Wielkie zbawienie
„Jakże my ujdziemy, jeśli zaniedbamy tak wielkie zbawienie?” – Hebr. 2:3.
To pytanie skierowane jest do chrześcijan, a nie do nienawróconych, jak się często uważa. Dowodzi tego kontekst. Paweł, lub jakikolwiek inny autor tego listu, postawił to pytanie Kościołowi. Wydaje się, że szczególnie odnosiło się ono do nowo nawróconych Żydów, którzy byli zaznajomieni z pismami Starego Testamentu. W tym liście mamy podane najbardziej żarliwe napomnienia do okazywania wierności Panu Bogu oraz słowa zachęty, poparte bardzo przekonującymi dowodami i motywami. Zarówno werset tytułowy, jak i jego kontekst mają charakter napominająco-zachęcający. Jeśli jesteśmy chrześcijanami, to stwierdzimy, że te napomnienia i zachęty możemy skierować do samych siebie. Jeśli chcielibyśmy otrzymać korzyść z napomnienia, ważne jest, aby pamiętać, że ono odnosi się do nas. „Jakże ujdziemy, jeśli zaniedbamy...?” Po przedstawieniu pewnych faktów w rozdziale pierwszym, drugi rozdział Listu do Hebrajczyków autor rozpoczyna słowami: „Dlatego musimy tym baczniejszą zwracać uwagę na to, co słyszeliśmy, abyśmy czasem nie zboczyli z drogi” (NB). Słowa napomnienia z pewnością odnoszą się do chrześcijan, a więc istnieje niebezpieczeństwo utraty tego, co otrzymaliśmy, jeśli nie będziemy tego pilnie strzec.
Werset wyraża myśl, że lekceważenie prawd biblijnych może spowodować nasze stopniowe oddalenie się od nich. Odchodzenie od prawdy jest procesem postępującym stopniowo z powodu lekceważenia prawdy i zaniedbywania obowiązkowego okazywania jej posłuszeństwa. Te powody odchodzenia od prawdy są tak ściśle ze sobą powiązane, że wydaje się, iż jeden z nich jest powodem drugiego. Jeśliby taka sytuacja przedłużała się, to jedyną gwarancją zabezpieczenia się przed odejściem i ewentualnym odpadnięciem od prawdy jest postępowanie do przodu. Wydaje się, że stanie w bezruchu jest rzeczą niemożliwą. W rozdziale szóstym apostoł zdaje się przedstawiać dwie krańcowości, którymi są: odpadnięcie od prawdy i dążenie ku doskonałości. Pan Bóg ułożył nasze życie jak strumień wodny, a my, chcąc posuwać się do przodu, musimy wiosłować pod prąd. Nagrodę, którą jest wielkie zbawienie, Pan Bóg umieścił w miejscu, z którego wypływa strumień. Jeśli chcielibyśmy otrzymać nagrodę, musimy „biec”, „starać się”, „walczyć”, „zwyciężać”. Jeśli założymy ręce, polecimy w dół. Łatwo jest kroczyć z tłumem, ale trudno jest przeciwstawić się wodom powodzi; możemy być pewni, że ten nędzny świat nie pomaga nam zbliżać się do Pana Boga. Warto jest zabiegać o coś, co jest warte posiadania. Tak w rzeczach doczesnych, jak i w rzeczach duchowych Pan Bóg umieścił wartości niewidzialne lub takie, których zdobycie wymaga pokonywania trudności. Nasza ocena wartości każdej rzeczy wyraża się w gorliwości, z jaką staramy się, aby tę rzecz zdobyć. Powinniśmy stale dążyć do coraz lepszej znajomości Bożej prawdy, aby być jej bardziej posłuszni. Jeśli szukamy prawdy tylko jako nauki zaspokajającej naszą ciekawość lub w celu zademonstrowania naszych zdolności do wykazywania błędów innym ludziom, nasz intelekt możemy wypełnić naukami tak obficie, że nie będzie tam już żadnego miejsca dla uczuć. Religia pozbawiona uczuć miłości do Boga i do człowieka jest jak ciało bez ducha, jest martwa.
Miłosierdzie lub miłość jest ukoronowaniem wszystkich cnót chrześcijańskich oraz zaletą konieczną dla uzyskania wielkiego zbawienia. „Dlatego też, dokładając wszelkich starań, dodajcie do waszej wiary cnotę, do cnoty poznanie, do poznania powściągliwość, do powściągliwości cierpliwość, do cierpliwości pobożność, do pobożności braterską życzliwość, a do życzliwości braterskiej miłość” (2 Piotra 1:5‑7). Miłość występuje jako ostatnia, ale jest największą ze wszystkich cnót chrześcijańskich. Wszystkie dodatkowe zalety zapewniają szeroko otwarte wejście do Królestwa Bożego (w. 11). Bez ostatniej cnoty chrześcijańskiej wszystko jest na próżno. „Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. I choćbym miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i choćbym miał pełnię wiary, tak, żebym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym” (1 Kor. 13:1‑2). Jest pewien rodzaj poznania, którego nie można uzyskać z przeczytanych książek, ale który przychodzi przez doświadczenie, jako owoc posiadanego ducha Bożego. „Kto nie miłuje, nie zna Boga, gdyż Bóg jest miłością.”
Miłość jest przeżyciem zawierającym w sobie żarliwe pragnienie najwyższego dobra dla przedmiotu obdarzanego miłością. Dopóki nie żywimy współczucia i miłości pobudzającej nas do uczynienia dla ludzi wszystkiego, co tylko się da uczynić dla ich zbawienia, dopóty nie znamy Pana Boga. Abyśmy w taki sposób mogli Pana Boga znać, musimy trwać w jedności i w społeczności z Nim i od tej pory mamy już życie wieczne.
Zion’s Watch Tower, luty 1880, R-78
Poprzednia strona | Następna strona |