym doświadczeniem, które wykaże nie tylko wielką nieprawość tych z nich, którzy przez wieki sprzeciwiali się Bogu i sprawiedliwości, krzywdząc ludzkość, lecz także będzie to trudnym sprawdzianem dla innej grupy upadłych aniołów, którzy mają, jak przypuszczamy, już dosyć grzechu, powstrzymując się od niego i pragnąc Boskiego miłosierdzia i pojednania. Uwolnienie takich złych duchów i wynikające z tego pandemonium oznaczałoby dla nich krytyczny sprawdzian, którego rozstrzygnięcie byłoby ostateczne. Nie tylko wydaje mi się, że przeprowadzenie takiego sprawdzianu dla demonów nie byłoby możliwe w Tysiącleciu, gdyż nie będzie wtedy możliwości szkodzenia i niszczenia, ale ponadto wydaje mi się nierozsądnym przypuszczenie, jakoby jeszcze w przyszłości miała być dana szansa tym, które obecnie zachowują swoje diabelskie nastawienie, choć były świadkami upadku i wszystkich jego straszliwych konsekwencji, a także przyglądały się Boskiej dobrotliwości uwidocznionej w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa oraz wierności Jego naśladowców w poświęceniu w Jego śmierć.
Nie upieram się przy tym poglądzie, drogi Bracie, a jedynie objaśniam to zagadnienie tak, jak je rozumiem. Czyniąc to, pragnę oczywiście w słusznym czasie gruntownie pobudzić lud Boży, uwrażliwić go na to niebezpieczeństwo, przestrzec go i zabezpieczyć. Przy tej okazji być może ostrzegamy też i zabezpieczamy te z demonów, które zwróciły swoje oblicza ku Bogu i Jego sprawiedliwości. Jesteśmy dalecy od tego, by straszyć lud Boży i innych ludzi. Wskazujemy tylko jedyne bezpieczne miejsce i napominamy, że gdy tylko w nim pozostaną, niczego nie muszą się obawiać. Ślubowanie, które ostatnio zaproponowaliśmy, jest palcem wskazującym właściwy kierunek – najpełniejszy z wyobrażalnych stopień poświęcenia Panu i Jego służbie oraz miłość do braci, a także oddzielenie się od grzechu. Ci, którzy się tego trzymają, mieszkają w cieniu Wszechmocnego i nie muszą obawiać się złego. Pan będzie ich ucieczką i schronieniem i żadne zło nie przybliży się do ich mieszkań.
Słowem, ci, którzy w wierze, w posłuszeństwie i znajomości żyją tak blisko Pana, jak to tylko możliwe, są całkowicie bezpieczni i nie muszą obawiać się mocy ciemności. Wierzymy, że wszyscy inni znajdują się w niezbyt bezpiecznym położeniu, jako że są oddaleni od bezpiecznego miejsca zamieszkania.
Zion's Watch Tower, 1 grudnia 1908, R-4292
Poprzednia strona | Następna strona |