Przekręcanie Pism
„Które, podobnie jak i inne pisma, ludzie niewykształceni i niezbyt umocnieni przekręcają ku swej własnej zgubie” – 2 Piotra 3:16 (NB).
Dobitny przykład tegoż znaleźć można na łamach pewnego czasopisma, którego Redaktor był niegdyś naszym oddanym współpracownikiem w głoszeniu Prawdy Żniwa. Przyznając, że od trzydziestu pięciu lat żyjemy w czasie Żniwa, które niebawem ma się zakończyć, oznajmia on jednocześnie swoim czytelnikom, że prosi Boga o wybaczenie mu, iż przez blisko osiemnaście lat głosił coś, co obecnie uznaje za poważny błąd, a mianowicie, że Kościół Chrystusa ma udział w cierpieniach swego Odkupiciela, udział z Nim w Jego ofierze jako członkowie Jego Ciała, dopełniając ostatków ucisków Chrystusowych [Kol. 1:24] – cierpiąc z Nim, aby też mogli z Nim królować, umierając z Nim, aby mogli z Nim żyć w duchowym czyli niebiańskim stanie.
Ów Redaktor obecnie nazywa to wszystko ciemnością i najwidoczniej uważa, że dopiero przy końcu Żniwa skrzesał on iskrę i zapalił nową lampę ukazującą to, jak ścieżka, którą kroczył poprzednio, była błędna, a światło, które mu wcześniej na niej przyświacało, pochodziło od Przeciwnika. Nie wyrzekł się on jeszcze wszystkich pięknych prawd Żniwa, można jednak żywić uzasadnione obawy, że negując w taki sposób podstawę wszystkich duchowych nadziei wkrótce dojdzie do wniosku, iż wszystko, co zrozumiał, opuszczając Babilon, było jedynie złudzeniem, i powróci całkowicie do „zewnętrznych ciemności” Babilonu. „Jeśli tedy światłość, która jest w tobie, ciemnością jest, sama ciemność jakaż będzie”, pyta nasz Mistrz [Mat. 6:23].
Rzeczony Redaktor wydaje się mieć do nas osobisty żal z pewnych powodów, o których nic nam nie wiadomo. Uraza i gorzkość ducha doprowadziły go do chęci zrzucenia winy na nas. A ponieważ nasze osobiste sprawy zostały przykryte służbą dla Prawdy, prywatne antagonizmy, nie znajdując żadnego ujścia, prowadzą do ataku na prawdy, które głosimy. Na ile w tym przekręcaniu i wypaczaniu sądu ma swój udział Szatan – nie wiemy. Nie wiemy też, w jakim stopniu odpowiedzialne są inne osoby, które udzielają nadmiernego wsparcia oraz złych podpowiedzi. Wierzymy jednak, że Pan nie pozwoli, by jakiekolwiek zewnętrzne wpływy oddzieliły od Niego i od Prawdy tych, których serca są Mu lojalne.
Przypadek, o którym mówimy, nie odpowiada temu, o czym mówił Pan: „Nie zabraniajcie mu; albowiem nikt nie jest, co by czynił cuda w imieniu moim, aby mógł snadnie mówić źle o mnie. Bo kto nie jest przeciwko nam, za nami jest” (Mar. 9:39-40). Tutaj mamy do czynienia z bezpośrednim sprzeciwem, z otwartym atakiem na dzieło Żniwa, w którym osoba ta miała udział przez lata. Atak ten dotyczy bezpośrednio tej właśnie nauki, która razem z okupem leży u samych podstaw naszych nadziei. Ten były brat stara się obecnie ze wszystkich swych sił przeszkadzać w pracy Żniwa. Chciałby, aby lud Pański podążył za nim do zewnętrznych ciemności na głos jego zwodniczego wołania: „Wszyscy byliśmy ślepi i zwiedzieni przez 'The Watch Tower', lecz oto teraz Eureka! Szczęśliwie odkryliśmy prawdziwe światło, którego Pan pragnął nam udzielić we wcześniejszym okresie Żniwa, lecz nie mógł do nas trafić. Dopiero teraz przy końcu Mu się to udało”.
My jednak, drodzy czytelnicy, nie obawiamy się żadnej przeszkody w dziele Pańskim z tej czy z innej strony. Jeśli posłannictwo Żniwa i jego usługa jest z Boga, to nie zostanie doprowadzona do upadku. Jeśliby zaś nie pochodziła ona od Boga, to bylibyśmy szczęśliwi, gdyby została obalona, abyśmy i my, i wszyscy inni, mogli zostać wyprowadzeni z błędu. Ach, jakże chciałby Przeciwnik nas przekonać, że nasz obecny Pan usłużył nam trującym pokarmem i że powinniśmy natychmiast opuścić Jego stół i udać się gdzie indziej, by zaspokoić nasz głód oraz pragnienie sprawiedliwości i Prawdy. Te i inne jego wysiłki będą okazywały się skuteczne jedynie w takim zakresie, w jakim potrzebne są dla odsiewania tych, którzy nie są godni Prawdy. Jednak ci, którzy pozostaną, staną się silniejsi niż kiedykolwiek wcześniej, zanim nie nastąpiło poruszenie w sprawach takich, jak przymierza czy ofiara za grzech.
KIELICH SPOŁECZNOŚCI
Dwadzieścia dziewięć lat temu publikowaliśmy niektóre zarysy teraźniejszej prawdy odnośnie wtórej obecności naszego Pana, czasu Żniwa, Wieku Tysiąclecia, Restytucji. Jednak w tamtym czasie podlegaliśmy w pewnej mierze zamieszaniu i ciemności pod względem niebiańskich i ziemskich obietnic. Zauważaliśmy, że Kościół ma obietnice niebiańskiej i duchowej natury oraz chwały. Rozumieliśmy także, iż obietnice dla świata miały wyraźnie ziemski charakter, że ludzie będą budować domy i mieszkać w nich, uprawiać winnice i spożywać ich owoce. Nie potrafiliśmy jednak w pełni zrozumieć, na czym polega owo zróżnicowanie natur, a dziwiło nas raczej to, że nie znajdujemy w Piśmie Świętym żadnego potwierdzenia dla tezy, jakoby ludzkość miała przy końcu Tysiąclecia otrzymać niebiańskie istnienie.
Było to około tego czasu, w 1880 roku, że Pan zwrócił uwagę na pewne elementy Jego planu, które uprzednio nie były przez nas zauważane, a także, na ile nam wiadomo, nie były one dostrzegane także przez innych od czasów apostolskich. Zdawaliśmy sobie sprawę, że owa jaśniejsza światłość była światłem Żniwa, które miało służyć zżęciu pszenicy, ale żadną miarą nie widzieliśmy żadnego powodu, dla którego my mielibyśmy prawo szczycić się większą mądrością czy też umiejętnością interpretowania Biblii. Nadszedł właściwy czas, a wraz z nim odsłoniły się pewne sprawy. Mistrz, który już nam usługiwał, wyniósł „z skarbu swego nowe i stare rzeczy” [Mat. 13:52] odnośnie przymierzy i ofiar pojednania. Byliśmy zdumieni długością, szerokością, wysokością i głębokością Boskiego planu, czego nie omieszkaliśmy opublikować w broszurze zatytułowanej „Cienie Przybytku lepszych ofiar”.
To właśnie przez owe błogosławieństwa Cieni Przybytku Pan pokazał nam, jak i kiedy Kościół Wieku Ewangelii został powołany do niebiańskiej chwały, podczas gdy Boskim zamierzeniem w odniesieniu do całej pozostałej ludzkości jest przywrócenie wszystkich chętnych i posłusznych do ludzkiej doskonałości oraz życia wiecznego, które zostanie udzielone wierzącym przy końcu Wieku Tysiąclecia, gdy osiągną oni ludzką doskonałość, a „raj przywrócony” ogarnie całą ziemię.
Następnie po raz pierwszy zrozumieliśmy znaczenie słów apostolskich odnośnie „ukrytej tajemnicy”, a mianowicie o bliskim, zażyłym związku między Chrystusem i jego wiernymi naśladowcami, „zupełnymi zwycięzcami” [Rzym. 8:37 BT]. To właśnie wtedy zrozumieliśmy słowa apostoła: „A onego [Chrystusa] dał za głowę nad wszystkim kościołowi” [Efezj. 1:22] oraz: „Lecz wy jesteście ciałem Chrystusowym i członkami, każdy z osobna” [1 Kor. 12:27]. „Tajemnica to wielka jest; lecz ja mówię o Chrystusie i o kościele” [Efezj. 5:32] – rzeczywiście jest to ukrytą tajemnicą, że Kościół został całkowicie oddzielony od świata, by mógł usłyszeć propozycję wspaniałej nagrody chwały, czci i nieśmiertelności – boskiej natury. Zrozumieliśmy też jednocześnie, że nagroda ta została obiecana pod pewnymi ofiarniczymi warunkami – nie tylko na warunkach wiary, choć wiara jest podstawą wszystkich naszych nadziei. Owo proponowane „wysokie powołanie” oznacza usprawiedliwienie od grzechu jako skutek wiary, zawiera ono jednak dodatkowo obietnicę dla usprawiedliwionych, że jeśliby cierpieli z Chrystusem jako Jego członkowie, będą także wraz z Nim uwielbieni w Jego niebiańskim Królestwie, zasiądą z Nim na tronie i będą dzielili Jego chwałę.
Tak oto zaczęliśmy rozumieć, dlaczego w ciągu Wieku Ewangelii droga miała być tak „wąska”, tak trudna, podczas gdy Pan obiecał, że droga do życia wiecznego będzie szeroka, ale to miał być „gościniec” Wieku Tysiąclecia. O tak, teraz wszystko stało się jasne! Z tego punktu widzenia nabrały dla nas pełnego znaczenia słowa apostoła: „Proszę was tedy, bracia! przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą” (Rzym. 12:1). Teraz dostrzegliśmy dwa stopnie: po pierwsze usprawiedliwienie przez wiarę i po drugie wejście do łaski „wysokiego powołania” poprzez spłodzenie z ducha świętego. Jak to wyraża św. Paweł: „Będąc tedy usprawiedliwieni z wiary, pokój mamy z Bogiem przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, przez któregośmy też przystęp otrzymali wiarą ku łasce, w której stoimy i chlubimy się nadzieją chwały Bożej” [Rzym. 5:1-2], która ma być objawiona w naszym Panu i w nas jako Jego członkach w Królestwie. Teraz wiemy, dlaczego św. Paweł tak bardzo starał się dopełnić miary ucisków Chrystusowych, a i my byliśmy pobudzeni do naśladowania jego przykładu, dopełniając udziału w uciskach Chrystusowych, które pozostawił On dla nas. Teraz wiemy, co miał na myśli św. Paweł, gdy pisał: „Wynijdźmyż tedy do niego za obóz, nosząc urąganie jego” – Hebr. 13:13.
Z tego ostatniego cytatu wywnioskowaliśmy, że mówi on o ofiarach Dnia Pojednania, wspomnianego w kontekście, gdzie pisze on, że ciała zwierząt, których krew dokonywała ofiary za grzech, były palone poza obozem. W obrazie pierwszą ofiarą był cielec, a drugą – kozioł Pański (3 Mojż. 16). Kapłan najpierw zabijał cielca, będącego jego własnością, a potem ofiarował kozła, dostarczonego przez zgromadzenie synów Izraela. Byliśmy dość pewni, że cielec wyobrażał ofiarę naszego Pana. A że jedyną ofiarą spaloną oprócz tamtej poza obozem był kozioł, toteż apostoł musiał mówić o nas, o Kościele, członkach Ciała Chrystusowego.
Taki jest zarys tego, co przedstawialiśmy Kościołowi przez ostatnie dwadzieścia dziewięć lat [1880-1909]. Uważamy to za jedyny klucz do całej cudownej harmonii Słowa Bożego, którą dzięki Pańskiej łasce udało nam się obecnie uchwycić. Nie mamy wątpliwości, że nasz wielki Przeciwnik chciałby pozbawić nas tego wartościowego klucza do Boskiego planu, który jako jedyny stanowi objaśnienie „tajemnicy” obecnego Wieku Ewangelii, a kluczem tym jest Kościół i jego szczególne powołanie – przywilej obecnego ofiarowania się oraz późniejszy przywilej wiecznej chwały. Apostoł się nie mylił. My nie mamy żadnej zasługi. Tak teraz, jak i zawsze wskazywaliśmy, że zasługę ma wyłącznie nasz drogi Odkupiciel, który za sprawą „ciała przysposobionego” Mu na ofiarę zabicia mógł stać się usprawiedliwieniem dla wszystkich w Niego wierzących. Nasze usprawiedliwienie następuje przez wiarę w Jego krew, a zatem cała zasługa przynależy do Niego, a ponadto nasze spłodzenie z ducha świętego następuje na podstawie naszego pełnego poświęcenia w Jego śmierć.
NIEPODZIELANE JUŻ OBECNIE PRZEKONANIA
Oto przekonania, o których wspomniany Redaktor wypowiada się, że już ich nie podziela – a mianowicie, że nasze cierpienia jako członków Ciała Chrystusowego stanowią część Jego cierpień. Wszystko to, jak uważa on obecnie, jest błędem. To, że mamy z Jezusem królować, ponieważ z Nim cierpieliśmy, również zostało przez niego uznane za pomyłkę. Jeśliby kiedyś chciał nam to powiedzieć, bylibyśmy chętni dowiedzieć się, jaki mamy jeszcze inny powód, by w ogóle cierpieć, a także z kim mielibyśmy cierpieć, jeśli nie z Jezusem, co ofiarujemy i po co ofiarujemy, jaki też miałby być pożytek z naszej ofiary. Być może uda się komuś znaleźć jakieś objaśnienia mówiących o tym miejsc Pisma Świętego, jesteśmy jednak przekonani, że nie będą to wyjaśnienia, które mogłyby zadowolić nasze umysły, gdyż jedynym wyjaśnieniem jest to, co już odkryliśmy w powiązaniu z ową „tajemnicą”. Nasi przyjaciele z nominalnych kościołów od wieków już przekręcają te miejsca Pisma Świętego, wprowadzając całkowitą dezorientację, gdyż nie umieją ich zastosować w rozumny sposób ani nie rozumieją „tajemnicy”. A przyczyną jest to, że dopiero czas Żniwa był właściwy dla objawienia tej prawdy.
KREW PRZYMIERZA
Ten nasz dawniejszy współpracownik atakuje nas obecnie i oskarża, że popełniliśmy grzech na śmierć, twierdząc, jakoby z Pisma Świętego wynikało, iż cierpimy wraz z Nim, że mamy udział w Jego (Chrystusowych) cierpieniach, a nie w jakichś innych cierpieniach. Jeśli takie twierdzenie byłoby zasadne, to znajdowalibyśmy się pod wyrokiem wtórej śmierci już od dwudziestu dziewięciu lat, a nasz współpracownik – od osiemnastu. A przecież lata te były bardziej błogosławione niż wszystkie inne w naszym życiu, a jak przypuszczamy – także i w jego. Nauka ta stanowiła zaś we wszystkich tych latach „klucz” do „Bożej tajemnicy”, który bardziej niż cokolwiek innego, o czym byłoby nam wiadomo od czasów apostolskich, doprowadzał wielu chrześcijan do zupełnego i głębokiego poświęcenia się Panu.
Pogląd tego brata, jak i wszystkich innych, którzy opuszczają światło teraźniejszej Prawdy, jest całkowicie niespójny. Na przykład, Pismo Święte wskazuje, że ci, którzy kiedykolwiek popełniliby grzech na śmierć, nie mogą odnowić się ku pokucie, jako że „sobie znowu krzyżują Syna Bożego i jawnie go sromocą” (Hebr. 6:6). Jeśli zatem owa nauka o udziale Kościoła w ofierze naszego Odkupiciela w charakterze Jego „członków” byłaby „zbezczeszczeniem krwi przymierza” [Hebr. 10:29], to w jaki sposób ów brat może twierdzić, że po osiemnastu latach ulegania takiemu zwodniczemu poglądowi, uniknął on teraz potępienia i otrzymał szczególne błogosławieństwo od Boga, a także uzyskał wyjątkowy przywilej zapalenia nowego światła i poprowadzenia Pańskich owiec w przeciwnym kierunku?
Ale przeanalizujmy podstawy owych poważnych oskarżeń, które Redaktor tak elokwentnie określa, pisząc: „Nie widzimy żadnej podstawy do przyjęcia ich poglądów. Och, żebyśmy tylko znaleźli słowa tak doniosłe, jak dziesiątki tysięcy trąb, by ostrzec tych, którzy ulegają owym ostatnim złudzeniom ostatecznych dni. To jest próba! Kto stanie po stronie Pana?” Zgadzamy się, że jest to próba i że całkowicie ujawni ona tych, którzy stoją po stronie Pana, tych, którzy dzielą Jego kielich, mają udział w Jego cierpieniach – nikt inny nie będzie miał udziału w Jego chwale.
Zwróćcie uwagę na miejsca Pisma Świętego, które zgodnie z zapewnieniami owego siewcy nowego światła potępiają wszystkich, którzy wierzą, że udział w cierpieniach Chrystusowych stanowi warunek nadziei udziału w Jego przyszłej chwale. Czytamy: „Albowiem jeślibyśmy dobrowolnie grzeszyli po wzięciu znajomości prawdy, nie zostawałaby już ofiara za grzechy, ale straszliwe niejakie oczekiwanie sądu i zapalenie ognia, który pożreć ma przeciwników. Kto by odrzucił zakon Mojżeszowy, bez miłosierdzia za świadectwem dwóch albo trzech umiera. Co się wam zda? Jakoż sroższego karania godzien jest ten, kto by Syna Bożego podeptał i krew przymierza, przez którą był poświęcony, za pospolitą miał, i Ducha łaski zelżył?” – Hebr. 10:26-29
Ów wspaniały egzegeta ze zgrozą wznosi ręce, wskazując na to miejsce, a następnie na nas oraz na około trzydzieści tysięcy tych, którzy wierzą podobnie jak my, dając do zrozumienia, że udało mu się uciec spod wyroku wtórej śmierci, i że gotów jest nam wszystkim pomóc, jeśli tylko zechcemy za nim podążyć i zaprenumerować jego czasopismo. Przeciwnie, to właśnie Pismo, na które się powołuje, mówi, że dla ludzi opisanych w tych wersetach nie ma żadnej nadziei, ponieważ „nie zostaje już ofiara za ich grzechy”. Oni już zużyli swój udział w zasłudze Chrystusowej ofiary.
Apostoł pisze o przekręcaniu lub zniekształcaniu Pisma Świętego i jak można się łatwo domyślić – trzeba włożyć sporo wysiłku w takie działania, by sprawić, aby Biblia współdziałała z zamysłami owego Redaktora. Przykłada on wielką wagę do słów: „Krew przymierza, przez którą był poświęcony, za pospolitą miał”. Aby werset ten mógł służyć jego zamysłom, przekręcił go w następujący sposób: „Krew przymierza, przez którą był poświęcony, miał za rzecz dzieloną przez wielu”. Podjęta została w ten sposób próba udowodnienia, że wszyscy, którzy twierdzą, iż mają społeczność z Chrystusem w Jego śmierci, czyli, jak mówi Apostoł, „z nim umarli” [2 Tym. 2:11], mając przez to udział w krwi Nowego Przymierza, które Jezus pieczętuje swoją własną krwią, ale też zaprasza nas, byśmy mieli w tym udział jako Jego partnerzy – wszystkim takim zarzuca się w oparciu o ten werset, że „Syna Bożego podeptali i krew przymierza, przez którą byli poświęceni, za pospolitą mieli”.
To wyjaśnienie pozbawione jest całkowicie sensu. Apostoł stwierdza, że zostaliśmy usprawiedliwieni z wiary przez krew Jezusa, a mówi tutaj o tych, którzy skorzystawszy z usprawiedliwienia dzięki krwi Jezusa, udali się dalej do uświęcenia przez krew Przymierza. Jaka jest różnica między usprawiedliwieniem a uświęceniem oraz między krwią Jezusa, która usprawiedliwia, a krwią Nowego Przymierza, która uświęca?
Odpowiadamy, że jest to wielka różnica – nasza uwaga kierowana jest ku dwom całkowicie oddzielnym działaniom. Nigdzie w Piśmie Świętym nie ma mowy o tym, żebyśmy byli usprawiedliwieni przez Nowe Przymierze albo przez jakiekolwiek inne przymierze czy też przez jego krew. Jesteśmy usprawiedliwieni przez wiarę – wiarę w krew Jezusa, naszego Odkupiciela. Nasze usprawiedliwienie następuje na skutek uznania własnej grzeszności oraz przyjęcia ofiary życia Jezusa dla naszego odkupienia, a także naszego udziału w owym odkupieniu przez wiarę. Tylko ci, którzy zostali w taki sposób usprawiedliwieni przez wiarę w Jego krew, zostali zaproszeni do tego, by zostać Jego uczniami, Jego naśladowcami, mającymi udział w Jego ofierze, a także nadzieję na udział w Jego chwale jako członkowie wielkiego Proroka, Kapłana, Króla, Sędziego i Pośrednika, który otrzyma moc i wspaniałą chwałę, gdy tylko ostatni członek Jego Ciała osiągnie doskonałość poprzez uczestniczenie w cierpieniach Chrystusa. Pamiętajmy, że tylko usprawiedliwieni zostali zaproszeni do „wysokiego powołania”, owego wielkiego przywileju udziału w Przymierzu Chrystusa, w krwi Nowego Przymierza (Prawa). Gdy tylko to zrozumiemy, stanie się jasne, że Apostoł pisze o poświęconych – „uświęconych przez krew Przymierza”.
Rozumiemy więc, że nasz Zbawiciel – „człowiek Chrystus Jezus” złożył życie, aby móc zapieczętować Nowe Przymierze (Prawa) z Izraelem, a przez Izrael z całym światem. Poświęcił ziemskie życie i umarł w tym właśnie celu. Jego poniżenie i śmierć są symbolicznie nazywane „kielichem”, który pił. Oddaje On z tego część, by w ciągu Wieku Ewangelii usprawiedliwić wierzących, dając im możliwość przyjęcia ich jako „członków swego Ciała”, jeśli będą z Nim pić kielich, jeśli będą z nim cierpieć. Ojciec spłodzi ich z ducha świętego, a w stosownym czasie zostaną oni narodzeni z umarłych w „Jego zmartwychwstaniu” jako chwalebne Ciało i uczestnicy Jego pracy epoki Nowego Przymierza Prawa mającej na celu błogosławienie Izraela i świata.
Wszyscy, którzy przyjmą Jego propozycję, zostaną uznani wraz z Nim za posłańców Przymierza, sług Przymierza – takich, których życie zostało oddane, poświęcone, ofiarowane dla ustanowienia Nowego Przymierza (Prawa), przez które Chrystus, łącznie z Kościołem, jako nasienie Abrahama będzie błogosławił Izraelowi oraz wszystkim rodzajom Ziemi. Apostoł pisze: „Uczynił nas też sposobnymi sługami nowego testamentu [Prawa]” [2 Kor. 3:6] – inaczej mówiąc, przysposobionymi sługami tego Przymierza. Część naszej usługi wykonujemy w obecnym czasie służąc Głowie oraz współczłonkom Jego Ciała, „budując się na najświętszej wierze” (Judy 1:20). Jednak w szerszym znaczeniu tego słowa jesteśmy szkoleni lub przysposabiani jako słudzy Nowego Przymierza (Prawa) poprzez zdobywanie w obecnym czasie doświadczenia, które będziemy mogli wykorzystać w efektywnej służbie, gdy Nowe Przymierze (Prawa) wejdzie w życie i zainaugurowany zostanie Wiek Tysiąclecia.
Wierzymy, że udało nam się wyjaśnić, w jaki sposób nasze poświęcenie, uświęcenie, przyjęcie z Panem, ofiarowanie z Nim oraz ostatecznie nasze uwielbienie wraz z Nim mają ścisły związek z wielką pracą, której On się podjął, a mianowicie z pośredniczeniem w Nowym Przymierzu (Prawa) między Bogiem a całą ludzkością. Zostaliśmy powołani z ogółu ludzkości, ze świata po to, byśmy mogli być uczynieni członkami owej „tajemniczej” klasy, Ciała Pośrednika. Stąd też nasze uświęcenie pozostaje w związku z „krwią Nowego Przymierza (Prawa)”. Gdyby nie chodziło o Nowe Przymierze i o nasze zaproszenie do udziału w pośredniczeniu wraz z naszym Odkupicielem, nie zostałoby ogłoszone obecne powołanie do chwały, czci i nieśmiertelności, a także do współdziedziczenia Królestwa. Dlatego też, gdy Apostoł pisze o tych, którzy „krew przymierza za pospolitą mieli”, ma on na myśli tych, którzy odłączyli się od Pana, odrzucili Jego nauki, porzucili swoje poświęcenie, wzgardzili ich szczególnym powołaniem do współdziedziczenia. Apostoł tłumaczy, że stało się tak dlatego, że nie oceniali oni w wystarczającym stopniu wartości tego poświęcenia, znaczenia tej „krwi”, przywileju udziału w ofierze Chrystusa. Uznali oni oświadczenie bycia martwymi z Nim za zwykłą sprawę. Stracili z oczu prawdziwą jego wartość. Zapomnieli oni, czego się podejmowali, gdy czynili zupełne poświęcenie swego życia aż do śmierci. Stracili oni z oczu znaczenie ofiarowania swych ciał jako żywej ofiary. Zmieniwszy swe nastawienie do Pana, nie uznają oni już swojego przymierza bycia umarłymi wraz z Nim jako uświęconego zobowiązania, ale raczej uznali je za zwykłą, powszechną rzecz.
DOWODZENIE TEGO PRZY UŻYCIU GREKI
Brat, którego niespójność argumentacji poddajemy tu krytyce, powiada, że jego wywody znajdują poparcie w greckim tekście. Twierdzi on, że słowo koinos, które w Hebr. 10:29 przetłumaczone zostało na „pospolity”, w rzeczywistości powinno było zostać przełożone na „rzecz dzielona w pewnym gronie”. Odnieślibyśmy to do nas i do innych, którzy rozumieją podobnie, ponieważ tak właśnie uważamy, że kielich Chrystusa stał się udziałem „maluczkiego stadka” naśladowców Chrystusa, którzy wraz z Nim umarli i cierpią z Nim w czasie obecnego Wieku Ewangelii. Stwierdzamy jednak, że Brat ten niewystarczająco zgłębił tajniki języka greckiego. Słowo, które bardziej odpowiadałoby jego zamysłom to koinonia, które oznacza partnerstwo lub też dosłownie, współudział, jak podaje Wielki Słownik Stronga. Ten sam słownik definiuje słowo koinos jako zwykły, skalany, nieczysty. Innymi słowy, choć oba te pojęcia mieszczą w sobie myśl o udziale, jedno wiąże to z nieczystością, zaś drugie określa czyste, szlachetne partnerstwo. Jest jasne, że nasz pogląd o udziale w cierpieniach Chrystusa obecnego czasu, a także w Jego przyszłej chwale, nie ma nic wspólnego z nieczystym podtekstem koinos, ale raczej odnosi się do partnerstwa i udziału wynikającego z tego drugiego słowa greckiego – koinonia. Oto nasza odpowiedź na wspomniane zarzuty i posługiwanie się błędną interpretacją Pisma Świętego, która miałaby je potwierdzać.
Spójrzmy jednak nieco dalej w tym kierunku i przekonajmy się, co ujrzymy. Udamy się do 1 Kor. 10:15-17 i posłuchamy słów Apostoła, który pisze: „Jako mądrym mówię; rozsądźcie wy, co mówię. Kielich błogosławienia, który błogosławimy, izali nie jest społecznością krwi Chrystusowej? Chleb, który łamiemy, izali nie jest społecznością ciała Chrystusowego? Albowiem jednym chlebem, jednym ciałem wiele nas jest; bo wszyscy chleba jednego jesteśmy uczestnikami”. Fragment ten jest całkowicie jasny i wyraźny, tak jak został zapisany po angielsku. Gdy jednak spojrzymy na greckie słowo, które zostało tutaj dwukrotnie przełożone na społeczność – w odniesieniu do krwi oraz do Ciała Chrystusa, fragment ten nabiera jeszcze dobitniejszego znaczenia. A słowem tym jest właśnie greckie koinonia, które oznacza partnerstwo albo dosłownie współudział.
Apostoł mówi nam w tym miejscu, że wszyscy członkowie Ciała Chrystusa mają koinonia – udział w krwi Chrystusa, w owym jednym kielichu, oraz w Ciele Chrystusa, w jednym bochenku chleba, który obecnie jest łamany, a który dzięki działaniu Nowego Przymierza (Prawa), zapieczętowanego Jego krwią, posłuży do nakarmienia Izraela oraz świata owym chlebem żywota. Oczywiście nikt nie może zostać przekonany na siłę, wbrew własnej woli, jednak uważamy, że cały lud Boży oświecony duchem powinien być w stanie zrozumieć, co poleca, do czego nakłania i zachęca Apostoł, a co nasz rzeczony Redaktor potępia przez przekręcanie greki, usiłując uczynić to podstawą swego prywatnego potępienia wtórą śmiercią i nas, i was.
DOBROWOLNE ZAŚLEPIENIE
Już przed laty wskazywaliśmy na fakt, że tej samej nocy, której nasz Pan został zdradzony, ustanowił On pamiątkę swej śmierci, zastępując nią żydowską wieczerzę paschalną i ustanawiając chleb i kielich, wyobrażające jego ciało i krew zamiast ciała i krwi baranka, mówiąc: To czyńcie na pamiątkę moją – nie na pamiątkę baranka ani nie w sposób obrazowy, jak w Egipcie, ale spoglądając przed siebie i spodziewając się wypełnienia. Chciał On, by uznali Go za baranka, a Kościół za pierworodnych zbawianych w czasie nocy Wieku Ewangelii, którzy gotowi są także wkroczyć w poranek Tysiąclecia jako pozaobrazowy Aaron i jego synowie, podkapłani, a także ród Lewiego, ich sprzymierzeni słudzy, którzy z drugiej strony zostali także zobrazowani w Mojżeszu, wspaniałym prawodawcy i pośredniku, tak jak jest napisane: „Albowiem Mojżesz do ojców rzekł: Proroka wam wzbudzi Pan, Bóg wasz, z braci waszych, jako mię; onego słuchać będziecie we wszystkiem, cokolwiek do was mówić będzie. I stanie się, że każda dusza, która by nie słuchała tego proroka, będzie wygładzona z ludu” – Dzieje Ap. 3:22-23.
Bóg wzbudził Jezusa, aby był Głową oraz wielkim pozaobrazowym Pośrednikiem. Zaś w trakcie Wieku Ewangelii wzbudza On Kościół Pierworodnych jako członków Jego Ciała. Wkrótce będzie on już zupełny, a wtedy wielki Pośrednik Nowego Przymierza (Prawa), ów pozaobrazowy Pośrednik, zapieczętuje owo przymierze swą krwią, zasługą swej ofiary, którą obecnie przeprowadza przez Kościół będący Jego Ciałem, dopuszczając nas do udziału w Jego cierpieniach, tak abyśmy mogli też dzielić z Nim chwałę.
Udział w cierpieniu Chrystusa symbolicznie wyobrażany jest w Jego „kielichu”, przedstawianym jako krew Nowego Przymierza, Nowego Testamentu, nowej woli. Przez swą śmierć Pan poświęcił ziemskie prawa, by zapieczętować Nowe Przymierze, a przez dopuszczenie usprawiedliwionych wierzących do udziału w swoich cierpieniach, pozwala nam jako swemu Ciału mieć także udział w zapieczętowaniu Nowego Przymierza (Prawa).
W konsekwencji, gdy przekazywał swym uczniom „kielich”, nie sugerował, by picie z tego kielicha miało oznaczać usprawiedliwienie. Oni już wcześniej byli usprawiedliwieni. Powiedział im przecież: „Już wy jesteście czystymi, dla słów, którem do was mówił” [Jan 15:3]. „Nie jesteście z świata, jako i ja nie jestem z świata” [Jan 17:14,16]. Przekazując im „kielich” mówi, aby pili z niego wszyscy. Przez podkreślenie, aby pili wszyscy, daje do zrozumienia, że dopuszcza ich do udziału w Jego cierpieniach, które symbolicznie wyobrażone zostały w tym kielichu. Jakby mówił On: Składam swoje życie, by zapieczętować dawno przez Ojca obiecane Nowe Przymierze (Prawa), a wy, jeśli staniecie się członkami duchowego nasienia Abrahama, to także otrzymujecie ten przywilej. Jesteście już usprawiedliwieni przez wiarę. Moja śmierć uczyni to usprawiedliwienie skutecznym i zostaniecie oczyszczeni od wszelkiego złego sumienia. Wszystko to było przygotowaniem z myślą o daniu wam możliwości udziału w moim kielichu hańby, śmierci, cierpienia i ofiary. Jeśli ze mną cierpicie, jeśli pijecie mój kielich, usiądziecie też ze mną na moim tronie. Jeśli nie będziecie pić mojego kielicha, nie usiądziecie ze mną na tronie.
Wszyscy chrześcijanie, którzy w sposób świadomy uczestniczą w chlebie, rozumieją, że oznacza on nie tylko złamane ciało naszego Pana, ale także złamane ciało Jego Kościoła, jak to objaśnia apostoł Paweł. Podobnie też „kielich” wyobraża krew lub ofiarę Chrystusa, ale także nasze, jeśli przyjmujemy go jako Jego zaproszenie i jeśli z Nim go dzielimy. W odpowiedzi na argument w sprawie naszego udziału w kielichu Pańskim, Brat ów tak usilnie starał się go obejść, że aż w obszernym wywodzie oświadczył, iż nasz Pan z niego nie pił. Przekonajmy się, czy Jezus pił z jednego kielicha, wyobrażającego pewien zestaw cierpień, a swoim naśladowcom wręczył inny kielich, wyobrażający inny rodzaj cierpień? Czy tak było? Co mówi Pismo Święte? Przeczytajmy dokładnie: „Pan Jezus tej nocy, której był wydany, wziął chleb, a podziękowawszy, złamał i rzekł: Bierzcie, jedzcie; to jest ciało moje, które za was bywa łamane; to czyńcie na pamiątkę moją. Także i kielich, gdy było po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich jest nowy testament we krwi mojej; to czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją – 1 Kor. 11:23-25.
Opisy czterech Ewangelii pozostawiają kwestię picia owego kielicha przez naszego Pana nierozstrzygniętą, sugerują jednak wyraźnie, że najpierw On sam pił, a potem dawał pić swym uczniom. Jednak apostoł Paweł w powyższym cytacie objaśnia tę sprawę.
Ponadto zauważmy słowa naszego Pana do dwóch uczniów, którzy życzyli sobie szczególnej bliskości względem Jego tronu w Jego Królestwie. Odpowiedział On: „Możecież pić kielich, który ja piję, i chrztem, którym się ja chrzczę, być ochrzczeni?” Gdy potwierdzili oni swą gotowość, Jezus zapewnił ich, że uwzględni to, aby otrzymali oni taką sposobność i dzięki temu otrzymali miejsce na tronie, choć nie mógł im powiedzieć, na ile będzie to blisko Niego, jako że o tym decyduje Ojciec. Czy mamy wątpliwości, jaki kielich miał tutaj Jezus na myśli? Z pewnością nie, ponieważ kielich Mistrza był kielichem cierpień, wzgardy i śmierci. I nasz kielich musi być tym samym „kielichem”, Jego kielichem. Inaczej nie moglibyśmy mieć cząstki i udziału w Jego Królestwie chwały – Mar. 10:38:40.
The Watch Tower, 15 lipca 1909, R-4433
Poprzednia strona | Następna strona |