Trzęsienia ziemi
Trzęsienia ziemi o charakterze fizycznym w Europie i Ameryce* w ciągu ostatnich dwóch tygodni wzbudziły prawie takie samo zainteresowanie jak społeczne trzęsienia ziemi (wstrząsy wywołane przez anarchistów itp.) kilka miesięcy temu.
Skoro temat trzęsień ziemi był na tyle ważny, że nasz wielki Nauczyciel szczególnie o nim wspomniał, to jest on również godny naszej uwagi. Mistrzowi, gdy odnosił się do tych zjawisk, nie chodziło o to, by wzbudzać lęk wśród swoich świętych naśladowców, lecz wręcz przeciwnie, powiedział: „Uważajcie, abyście się nie trwożyli. Wszystko to bowiem musi się stać. (...) Powstanie bowiem naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu i będzie głód, zaraza i trzęsienia ziemi miejscami. Lecz to wszystko jest początkiem boleści” (Mat. 24:6‑8).
Klęski głodu i trzęsienia ziemi mające miejsce na przestrzeni wszystkich wieków dowodzą, że nie tylko człowiek, ale także jego dom – ziemia – jest przeklęty. Nie tylko więc ludzkość wzdycha i cierpi w bólu aż dotąd, czekając na nową epokę, ale także ziemia jęczy, trzęsie się i boleje, dopóki nie osiągnie doskonałego, rajskiego stanu, w którym stanie się odpowiednim domem dla odnowionej i udoskonalonej ludzkości.
Nasz Pan dobrze wiedział, że te wstrząsy ziemi, zarówno fizyczne, jak i społeczne, miały również miejsce przed Jego pierwszym przyjściem i że będą częste podczas całego okresu między pierwszym a drugim przyjściem, a mimo to wymienia je jako godne uwagi zjawiska, mające towarzyszyć okresowi przejściowemu od Wieku Ewangelii do Wieku Tysiąclecia. Podobnie rzecz się ma z klęskami głodu i epidemiami. Wydaje się więc oczywiste, że nasz Pan nie odnosi się do ogólnego nurtu tych klęsk, ale mówi o pewnych szczególnych i cudownych wydarzeniach. Widać to wyraźnie w zapisie tego samego kazania podanym przez Łukasza. Zawiera on kilka elementów, o których Mateusz i Marek nie wspominają. Łukasz (Łuk. 21:10‑12) zapisuje to w ten sposób: „Powstanie naród przeciwko narodowi i królestwo przeciwko królestwu. I będą miejscami wielkie trzęsienia ziemi oraz głód i zaraza, będą także straszne zjawiska i wielkie znaki z nieba. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować”.
Z pewnością prześladowania i cierpienia Kościoła nie zaczęły się przed pierwszymi wielkimi trzęsieniami ziemi. Kilka dni po tym, jak Jezus wypowiedział te słowa, nastąpiło trzęsienie ziemi (dzień Jego śmierci) i kolejne, kiedy powstał (Mat. 27:51‑54 i Mat. 28:2). Uważamy zatem, że prawidłowym wnioskiem z tych słów jest myśl, że w związku ze wstrząsami społecznymi, obalaniem królestw (symbolicznych gór) w tym wielkim „Dniu JHWH”, w którym się już znaleźliśmy, możemy się spodziewać wojen, epidemii, trzęsień ziemi i klęsk głodu, nie jak zwykle, nie tak jak dotychczas, ale w stopniu wcześniej nieznanym w historii ziemi. Wszystkie te rzeczy razem tworzą „czas ucisku, jakiego nie było, odkąd narody zaczęły istnieć aż do tego czasu”, „ani nigdy [dzięki Bogu] nie będzie” (Dan. 12:1; Mat. 24:21). A co się tyczy trzęsień ziemi i klęsk głodu, straszliwych i niezwykłych, jakie zapewne nastaną, Mistrz mówi nam: „To wszystko jest [jedynie] początkiem boleści”, początkiem kłopotów o znacznie bardziej intensywnym charakterze.
Łatwo możemy sobie wyobrazić wpływ tych „początków boleści” na ludzi. Gdyby głód o podobnej skali, jak w przeszłości, nastąpił teraz, społeczeństwa, przyzwyczajone do obfitych zbiorów i wielkiej rozrzutności, strasznie odczułyby śmierć dziesiątek tysięcy osób z powodu braku najprostszego pożywienia. A przy obecnym połączeniu inteligencji z ignorancją wśród mas, można się domyślać, że klęski głodu zostałyby w jakiś sposób przypisane kapitałowi, powiązane z jakimiś spekulacjami itd., przez tych, dla których pewien zasób wiedzy jest „rzeczą niebezpieczną”. To zaś doprowadziłoby zapewne do zamieszek głodowych, ustawodawstwa klasowego, anarchii i innych błędnych w założeniu środków zaradczych i prewencyjnych, wywołując w ten sposób polityczne trzęsienia ziemi i społeczne tsunami.
Gdyby w naszych czasach przydarzyły się trzęsienia ziemi o podobnej sile jak w przeszłości, to nie tylko zginęłoby w nich sześćdziesiąt tysięcy ludzi w ciągu sześciu minut, jak w trzęsieniu ziemi w Lizbonie*, ale jeszcze rezultatem byłoby wywołanie wśród ludzi fali niedowiarstwa i ateizmu. Bardziej zdolni do samodzielnego myślenia niż w przeszłości, bardziej obeznani z faktami i mniej przesądni oraz pozbawieni informacji, dlaczego zło zostało dopuszczone, albo raczej źle poinformowani w tej sprawie przez wyznania wiary oraz nauczycieli dzisiejszego nominalnego Kościoła, ludzie nie byliby zdolni dostrzec faktu, że te rzeczy są częścią jednego wielkiego, zdumiewającego planu restytucji człowieka i ustanowienia wiecznego szczęścia, którego centrum stanowi krzyż Chrystusa. Z pewnością wielu, bardzo wielu wywnioskowałoby, że nie ma Boga i nie ma przyszłości, że natura jest jedynym Bogiem, a ewolucja jedynym procesem stwórczym itd. A świat uwolniony w ten sposób od moralnych ograniczeń i lęków, które teraz powstrzymują tak wielu złoczyńców, rzeczywiście dojrzałby do czasu ogólnoświatowych ucisków, anarchii i zbrodni, dla których minione wieki nie mają żadnych odpowiedników – będąc może tylko po części zilustrowane przez to, co działo się w czasie „rządów terroru” we Francji.
Wiedząc, że Bóg wyznaczył ten „dzień pomsty”, w którym dozwolone będzie, by ludzki wysiłek zadziałał i udowodnił swoją własną nieskuteczność, a także aby zademonstrował ludzkości konieczność i mądrość Bożych praw i planów, czyż dziwi, że Bóg zachował znaczną ilość wielkich zmian natury wraz z towarzyszącymi im boleściami na ten właśnie dzień ucisku, w którym rosnące światło prawdy, zamiast prowadzić ludzi do pokuty i uznania Pana, staje się z powodu zatwardziałości serc podstawą próżnych filozofii i zarozumialstwa, które jednak po zakończeniu pełnego procesu dyscyplinowania i wykazaniu całkowitego niepowodzenia tych filozofii doprowadzi do tego, że przygotowana będzie droga do Królestwa Bożego, którą ludzie będą w stanie przejść.
Możemy być pewni, że muszą nastąpić wielkie zmiany w klimacie i glebach ziemi, zanim zostanie ona „przygotowana”, tak jak ogród Eden, aby była odpowiednim domem dla doskonałego człowieka. Cyklony, trzęsienia ziemi, pioruny i naprzemienne susze i powodzie, ekstremalne zimy i upalne lata są oznakami niedoskonałości ziemi. Ponieważ przyczyny tych zjawisk są bez wątpienia naturalne, bardzo rzadko możemy je postrzegać jako specjalne zrządzenia Opatrzności. Poznając plan wieków, nie mamy wątpliwości, że Bóg dokładnie wymierzył cały zakres swojego zamierzenia we wszystkich jego szczegółach. Stąd wiemy, że ziemia musi osiągnąć swoją doskonałość jako dom-ogród dla człowieka przed końcem Wieku Tysiąclecia – kiedy zakończy się próba człowieka, nadejdzie właściwy czas dla wszystkich chętnych i posłusznych, aby w pełni cieszyli się Bożą łaską. Wtedy „nie będzie już żadnego przekleństwa” [Obj. 22:3] ani na człowieku, ani na ziemi ze względu na niego. A jeśli to prawda, jakże stosowne jest, aby wielkie zmiany fizyczne, jak również moralne miały miejsce w tym okresie „żniwa”, czyli okresie przejściowym, w „dniu przygotowania”, aby zło (katastrofy) skończyło się, a za to wytrysnęły „wody na pustkowiu i potoki na pustyni” (Izaj. 35:1,2,6). Ziemia, podobnie jak człowiek, jej pan, będzie mogła z tego nowego poziomu podnosić się stopniowo, progresywnie, do najpełniejszej pod każdym względem doskonałości pod chwalebnym panowaniem Mesjasza.
Ale pośród wszystkich ucisków tego dnia święci powinni wsłuchiwać się w słowa Mistrza: „Uważajcie, abyście się nie trwożyli. Wszystko to bowiem musi się stać” [Mat. 24:6]. Fizyczne konwulsje są tak samo potrzebne i właściwe jak wstrząsy moralne i społeczne, a żeby nasza wiara była solidnie ugruntowana i niezachwiana, Bóg zaopatrzył nas w twardy pokarm prawdy we właściwym czasie. Z zaawansowanego punktu widzenia, który jest teraz osiągalny, możemy zobaczyć wspaniałe zarysy Bożego planu, w którym „dzień gniewu” i związane z nim wstrząsy są niezbędnymi jego częściami.
Tak pouczone i wsparte na silnym ramieniu swego umiłowanego Króla, malutkie stadko świętych, zaślubiona Oblubienica Baranka, nie odczuwa niepokoju i strachu, które stopniowo będą stawać się coraz bardziej powszechne. Mówiąc w imieniu tych członków Ciała Chrystusowego i o tym samym ucisku, psalmista stwierdza:
Bóg jest naszą ucieczką i siłą,
najpewniejszą pomocą w utrapieniu.
Dlatego nie będziemy się bać,
choćby się poruszyła ziemia,
choćby się przeniosły góry
w sam środek morza;
Choćby huczały i burzyły się jego wody
i zatrzęsły się góry od jego nawałnicy.
Psalm 46:2‑4
Słowa te mogą mieć znaczenie zarówno literalne, jak i symboliczne. Czasami i jedno, i drugie jest prawdą. Nie musimy się obawiać obecnych rewolucji i tego, że doprowadzą one do obalenia rządów, gdyż oczekujemy i spodziewamy się wprowadzenia w tych właśnie okolicznościach niebiańskich rządów Mesjasza. Nie musimy się bać ani niepokoić z powodu literalnych trzęsień ziemi czy też bać śmierci w jakiejkolwiek formie, ponieważ czekamy tylko na zakończenie naszego biegu życia i mamy świadomość, że „błogosławieni są odtąd umarli, którzy w Panu umierają” [Obj. 14:14].
W ten sposób uzbrojeni i przygotowani możemy pozbyć się strachu i troski w tych sprawach oraz zwracać większą uwagę na naszą misję jako robotników w dziele żniwa Kościoła i na nasz udział w bitwie tego wielkiego dnia – w obronie prawdy, w obronie krzyża.
Zion’s Watch Tower, wrzesień 1886, R-879
* Trzęsienie ziemi w Lizbonie 1 listopada 1755 r. zniszczyło nie tylko miasto, ale też znaczną część wybrzeża Portugalii aż po Algarve. W samej tylko Lizbonie było 10‑40 tys. śmiertelnych ofiar. Sejsmolodzy obliczają, że było to jedno z najpotężniejszych trzęsień w historii ludzkości. Liczone we współczesnej skali Richtera miało siłę 9 stopni.
Poprzednia strona | Następna strona |